poniedziałek, 29 grudnia 2014

rozdział 23- Nie watro przywiązywać się do ludzi, gdyż to oni znikają najszybciej.

*narrator*
    Zaraz po zakończonej rozmowie z Ashley, Ally ruszyła do pokoju. Jak zawsze przeszła długim korytarzem, znajdującym się na skrzydle dziewczyn, który umieszczony był po prawej części Cimmeri. Z lewej strony budynku znajdowały się pokoje chłopaków. Dziewczynom nie wolno było przebywać w tej części szkoły. Takie same zasady tyczyły się również chłopców, którym zabraniano wchodzenia na skrzydło dziewczyn. 
   Przechodząc przez korytarz, Ally napawała się spokojem, który panował na korytarzu. Większość uczniów przebywała właśnie w pokojach, gdyż zbliżała się pora ciszy nocnej. Ally zapomniała już jak przyjemny jest spokój. Mętlik jaki panował jej w głowie w niczym nie przypominał opustoszałego korytarza uczelni. W tej chwili, Ally chciała jednak zapomnieć. Była zmęczona. Mimo tego, że dzisiaj nie wykonywała żadnych ćwiczeń fizycznych, jej ciało praktycznie osuwało się z nóg. Ally weszła do pokoju. Gdy już miała zapalić światło, spostrzegła, że nie jest sama. Czarna postać siedziała na parapecie, przy otwartym oknie. Ewidentnie był to mężczyzna. Choć przez chwilę Ally zastanowiła się, czy nie zapalić światła. Nie zrobiła tego. Znieruchomiała.
-Witaj, Ally- odezwał się mężczyzna. Ally pomyślała, że zna skądś ten głos, jednak nie była w stanie przypomnieć sobie z skąd. Miał dźwięczny, łagodny ton, zupełnie znajomy.
- Kim jesteś?- Allyson sama zdziwiła się, że jej głos nie drżał. "Jeden oddech, drugi...trzeci".
- Nie poznajesz mnie?- Mężczyzna przechylił głowę i w tym samym momencie Ally gwałtownie zapaliła światło. Zamarła. Jej płuca zacieśniły się, nie przepuszczając powietrza, a serce łomotało, waląc w żebra.
- Christopher?- usta Ally dziwnie zdrętwiały, więc wypowiedziała to imię przerażonym szeptem. Stał przed jej biurkiem, tyłem do otwartego okna. 
- Brawo siostrzyczko. Widzę, że nie zapomniałaś swojego brata.
      Christopher był bratem Ally. Kiedyś, był on jedynym członkiem rodziny, któremu ufała brunetka. Pomagał jej w lekcjach, stawał w jej obronie, był po postu najlepszym starszym bratem. Jednak, pewnego dnia, gdy Ally miała 13 lat, Christopher po prostu zniknął. Nie mówiąc nic wcześniej, bez pożegnania, wyniósł się z jej życia. Od tamtej chwili, nic już nie było takie same. Ally wiedziała, że zostawił list, w którym wyjaśnił dlaczego odchodzi. Nigdy jednak nie zobaczyła tej kartki papieru, którą jej brat uważał za najlepszą opcję pożegnalną.  Rodzice brunetki schowali list, a jej samej kazali zapomnieć o istnieniu brata. Od tamtej chwili Allyson została jedynaczką, zupełnie jakby Christopher nigdy nie gościł w jej życiu. Ally, jednak nie zapomniała. Straciła wiele nocy, na płaczu w poduszkę. 
- Christopher...- zaczęła łagodnie. Sama nie wiedziała, co dokładnie zamierzała powiedzieć. Poparzyła na brata. Wyglądał inaczej, niż kiedy ostatnim razem go widziała. Miał krótsze włosy i lepiej zbudowane ciało. Ubrany był w biały podkoszulek i czarną marynarkę. "To dziwne"- pomyślała Ally. "On nigdy się tak nie ubierał". Allyson zapamiętała Christopher'a jako miłego, pomocnego chłopaka, ubierającego się w kolorowe koszulki i luźne spodnie. Nigdy wcześniej nie widziała go ubranego w marynarkę. Kiedyś marzyła o rozmowie z bratem, teraz się go bała i była na niego wściekła. 
- Co tu robisz, do cholery?- odezwała się cichym, złowieszczym głosem. 
- Posłuchaj, przepraszam, że zjawiłem się tak nieoczekiwanie, ale musiałem z tobą porozmawiać. 
   Wydawał się spokojny, jednak Ally zauważyła nerwowe drganie jego grdyki. Teraz, gdy zdała sobie sprawę, dostrzegła też napięcie mięśni i rąk Christophera, a także nieustanne ruchy dłoni. Jego strach dodał Ally sił. 
- Mów po co tu przylazłeś? I skąd wiesz, że jestem akurat w Cimmeri?- odezwała się Ally, czując nagły przypływ adrenaliny. Allyson w tym momencie zdała sobie sprawę jak bardzo nienawidzi brata. Nienawidziła go z całego serca, za to, że ją zostawił, że po prostu odszedł. 
-  Uspokój się Ally- powiedział to tak jak dawniej. Tak, jak robił to kiedyś. Jego słowa, sprawiły, że dziewczynę napełnił jeszcze większy ból i złość. 
- Po co tu przyszedłeś?- powiedziała już spokojniej Allyson, z trudem hamując atak paniki. 
- Przyszedłem cię ostrzec- Ally już miała zamiar coś wykrzyczeć, jednak Christopher zahamował jej wybuch, ruchem ręki.- Chodzi tu o nas. O naszą rodzinę.- Chłopak spojrzał na brunetkę. Widząc zdziwienie na jej twarzy, zaśmiał się, wręcz przerażająco.
- Niczego ci nie powiedzieli?- uśmiechnął się w jej stronę, a po ciele dziewczyny przeszedł dreszcz.
- Czego mi nie powiedzieli?- zapytała brunetka, ledwo powstrzymując się od ataku paniki. "Jeden oddech, dwa, trzy... cztery".
- Prawdy- odparł spokojnie chłopak. 
- Na litość boską, Christopher! Jak nie przejdziesz do rzeczy to obiecuję, że cię wyrzucę!- wrzasnęła dziewczyna, unosząc ręce. Zrobił krok w jej kierunku i teraz naprawdę znalazł się zbyt blisko. Ally cofnęła się i wpadła na ścianę. Uniosła pięści.
- Nie podchodź bliżej- ostrzegła go.
- Boże- westchnął.- Naprawdę mnie nienawidzisz. 
