sobota, 11 października 2014

rozdział 21- Jeżeli kochasz, czas zawsze odnajdziesz, nie mając ani jednej chwili.

*Ally*
Lekcje. Lekcje, lekcje i jeszcze raz lekcje. No tak.. w końcu dzisiaj trzeba wziąć się do roboty. Mimo ostatnich zdarzeń szkoła dalej nie daje o sobie zapomnieć. To mnie czasem tak irytuje. Ale chyba każdy musi się z tym uporać samodzielnie. 
  Dzwonek! Tak, w końcu! Nareszcie mogę wyjść z ławki. To takie miłe uczucie. W końcu mogę zacząć jakoś żyć. O ile te ciągłe ucieczki od jakiś osiłków mogę nazwać życiem. Ciągłe ukrywanie się.. strach. Kurcze! Chciałabym się w końcu dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Zdaje mi się, że tkwię w poskręcanej pętli, która z dnia na dzień coraz bardziej się zaciska. 
*narrator*
  Minęła godzina, potem dwie. Ally siedziała w swoim pokoju. Nic nie robiła. Patrzyła się tylko w sufit, jakby to on miał znać każdą odpowiedź na pytanie. Nagle zebrała się w niej złość, tak silna, że kopnęła z w ścinę nogą.
- Ał!- krzyknęła. "Wyżywanie się na ścianach to nie jest jeden z najlepszych pomysłów."- przeszło jej przez myśl. Spojrzała znowu w górę, tym razem jej wzrok zatrzymał się na regale z książkami, który wisiał tuż nad łóżkiem. Stał na nich równy rząd książek. Był mniejsze, większe, te grubsze i trochę cieńsze. Jednak jedna z nich wyróżniała się od innych. Była ona gruba. Nawet bardzo gruba. Ally sama z siebie nigdy by jej nie przeczytała. Teraz jednak, sięgnęła właśnie po tę książkę. Delikatnie przetarła jej okładkę z kurzu. Widniały na niej złote litery, które wspólnie układały się w napis. "Wiersze Jana Twardowskiego"- przeczytała na głos Ally. Otworzyła ją na 106 stronie.
"Kasiula
Nie płacz w liście,
Nie pisz, że los ciebie kopnął,
Nie ma na ziemi sytuacji bez wyjścia.
Kiedy Bóg drzwi zamyka,
to otwiera okno.."- Przeczytała na głos Ally. Dziewczyna nigdy nie lubiła czytać jakichkolwiek książek, nie wspominając już o wierszach. Od czasu do czasu na lekcjach przerabiali jakieś pojedyncze wierszyki. Nigdy żaden jej nie zainteresował. Twórczość Jana Twardowskiego także już znała. Nigdy nie zastanawiała się głębiej nad jakimkolwiek sensem jego wierszy. Teraz..teraz było inaczej. Sama już nie wiedziała, czy przeżyła w tym miejscy jakąś przemianę? Albo tylko jej się tak zdawało. Odłożyła książkę na bok. Wstała. Chciała wyjść z pokoju aby poszukać Grece lub Ashley, kogokolwiek. Jednak po drodze nie zauważyła drobnej, szklanej buteleczki. Nadepnęła na nią bosą stopą, a małe naczynie roztrzaskało się na kawałeczki.
- Kuźwa wasza!- krzyknęła na całe gardło brunetka. Podskakując do łóżka na jednej nodze.
- Nie bluźnij tak- usłyszała za sobą kojący, francuski akcent.
- Nie bluźnie. To nie przekleństwo. A nawet jeśli to słyszałeś, że przeklinanie, łagodzi ból fizyczny?- Odparła głośno brązowooka, ukradkiem zerkając na czerwoną plamę krwi pozostałą na dywanie.
- W takim razie przeklinaj do woli. Twoja noga nie wygląda za dobrze- Odparł francuz i po woli podszedł do brunetki.
- Dziękuje za pozwolenie- westchnęła dziewczyna. Po chwili jednak doszło do niej, że Sylvain nie przyszedł by do niej...tak po prostu. Musiał mieć w tym jakiś cel.- A tak właściwie to po co tu jesteś?- po chwili zapytała.
- Czyż zabronisz mi odwiedzać cię bez zapowiedzi i bez żadnego argumentu? Rozumiem, że w XXI wieku jest to rzadkością, ale we Francji tak własnie robimy- mówiąc to uśmiechną się słodko.
- Hah..- zaśmiała się Allyson.- Co jeszcze takiego robicie we Francji?
- Cóż.. Moja droga, w moim kraju jest bardzo dużo innych obyczajów. Myślę, że by ci się tam spodobało.
- Czy ty właśnie proponujesz mi wspólny wyjazd- zaśmiała się brunetka.
- Możemy to tak nazwać. Ale wyjazd może odbyć się dopiero w tedy, kiedy dwie strony będą na "tak", więc?- Chłopak uśmiechnął się uroczo.
- Może.. Nawet jeśli to ja za kilkanaście dni już wracam do domu. Kończy się miesiąc i razem z nim nasz projekt szkolny. Będziemy musieli wracać do domów. Ja, Trish, Grece, Ashley, Austin...- przerwała, widząc budującą się na twarzy Sylvaina złość na dźwięk imienia blondyna.
- Austin..- powtórzył z irytacją brunet.- Co tam u niego?- Ally nie wiedziała, że Sylvain jest tak świetnym aktorem, że w przeciągu sekundy potrafił zakryć nienawiść do blondyna zamieniając ją na udawaną troskę
- Nie wiem.- Dziewczyna szybko odpowiedziała.- Nie rozmawiałam z nim.- Mówiąc to Ally dostrzegła, że mięśnie francuza rozluźniają się, jakby nagle w jego ciele zapanował spokój.
- W takim razie.. może zajmijmy się twoją nogą? Zaraz się mi tu wykrwawisz.- Allyson skrzywiła się na widok zakrwiawionej stopy.
- Tak-odparła.- To dobry pomysł.
                                                          ***
Więc...misiaczki... Bardzo ale to bardzo przepraszam :( Możecie mi nie wybaczyć.. Przepraszam was najbardziej jak tylko umiem. Wiem, że jestem okropna i nawaliłam. Pzwalam wam za to mnie powyzywać od czarownic. Jest mi niezmiernie przykro, że rozdział pojawił sie tak późno, ale nie miała ani troche weny. Zero, kompletne zero. Mam nadzieję, ze ona już niedługo wróci. Nie wyobrażam sobie życia bez tego bloga :( A jeszcze bardziej nie wyobrażam go sobie bez moich czytelników- czyli was. Mam przynajmniej nadzieję, że moja klasa humanistyczna zadziałało chodź odrobinkę na styl mojego pisania i nie jest on najgorszy. Jeszcze raz przepraszam. A tak  w ogóle, to może podzielicie się zemną co u was słychać? Kocham was.
                                                                                                                          Weronika Love