   Ally nie zamierzała za to przepraszać. 
- A czego się spodziewałeś?
- Nie rozumiesz?- przez cały czas na nią patrzył.- Nasi rodzice zataili przed nami prawdę. Posłuchaj. Musisz zastanowić się, komu ufasz. W Cimmerii wiele osób kłamie, znaczna większość. Nasza babka jest przewodniczącą w organizacji Orion- spojrzał na nią. Jego oczy były pełne żalu i rozpaczy.- Ma niepohamowaną władzę. Jedynym człowiekiem, który może ją powstrzymać, jest właśnie Nathaniel. Powinnaś mu zaufać..- przerwała mu.
- Tak jak tobie zaufałam? Nie, Christopher. Nie zgadzam się na to. Nie ucieknę bez słowa tak jak ty to zrobiłeś- spojrzała na brata. Miał spojrzenie pełne bólu. Dzisiaj, po tylu latach w końcu mogła zobaczyć się z bratem, a on chciał ją wykorzystać. Chciał aby przeszła na jego stronę. Ale jaka to była strona? Gdyby się zgodziła, nie wiedziałaby nawet na co przystępuje. Chciała znać prawdę, ale nie mogła już dłużej znosić widoku brata. 
- Wynoś się stąd Christopher!- krzyknęła.
- Ally's- powiedział łagodnie, tak jak robił to kiedyś. Poczuła, jakby ktoś dźgnął ją nożem. Nie mogła dopuścić się do wspominania przeszłości. Nie mogła. Nie teraz.
- Wynoś się- powiedziała stanowczo, ciesząc się, że jej głos nie drży. Udało się. Christopher się cofnął. Podszedł do okna i ostatni raz odwrócił się w stronę siostry. 
- Uważaj komu ufasz Ally- szepną, po czym sprawnie wyślizgnął się przez okno. 
                                                                           ***
    Pędząc długim korytarzem, Ally nawet nie zważała na to, jaki hałas powoduje. Nie obchodziło ją, to, że jest już dawno po ciszy nocnej, a ona mogła obudzić śpiących już uczniów. Pędziła prosto, przez długi korytarz, mijając szeregi drewnianych drzwi. Wiedziała dokąd idzie. Szukała ogromnych wrot, na których wystrugano scenę przedstawiającą bitwę. Ally, nie wiedziała jaka to bitwa, z pewnością nawet o niej nie słyszała. Znalazła. Ogromne wejście znajdowało się tuż przed jej oczami. Ally powoli nacisnęła klamkę, po czym weszła do środka. 
    W gabinecie nie było nikogo, oprócz dyrektorki szkoły. Isabelle siedziała przy wielkim, drewniany biurku. Była zbyt zajęta, by zauważyć w pierwszej chwili Ally. Dopiero, gdy brunetka odkaszlnęła, kobieta podniosła wzrok. 
- Witaj Ally- odezwała się dyrektorka szkoły, odkładając na bok długopis.- Co cię tu sprowadza?- zapytała z ironią w głosie dyrektorka. 
- Lucinda- odpowiedziała jednym słowem Allyson. Twarz dyrektorki pobladła. Ally sama nie wiedziała, dlaczego imię, rzekomo jej babki, tak na nią podziałało.
- Usiądź- odezwała się Isabelle. Jej głos stał się ostry i stanowczy, jakby Ally zrobiła coś złego. Dziewczyna mimo buntu, który narastał w niej z sekundy na sekundę, posłusznie klepnęła na krześle. Spojrzała na twarz dyrektorki. Teraz, gdy miała okazję przyjrzeć się jej z bliska, wydawała się być zupełnie inną osobą. Jej twarz oszpecały drobne zmarszczki, które po całym dniu odsłonił jedwabisty puder. Oczy dyrektorki zdawały się mniejsze, a pod nimi widniały dość spore wory. "Musiała naprawdę długo nie spać"- pomyślała Allyson, wciąż przyglądając się dyrektorce. 
- Allyson- odezwała się Isabelle. Mimo ostrego tonu, jej głos zdawał się być przyjazny, zupełnie jakby nie chciała przestraszyć Ally.- Skąd dowiedziałaś się o Lucind'zie?
    Ally poczuła nagły przypływ negatywnych emocji. Przyszła tu, aby się czegoś dowiedzieć, a nie po to, aby spowiadać się z wydarzeń dzisiejszego wieczoru. Coś było nie tak. Zdecydowanie nie tak.
- Do cholery jasnej!- przeklnęła głośno.- Isabelle! Przyszłam do ciebie aby dowiedzieć się o co tu chodzi. Kim jest Lucinda i Nathaniel? Dlaczego nasza szkołą przyjechała akurat do Cimmerii i dlaczego, mój brat nachodzi mnie wchodząc przez okno...- Ally zakryła usta ręką. Powiedziała za dużo, zdecydowanie za dużo. Isabelle nie powinna wiedzieć o odwiedzinach jej brata, przynajmniej na razie. W uszach dziewczyny zadźwięczały słowa, które usłyszała od Christophera: "Uważaj komu ufasz", czy naprawdę ufała Isabelle? 
- Ally?- dyrektorka posłała jej pytające spojrzenie.- Christopher był u ciebie? Ally nie znała żadnego rozsądnego pomysłu na odwleczenie tego tematu. Słowo się rzekło. "Niech to szlag..muszę zacząć uważać na słowa"- pomyślała. Musiała powiedzieć prawdę. 
- Tak- odparła cicho, jakby ze skruchą. Dyrektorka widząc dręczące ją poczucie winy, nachyliła się w jej stronę.
- Posłuchaj Ally. Dowiesz się wszystkiego co będziesz chciała, tylko obiecaj mi, że zawsze będziesz mówiła mi prawdę. Musisz opowiadać mi o wszystkim co się zdarzyło, dobrze?- Dyrektorka wpatrywała się w brunetkę pytającym spojrzeniem, zmuszając Ally do podniesienia na nią wzroku. Teraz obie patrzyły sobie prosto w oczy. "Uważaj komu ufasz"- zadźwięczało jej w głowie. Musiała zaufać Isabelle. Wydawała się szczera. Ally sama zdziwiła się słysząc swój głos.
- Zgoda.
     Na twarzy dyrektorki zagościł promienny uśmiech. Teraz kobieta wydawała się być jej najbliższą przyjaciółką. 
- A więc Ally. Czego chcesz się dowiedzieć?- zapytała kobieta, znowu zasiadając na wygodnym fotelu.
- Kim jest Lucinda?- zaczęła ostrożnie Ally. Dyrektorka westchnęła.  Po chwili zastanowienia, zaczęła mówić.
- Cóż Ally... twój brat miał rację. Lucinda jest twoją babką. Nazwisko "Dawson" przejęła po mężu. A może mówi ci coś "Meldrum"?
- Niemożliwe- Ally nie mogła ukryć zaskoczenia.- Lucinda Meldrum jest moją babcią- Isabelle lekko skinęła głową, jakby chciała potwierdzić tę informacje.
    Te słowa wciąż brzmiały dziwnie w ustach Ally. Jak to możliwe? Lucinda Meldrum była najsłynniejszą kobietą w krajowej polityce. Pierwszą kobietą kanclerzem, a potem przewodniczącą banku światowego. Doradzała prezydentom, premierom i królom.
- Więc kim jest Nathaniel?- odezwała się cicho brunetka, jakby bojąc się odpowiedzi. Dyrektorka westchnęła. Po chwili namysłu, zaczęła mówić.
- Nathanie jest...- przerwała, zastanawiając się nad odpowiedzią. - Jest to osoba owładniata rządzą władzy. Jako jedyny chce odebrać Lucind'zie sprawowanie rządów nad Orionem.
   Dyrektorka spojrzała w oczy Ally, jakby zastanawiając się ile może jej powiedzieć.
- Ally, twoja szkoła nie przyjechała do Cimmerii przypadkowo. Myślę, że powinnaś w końcu dowiedzieć się prawdy. Kiedy przebywałaś w Miami, w domu-dodała widząc niezrozumienie na twarzy dziewczyny.- Byłaś stale obserwowana. Nathaniel, dowiedziała się, że jesteś spokrewniona z Lucindą. Ty i twój brat..- przerwała. Teraz mówiła delikatniej, jakby bała się reakcji ze strony dziewczyny.- Christopher uległ obietnicom Nathaniela. Ally, musisz uważać.
     Dziewczynie zaschło w gardle, a w głowie powstał mętlik, od nadmiaru informacji. Bała się. Sama nie wiedziała kogo. Nie znała przecież Nathaniela i nie wiedziała do czego mógł być zdolny. Jednak miał wrażenie, że może ufać Isabelle. Sama nie wiedziała dlaczego, po prostu to czuła.
- Na co uważać?- odezwała się cicho, powoli ważąc każde słowo. Przed oczyma pojawiła się jej scena w lesie, kiedy ktoś ją gonił. Zaraz po niej, przypomniała sobie dziwny szept pod jej oknem, który usłyszała pierwszej nocy. "Czyli jestem obserwowana"- przeszło jej przez myśl. Na samo wspomnienie o tamtych zdarzeniach zrobiło jej się niedobrze.
- Na jakiekolwiek nieznajome ci osoby. Na dziwne zachowania. Na wszystko co wydaje ci się być podejrzane- szepnęła dyrektorka, patrząc na Ally ze współczuciem. Widząc przerażenie w jej oczach, ponownie zaczęła mówić.- Nie bój się Ally. Tak naprawdę nie chodzi mu o ciebie- przełknęła ślinę.- Chodzi mu o Lucindę..i o mnie.
- O ciebie?- Ally spojrzała na nią ze zdumieniem.- Nie rozumiem.
     Isabelle potarła skronie opuszkami palców.
- Naprawdę wieki zajęłoby mi opowiedzenie ci tej historii. Wystarczy, gdy powiem, że ja i on mamy bardzo różne poglądy na to, jak świat powinien działać. Na szczęście to ja mam wpływ na Lucindę, więc moje poglądy częściej wprowadzane są w życie. Nie zawsze robi to co jej powiem, ale często mnie słucha- wzięła filiżankę i upiła w zamyśleniu niewielki łyk- To właśnie próbuje zmienić Nathaniel.
   Ally zmarszczyła brwi, próbując poskładać poszczególne elementy układanki.
- Przepraszam, ale dalej nie rozumiem. Czego on dokładnie chce?
- Nie ma za co przepraszać. Obsesja Nathaniela jest formą obłedu. To logiczne, że nie rozumiesz- Isabelle uśmiechnęła się smutno.- Myślę, że powinnaś wiedzieć coś jeszcze.
    Ally nie była pewna, czy kolejna informacja nie rozwali jej już w połowie ułożonych elementów. Chciała jednak wiedzieć. Skoro dzisiaj dowiedziała się tylu rzeczy, następna, powinna jej tylko pomóc.
- Słucham- powiedziała już odważniej.
- Cimmeria jest ważnym ośrodkiem w organizacji Orion. To właśnie z niej wywodzą się przyszli wodzowie kraju: prezydenci..posłowie. Musisz jednak wiedzieć, że biorą się oni z samego serca szkoły. Bowiem w naszej uczelni działa pewna grupa, mająca na celu wyszkolić uczniów na najlepszych przywódców i strażników. Jest to "Nocna szkoła". Zwraca ona największą uwagę na samoobronę. I właśnie dlatego uważam, że powinnaś do niej dołączyć. Musisz umieć się bronić.
- To niemożliwe- zaprzeczyła szybko Ally.- Wracam do domu już za tydzień. Moja szkoła przyjechała tutaj tylko na miesiąc Isabelle- z roztargnienia, Ally przeszła na ty.- Nie mogę tu zostać, a przez tydzień niczego się nie nauczę.
- Posłuchaj Ally. Rozmawiałam już o tym z Lucindą i twoimi rodzicami. W Miami grozi ci śmiertelne niebezpieczeństwo. Tylko dzięki zajęciom w nocnej szkole będziesz mogła zacząć się bronić. Tylko w Cimmerii możesz być bezpieczna- powiedziała ściszonym głosem, jakby ktoś je podsłuchiwał. - Decyzja należy do ciebie Ally. Możesz wrócić, lub zostać.
- A co z moją szkołą? Mam przestać się uczyć?- wymamrotała z pogardą Ally. Nie chciała zostawiać Miami.
- Twoje oceny zostaną przeniesione do naszej szkoły. Naukę będziesz kontynuowała tutaj. Mamy naprawdę dobry poziom nauczania- odparła Isabelle.
- A co z moimi przyjaciółmi?- zapytała Ally, czując jak łzy napływają jej do oczu. Nie mogła zostawić Grece, Ashley, Trish i ...Austina. Przez ułamek sekundy przeszło jej przez myśl, co mogło by się stać, gdyby została, a  Austin wrócił do Miami. Pewnie znowu zacząłby spotykać się z Kirą, kompletnie zapominając o Ally.
- Wiem Ally, że to dla ciebie trudne. Ale musisz zacząć myśleć także o sobie. Jeśli uda ci się namówić przyjaciół, zrobię wyjątek. Dwoje twoich najbliższych znajomych będzie mogło zostać z tobą- widząc wahanie w oczach brunetki, dodała- Zastanów się nad tym, Ally. Nie musisz odpowiadać mi teraz. Masz jeszcze tydzień- zawahała się. Jednak widząc, że dziewczyna nic nie mówi, Isabelle odkaszlnęła i mechanicznie zmieniła ton.- Muszę wracać do pracy Ally. A ty powinnaś już iść. Jest już późno.
   Ally nic nie mówiąc wstała z krzesła. Podeszła do drzwi i nacisnęła na klamkę.
- Proszę, zastanów się nad tym Allyson- usłyszała za sobą, błagający głos dyrektorki.
- Dobranoc- odpowiedziała tylko.
        Gdy ogromne drzwi zatrzasnęły się za nią z cichym skrzypnięciem, Ally poczuła jak łzy zaczynają piec ją w oczy. Nie chciała tu zostawać. I jak mogła wybrać tylko dwóch przyjaciół? Nie chciała opuszczać ani jednego z nich. Powoli zaczęła osuwać się o ścianę, w rezultacie siadając na podłodze. Owinęła kolana rękoma, a łzy spływały po jej policzkach, pozostawiając smugi i rozmazując tusz. Wytarła jedną grzbietem dłoni. Jej kasztanowe loki zdawały się już nie lśnić tak jak dzisiaj rano. Teraz wszystko w niej wydawało się być smutne i przygnębiające. Nagle, z zamyślenia wyrwał ją znajomy, chłopięcy głos.
- Ally? Co ty tutaj robisz? Nie jesteś w pokoju?
    Dziewczyna otarła łzy dłonią i powoli podniosła się z ziemi. Mimo wszystkich starań włożonych w zatuszowanie smutku, chłopak zobaczył smugi pozostałe po łzach, na jej policzku.
- Austin- zaczęła. Nie umiała skończyć, gdyż głos się jej załamał.
- Co się stało?- spytał blondyn z troską w głosie, jednocześnie schylając się, by spojrzeć Ally prosto w oczy. Nie uzyskał jednak odpowiedzi. - Ally?
    Ally myślała, że zaraz straci równowagę. Owinęła ręce wokół szyi chłopaka, jednocześnie tracąc grunt pod nogami. Austin złapał ją w ostatniej chwili. Wziął ją na ręce, powoli, obchodząc się z nią delikatnie.
- Gdzie idziemy?- usłyszał delikatny szept dziewczyny, która właśnie wtuliła się w jego tors, chłonąc zapach jego perfum.
- Do pokoju- odpowiedział, równie cicho.
                                                                              ***
O mój boże. Mogę tylko to powiedzieć. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile zajęło mi pisanie tego rozdziału. Jest długi...to rekompensata za ostatnie miesiące. Mam chociaż cicha nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście? Naprawdę strasznie was przepraszam, za te moje straszne nieobecności. I... jeśli o nieobecności mowa...to, Claudii, jesteś tam? Jeju, naprawdę przepraszam, że nie odpowiedziałam na komentarze, naprawdę :( Jeśli chodzi o rozdział to...pisałam go przez dwie noce :) A potem wstaje o 12 hahah Ah, ale ja mam wenę przeważnie w nocy, gdyż w dzień ona po prostu znika. A tak a propo to jak wam minęły święta? Bo mi szybko..straaaasznie. I jeśli jeszcze chodzi o rodział to musze się przyznać, ze kilka zdań jest żywcem przepisanych z...dwóch książek. Korzystałam z nich, gdyż moja wena na ten rozdział powstała właśnie po przeczytaniu książki "Zbuntowani" Mam nadzieję, że się nie gniewacie? I jesli mowa o książce to... UWIELBIAM JĄ ! Serdecznie polecam wam ją przeczytać, gdyż jest...boziu niesamowita. Nie mogę doczekać się już kolejnej części. I przypominam także, ze mam aska na którym można mnie pospieszać z rozdziałami..uwierzcie mi..to działa. o to on: http://ask.fm/Weerruuu   iii co tu jeszcze.... chciałam wam podziękować, że jesteście. Że chce wam się czytać moje wypociny.  Jednak... szczerze mam wątpliwości, czy was przypadkiem nie straciłam. Pos postami jest coraz mniej odsłon a o komentarzach już nie wspomnę. Więc mam prośbę. Czy możecie napisać pod tym postem choć jeden komentarz? wystarczy "czytam". Jest funkcja komentowania anonimowego, więc nie powinno być z tym problemu. Boże..jak zwykle sie rozpisałam.. kończę już i ide spać. Ppapa, proszę jeszcze raz o ten jeden komentarz "czytam", naprawdę PROSZĘ.
                                                                                                                  Kocham i całuje
                                                                                                                              Weronika Love
                                                                             



czwartek, 11 grudnia 2014

rozdział 22- I zapomnij, że jesteś, gdy mówisz, że kochasz.

*narrator*
 Dla Ally trudno było się przyzwyczaić do nowego uczucia... było jej po prostu dobrze. Jak za machnięciem czarodziejskiej ręki, jej problemy odeszły na margines. Między nią a Ashley układało się tak dobrze, jak nigdy dotąd. Oczywiście Allyson nie zapomniała o Grece. Były jak siostry. Grece spotykała się z Tom'em. Chociaż czasami, gdy Ally szła z nimi korytarzem ogarniała ją zazdrość, cieszyła się z ich związku. Pasowali do siebie. Można nawet powiedzieć, że wypełniali się nawzajem. Za to Allyson.. nie rozmawiała już z Austinem. Sama nie wiedziała dlaczego. Od paru dni blondyn gdy tylko widział brunetkę na szkolnym korytarzu, posyłał jej zabójcze spojrzenie i uciekał w tłum gromadzących się uczniów. Ally za to odnalazła w Sylvain'ie bratnią duszę. Dogadywali się jak nigdy dotąd.
   Dzisiejszy dzień w szkole rozpoczął się tak jak każdy inny. Najpierw lekcja z Isabelle, potem dłużąca się godzina lekcji historii. Gdy tylko uczniowie usłyszeli dzwonek ogłaszający przerwę, praktycznie wyskoczyli z ławek. Teraz Allyson zmierzała w kierunku szafki po książki na francuski.
- Masz zamiar ciągle mnie unikać?-usłyszała za sobą.
- Co?- odpowiedziała i gwałtownie się odwróciła. Wśród uczniów na korytarzu, był Austin. Stał na tyle blisko brunetki, że gdy ta się odwróciła praktycznie stykali się nosami.
- Ewidentnie mnie unikasz Allyson- westchnął blondyn patrząc w wielkie, brązowe oczy dziewczyny.
- Ja? Ja? Zastanów się co ty mówisz!- Ally krzyknęła na tyle głośno, że zwróciła na siebie uwagę kilku przechodzących uczniów.  Chciała wybuchnąć gniewem i wykrzyczeć wszystko co Austin zrobił. To, że traktował ją jakby była niewidoczną i to, że ma uczucie, jakby zabawił się nią jak lalką, a potem zostawił. W ciągu chwili zaczęły buzować w niej wszystkie uczucia. Miała ochotę walnąć chłopaka z całej siły. Chciała uciec, krzyczeć i tupać nogami. Nie zrobiła jednak nic. Stała po prostu i w jednym momencie prawie się rozpłakała. Ale nie. Nie mogła. Musiała zachować kamienną twarz aby nikt, zupełnie nikt nie dostrzegł tego, że Allyson Dawson także ma uczucia. Nie po to przecież przez te wszystkie lata budowała swoją reputację silnej i niezależnej dziewczyny, vice przewodniczącej szkoły, aby teraz pokazać wszystkim, że to tylko maska. Nie chciała zdejmować tej maski, nie chciała być inna niż wszyscy.
- Doskonale wiem co mówię- wyszeptał Austin i pociągną Ally za rękę tak gwałtownie, że dziewczyna prawie się wywaliła. Zachowała jednak równowagę. Po chwili biegu dziewczyna zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że chłopak ciągnie ją w kierunku schowka na szczotki. Jej obawy się sprawdziły, gdyż blondyn praktycznie wepchną brunetkę do środka. Austin zakluczył drzwi i zapalił światło.
- Zwariowałeś!?- krzyknęła brązowooka.- Nie będę tu z tobą siedzieć! Z takim pajacem, idiotą, debilem, nie mam zamiaru spędzać czasu! Mam cie dość! Serdecznie dość!
- Uspokój się Ally- powiedział spokojnie chłopak.- Zdaje mi się, że już ode mnie odpoczęłaś, więc mogłabyś poświęcić mi choćby parę minut.- Na dziewczynę te słowa zadziałały jak zaklęcie. Nie miała już ochoty krzyczeć. Stała. Przymrużyła oczy i po prostu stała.
- Słucham- szepnęła i założyła ręce. Austin był najwyraźniej zdziwiony, nagłą zmianą reakcji Ally, gdyż przez chwilę stał nic nie mówiąc, wpatrując się w brunetkę. Po chwili jednak chłopak oprzytomniał.
- Ally..posłuchaj. Widzę, że ewidentnie coś cię łączy z Sylvain'em. Jeszcze nie dawno myślałem, że..- przerwał. Musiał pomyśleć. Spuścił wzrok z dziewczyny i przekierował go na podłogę.- że, jesteśmy przyjaciółmi.- Dokończył. Ally zamknęła oczy. Gdy blondyn wypowiedział te słowa, ona poczuła ukucie. Dosłownie, jakby coś ostrego wbijało jej się w płuca i powoli zaczynało tłumić jej oddech, który z sekundy na sekundę stawał się coraz płytszy.
- Ally?-usłyszała po chwili.- Wszystko w porządku?
  Otworzyła oczy. Blondyn stał nad nią, patrząc tymi wielkimi, brązowymi oczami wprost w jej źrenice.
- Tak, czemu pytasz?- zapytała i szybko zamrugała oczami.
- Jesteś strasznie blada.. Nie wyglądasz najlepiej..- nie dokończył, gdyż dziewczyna szybko mu przewała.
- Wszystko jest w porządku Austin. Czuję się dobrze. Zakręciło mi się tylko w głowie. Ostatnio często tak jest- chciała skończyć, ale do głowy przyszła jej jedna sugestia, która mogła zaboleć chłopaka.- Wiedziałbyś, gdybyś przez ostatni czas mnie nie unikał.
   Trafiła w samo sedno. Chciała, aby cierpiał, tak jak ona to robiła. Popatrzyła się dumnie w stronę chłopka. Nie widział jej despotycznego spojrzenia. Patrzył się na ziemię, z miną zbitego psa i tępym wzrokiem. Jej arogancki plan się udał, jednak teraz widząc w jakim stanie się znalazł, ogarnęła ją litość. Miała ochotę go przytulić, ale nie mogła. Nie byli już nawet przyjaciółmi. Podeszła do niego. Powoli, jakby bała się jego reakcji. Niespodziewanie on złapał ją za rękę.
- Ally. Nie chcę cię stracić, ale wiem, że jeśli za bardzo się zbliżę to tak się stanie. Dla tego wolałem się odsunąć. Nie chcę żyć w świadomości, że zastąpiłaś mnie kimś innym, ale nie oczekuję, że zasłonię ci cały świat. Zależy mi na tobie i zrobiłbym wszystko, aby cie chronić. Wystarczy mi, że będziesz blisko, proszę- przerwał. Spuścił wzrok z brunetki i przez parę sekund się nie odzywał.- Wiem, że jestem idiota mówiąc to, ale.. wystarczy mi przyjaźń Ally. Nie chcesz ze mną być, wiem. I wiem, że to co robiliśmy było głupie. Ale chcę być twoim przyjacielem. Nawet jeśli będę musiał znosić tego przebrzydłego francuza.
                                                                     ***
   - Ashley.. pomóż.- Ally i jej przyjaciółka siedziały właśnie na łóżku, w pokoju blondynki. Brunetka zaraz po rozmowie z Austinem ruszyła do przyjaciółki, aby opowiedzieć jej wszystko ze szczegółami.
- Ally' usiu- zaczęła blondynka. Mimo niepokoju przyjaciółki i widocznego jej zmartwienie, ona sama nie mogła zachować powagi. Cieszyła się. Od wielu tygodni chciała aby Ally i Austin się pogodzili, a co dopiero zaprzyjaźnili. Właśnie dlatego w zaistniałej sytuacji, ciężko było jej ukrywać uśmiech.- Kochana. Jeśli mam mówić szczerzę, to nie wiem, czy jestem w stanie ci pomóc. Doskonale wiesz, że w cale nie jestem za waszymi, kolejnymi sprzeczkami o głupoty. Nie zrozumiesz mnie, bo stoisz po przeciwnej stronie. Zawsze szukałaś, choćby najmniejszego pretekstu do kłótni. Zwłaszcza z Austinem, po tym co ci zrobił. Myślę, że może jednak powinnaś mu odpuścić. Zależy mu na tobie.
  Nastała chwila ciszy. Nie była ona długa, jednak zaniepokoiła Ashley.
- Nie wiem.- odpowiedziała cicho Ally, wgapiając się w jeden punkt.- Na prawdę nie wiem. To dziwne uczucie. Zawsze wszystko wiedziałam. Nie widziałam sytuacji bez wyjścia. A teraz?- brunetka gwałtownie skierowała wzrok na przyjaciółkę.- Ashley,ja nie lubię nie wiedzieć!- krzyknęła z nienacka. Widząc stan w Ally, blondynka powoli usiadła na łóżku, tuż obok brązowookiej.
- Tak to jest kotku. Chłopcy nawet najmądrzejszych potrafią wprowadzić w niewiedzę- westchnęła Ashley, przytulając przyjaciółkę i delikatnie głaszcząc ją po głowie.
                                                                  ***
Witajcie misie ! A więc chciałam was poinformować, że szczerze nienawidzę nauki. A na dodatek z wzajemnością. Przepraszam, ze się nie odzywałam (nawet w komentarzach, za co przepraszam podwójnie) ale musiałam nadgonić trochę oceny. W końcu już niedługo wystawianie ocen :( Szczególnie przepraszam ciebie Claudi (albo Patrycja :p ), ponieważ ty tak pięknie się rozpisałaś, a ja klop i nie odpisałam. Przeeepraszam bardzo. Ale czytam ! Przyrzekam, że gdy tylko jakiś komentarz (mile widziany) zawita na moim blogu, tuz pod rozdziałem to od razu go czytam. Jeszcze raz za to przepraszam i obiecuję poprawę. Będę odpisywać! Dla nieufających- nie opuszczam bloga, tak jak pisałam pod ostatnim postem. Po prostu... piszę w każdej wolnej chwili, a mam ich po prostu mało.
 A tak zmieniając temat tooo..sooo... już niedługo święta :)))) Co chcecie dostać? Podzielcie się tym ze mną a chętnie przeczytam :) Ja ... chce telefon..bo, jestem tak uzdolniona, że rozbiłam moje dwa... brawo mi (Y) I to jeszcze w tym samym miejscu. Aj aj aja rozpisałam się, a jutro trza do szkoły wstać. Więć papapap, czekam na komentarze, moi kochani <3 i przy okazji, dobranoc :) Nie gniewacie się ?

sobota, 11 października 2014

rozdział 21- Jeżeli kochasz, czas zawsze odnajdziesz, nie mając ani jednej chwili.

*Ally*
Lekcje. Lekcje, lekcje i jeszcze raz lekcje. No tak.. w końcu dzisiaj trzeba wziąć się do roboty. Mimo ostatnich zdarzeń szkoła dalej nie daje o sobie zapomnieć. To mnie czasem tak irytuje. Ale chyba każdy musi się z tym uporać samodzielnie. 
  Dzwonek! Tak, w końcu! Nareszcie mogę wyjść z ławki. To takie miłe uczucie. W końcu mogę zacząć jakoś żyć. O ile te ciągłe ucieczki od jakiś osiłków mogę nazwać życiem. Ciągłe ukrywanie się.. strach. Kurcze! Chciałabym się w końcu dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Zdaje mi się, że tkwię w poskręcanej pętli, która z dnia na dzień coraz bardziej się zaciska. 
*narrator*
  Minęła godzina, potem dwie. Ally siedziała w swoim pokoju. Nic nie robiła. Patrzyła się tylko w sufit, jakby to on miał znać każdą odpowiedź na pytanie. Nagle zebrała się w niej złość, tak silna, że kopnęła z w ścinę nogą.
- Ał!- krzyknęła. "Wyżywanie się na ścianach to nie jest jeden z najlepszych pomysłów."- przeszło jej przez myśl. Spojrzała znowu w górę, tym razem jej wzrok zatrzymał się na regale z książkami, który wisiał tuż nad łóżkiem. Stał na nich równy rząd książek. Był mniejsze, większe, te grubsze i trochę cieńsze. Jednak jedna z nich wyróżniała się od innych. Była ona gruba. Nawet bardzo gruba. Ally sama z siebie nigdy by jej nie przeczytała. Teraz jednak, sięgnęła właśnie po tę książkę. Delikatnie przetarła jej okładkę z kurzu. Widniały na niej złote litery, które wspólnie układały się w napis. "Wiersze Jana Twardowskiego"- przeczytała na głos Ally. Otworzyła ją na 106 stronie.
"Kasiula
Nie płacz w liście,
Nie pisz, że los ciebie kopnął,
Nie ma na ziemi sytuacji bez wyjścia.
Kiedy Bóg drzwi zamyka,
to otwiera okno.."- Przeczytała na głos Ally. Dziewczyna nigdy nie lubiła czytać jakichkolwiek książek, nie wspominając już o wierszach. Od czasu do czasu na lekcjach przerabiali jakieś pojedyncze wierszyki. Nigdy żaden jej nie zainteresował. Twórczość Jana Twardowskiego także już znała. Nigdy nie zastanawiała się głębiej nad jakimkolwiek sensem jego wierszy. Teraz..teraz było inaczej. Sama już nie wiedziała, czy przeżyła w tym miejscy jakąś przemianę? Albo tylko jej się tak zdawało. Odłożyła książkę na bok. Wstała. Chciała wyjść z pokoju aby poszukać Grece lub Ashley, kogokolwiek. Jednak po drodze nie zauważyła drobnej, szklanej buteleczki. Nadepnęła na nią bosą stopą, a małe naczynie roztrzaskało się na kawałeczki.
- Kuźwa wasza!- krzyknęła na całe gardło brunetka. Podskakując do łóżka na jednej nodze.
- Nie bluźnij tak- usłyszała za sobą kojący, francuski akcent.
- Nie bluźnie. To nie przekleństwo. A nawet jeśli to słyszałeś, że przeklinanie, łagodzi ból fizyczny?- Odparła głośno brązowooka, ukradkiem zerkając na czerwoną plamę krwi pozostałą na dywanie.
- W takim razie przeklinaj do woli. Twoja noga nie wygląda za dobrze- Odparł francuz i po woli podszedł do brunetki.
- Dziękuje za pozwolenie- westchnęła dziewczyna. Po chwili jednak doszło do niej, że Sylvain nie przyszedł by do niej...tak po prostu. Musiał mieć w tym jakiś cel.- A tak właściwie to po co tu jesteś?- po chwili zapytała.
- Czyż zabronisz mi odwiedzać cię bez zapowiedzi i bez żadnego argumentu? Rozumiem, że w XXI wieku jest to rzadkością, ale we Francji tak własnie robimy- mówiąc to uśmiechną się słodko.
- Hah..- zaśmiała się Allyson.- Co jeszcze takiego robicie we Francji?
- Cóż.. Moja droga, w moim kraju jest bardzo dużo innych obyczajów. Myślę, że by ci się tam spodobało.
- Czy ty właśnie proponujesz mi wspólny wyjazd- zaśmiała się brunetka.
- Możemy to tak nazwać. Ale wyjazd może odbyć się dopiero w tedy, kiedy dwie strony będą na "tak", więc?- Chłopak uśmiechnął się uroczo.
- Może.. Nawet jeśli to ja za kilkanaście dni już wracam do domu. Kończy się miesiąc i razem z nim nasz projekt szkolny. Będziemy musieli wracać do domów. Ja, Trish, Grece, Ashley, Austin...- przerwała, widząc budującą się na twarzy Sylvaina złość na dźwięk imienia blondyna.
- Austin..- powtórzył z irytacją brunet.- Co tam u niego?- Ally nie wiedziała, że Sylvain jest tak świetnym aktorem, że w przeciągu sekundy potrafił zakryć nienawiść do blondyna zamieniając ją na udawaną troskę
- Nie wiem.- Dziewczyna szybko odpowiedziała.- Nie rozmawiałam z nim.- Mówiąc to Ally dostrzegła, że mięśnie francuza rozluźniają się, jakby nagle w jego ciele zapanował spokój.
- W takim razie.. może zajmijmy się twoją nogą? Zaraz się mi tu wykrwawisz.- Allyson skrzywiła się na widok zakrwiawionej stopy.
- Tak-odparła.- To dobry pomysł.
                                                          ***
Więc...misiaczki... Bardzo ale to bardzo przepraszam :( Możecie mi nie wybaczyć.. Przepraszam was najbardziej jak tylko umiem. Wiem, że jestem okropna i nawaliłam. Pzwalam wam za to mnie powyzywać od czarownic. Jest mi niezmiernie przykro, że rozdział pojawił sie tak późno, ale nie miała ani troche weny. Zero, kompletne zero. Mam nadzieję, ze ona już niedługo wróci. Nie wyobrażam sobie życia bez tego bloga :( A jeszcze bardziej nie wyobrażam go sobie bez moich czytelników- czyli was. Mam przynajmniej nadzieję, że moja klasa humanistyczna zadziałało chodź odrobinkę na styl mojego pisania i nie jest on najgorszy. Jeszcze raz przepraszam. A tak  w ogóle, to może podzielicie się zemną co u was słychać? Kocham was.
                                                                                                                          Weronika Love




  

piątek, 25 lipca 2014

rozdział 20- Odważni nie żyją wiecznie, lecz ostrożni nie żyją w cale.

*narrator*
   Ally miotały różne emocje. Sama nie wiedziała do końca czy powinna się bać, czy może wykazać się odwagą i nie okazywać ani odrobiny strachu? A może żadne z wymienionych rzeczy nie było właściwe? Ally, mimo wielu prób, które podejmowała z wielkim wysiłkiem, nadal nie umiała określić co się właściwie stało. Z jednej strony stał Sylvain, który niczym rycerz na białym koniu uratował ją od... czegoś. W sumie nie wiedziała nawet od czego. Nie miała pojęcia jakie zagrożenie mogło ją spotkać w lesie. Niby było przerażająco i strasznie, jednak.. nadal nie wiedziała co dokładnie stało się ostatniej nocy. Tak czy siak, w niczym nie przypominało to bajki, więc rycerz na białym koniu to raczej kiepski przykład. Brunetka sama nie wiedziała już co ma o tym wszystkim myśleć. Sylvain.. jeszcze parę godzin temu mogłaby śmiało powiedzieć, że ten chłopak jest jej kompletnie obojętny.. jednak teraz wiele się zmieniło. W końcu on ją uratował. Nie można takiego czynu, od tak, zrzucić na margines i udawać, że nic się nie stało. Nawet jeśli, to i tak prędzej czy później odbiło by się to echem i nie dało o sobie zapomnieć.
   Wracając do rzeczywistości. Co się stało po tym, gdy Ally pozostawiła Sylvain'a w lesie? No cóż, nic ciekawego. Ally dołączyła do Austina uważnie omijając temat dotyczący dzisiejszej nocy. Przecież to miała być tajemnica... Austin z początku nie dawał za wygraną i niczym rzep który uczepił się psiego ogona, nie chciał zmienić tematu. Jednak widząc zmęczenie jak i znużenie brunetki, odpuścił i postanowił zapytać o to kiedy indziej. Dotarli do Cimmeri i każdy poszedł w swoją stronę. Ally opuściła Austina tak szybko, że chłopak nie zdążył wyszeptać nawet tradycyjnego "pa, do zobaczenia".
   Teraz leżała cicho w łóżku, z szeroko otwartymi oczyma. Mimo znużenia, myśli krążące po jej głowie nie pozwalały Ally zasnąć. Minęło dość sporo czasu od kiedy położyła się do łóżka. Na początku tylko przekręcała się z boku na bok, bezsilnie zamykając oczy, które i tak po chwili same się otwierały. Kiedy w końcu odpuściła już z próbami zaśnięcia, w całości pogrążyła się w myślach. To wszystko dzieje się tak szybko. Nawet za szybko. Ally nie potrafi złapać oddechu między nowymi zdarzeniami. Od czasu, gdy znalazła się w Cimmerii, jej życie tak gwałtownie uległo zmianie. Wcześniej żyła jako zbuntowana nastolatka z chłopakiem u boku i trzema przyjaciółkami. Własnie... Ashley. Tak dawno nie rozmawiały. W tym właśnie momencie poczuła jak bardzo jest jej brak przyjaciółki. Z Grece zaprzyjaźniła się już na dobre, a z Trish często żartowała na korytarzach, ale Ashley? Niby wymieniały ze sobą kilka zdań w klasie, ale to nie to samo co kiedyś. Koniecznie musi porozmawiać z nią jutro...
    Otworzyła oczy. Było już jasno. Czy to możliwe, że zasnęła? Gwałtownie spojrzała na zegarek, była 6 rano... Dzisiaj był... poniedziałek. To znaczy, że Ally jak uczciwa uczennica musi wyruszyć na lekcję. Ba! Przydało by się nawet kilka razy pozgłaszać! Przecież trzeba zachować tą normę codzienności i udawać, że nic a nic się nie stało. Do pobudki innych uczniów miała jeszcze dość sporo czasu. Reszta młodzieży budziła się przecież o 7 rano. Ally usiadła na łóżku. Spojrzała, na leżącą obok Grece. Spała tak smacznie. Brunetka po cichu wstała z łóżka. Otworzyła drzwi. I udała się do pokoju numer 15.
  Stanęła przed dużymi, drewnianymi drzwiami, które niczym nie różniły się od innych drzwi, które znajdował się na korytarzach Cimmerii. Delikatnie stuknęła w nie palcem. Nic. Wiec powtórzyła czynność. Usłyszała ciche kroki. Po chwili zgrzytnięcie i już po chwili stała przed nią dziewczyna o długich blond włosach i jasnych oczach.
- Cześć, Ashley, mogę wejść?- zapytała nieśmiało brunetka z wystraszony spojrzeniem. Bała się reakcji przyjaciółki.
- Wchodź.- odparła obojętnie blondyna, zamykając za Ally drzwi.
Pokój Ashley nie różnił się zbytnio od pokoju Ally i Grece. Ściany były pomalowane na ten sam kolor, a przy ścianie stały dwa podobne łóżka. Trish nie było. Oba łóżka były równo zaścielone, zupełnie tak, jakby nikt dzisiaj na nich nie spał.
- Gdzie jest Trish?- zapytała już trochę głośniej Ally.
- U Sylvaina- padła szybka odpowiedź. Słysząc te słowa Ally poczuła.. coś. Nie umiała tego dokładnie określić. Mogła to być zazdrość, jednak nawet gdyby, to sama, w życiu by się do tego nie przyznała.
- Co? To.. - przerwała na chwilkę, alby złapać oddech.- To oni się spotykają?- jej ton głosu momentalnie spadł o kilka stopni. Ściszyła go na tyle mocno, że Ashley ledwo ją zrozumiała.    
- Nie.- Odparła szybko blondynka.- Oni się tylko przyjaźnią.- W tym momencie Ally poczuła ulgę, Nie byłą sam pewno czym była ona spowodowana. Potem zapadła cisza. Nikt nie chciał odezwać się pierwszy.
- Ahley... Czy ty jesteś na mnie zła?- delikatnie zaczęła Ally. Momentalnie twarz blondynki poczerwieniała, jej usta wykrzywiły się w grymas, a pięści zaczęły zaciskać się tak mocno, aż długie paznokcie Ashley, powoli zaczynały wbijać się jej w skórę.
- Nie Ally, nie jestem zła. Tylko jestem cholernie wkurzona na ciebie. Zostawiłaś mnie z Trish, kiedy tylko zaczęłaś rozmawiać z Austinem. Ty i Grece już przestałyście się do mnie odzywać. Nie rozumiesz, że przyjaciółki tak sobie nie robią? W sumie to nie wiem nawet, czy jestem wściekła czy po prostu cholernie smutna. Myślałam, że zawsze będziemy nie rozłączne, a ty po prostu się ode mnie oddalasz. Czy..- przerwała na chwilkę, uspokajając ton głosu.- Czy ty zastąpiłaś mnie chłopakami?- zapytała, jednak już  spokojnie, jednocześnie spuszczając wzrok.
- Ashley... To nie tak zrozum. Ja .. ja.. - przerwała. Sama nie wiedziała czemu tak robiła. A kłamstwa w tych okolicznościach nie były dobrym pomysłem.- Ja przepraszam. Nie chciałam. Wiedz tylko, że nie zastąpiłam ciebie i nigdy bym tego nie zrobiła. Jesteś dla mnie jak ... siostra. Zawsze byłaś. Nie chcę cię stracić tak jak straciłam kiedyś Rachel. Wiem, że możesz mi nie wybaczyć, ale..- nie zdążyła dokończyć, ponieważ Ashley usiadł obok niej, przerywając jej w połowie zdania.
- Siostry sobie wybaczają.- Blondynka uśmiechnęła się lekko, obejmując ramieniem brunetkę. Już po chwili Ally odwzajemniła uścisk.
- Kocham cię siostrzyczko- wyszeptała brązowooka.
- Ja ciebie też- usłyszała odpowiedź.
                                                                            ***
 No hej moje kochane misie. Wiem, ze rodział to jest naprawdę badziewny, ale nic innego o tej godzinie mi nie przychodzi do głowy. Wiem, zę dawno mnie tu nie było, ale ... no cóż wyjechałam. Byłam na Malcie i kiedy tam wyjeżdżałąm myśłąma, że będzie internet i tam napisze rodzział ale tam nie było wi-fi :( Nie miałam jak pisać, dlatego rozdział jest tak straaaaaasznie późno :( Przepraszam was mocno... Jadę jeszcze do Tunezji, ale tam biorę internet bezprzewodowy, więc teraz już nie będzie opóźnień. Idę spać, więc dobranocki kochani,. Aaaa jeszcze chwila. Jak wam mijają wakacje? Bo mi za szybko :/ Ale ogólem nie jest źle, bo pogoda jest ładna, nie powiem :) jezu ja jestem nie wyspana to gadam bzdury, bzdurstwa gadam.. taka rymowanka jeeee, dobra dość. No i mój ask, będę wam go dawała ciągle, abyście pamiętali, że mnie możecie tam pospieszać no i oczywiście w komentarzach też http://ask.fm/Weerruuu - ask. nO i co jeszczeee. Ten rozdział pisałam wcześniej (początek) a dzisiaj środek i koniec, tak na szybko, więc wiem, że jest okropny :( Ale obiecuje, ze następny będzie lepszy . A dzisiaj przy pisaniu towarzyszył mi mój kocio <3 Lubicie kotki? bo jaa kocam mojego. Dużo osób ich nie lubi :( a mój jest takii milusi, zwłaszcza o 5 rano gdy jest głodny to mnie tak słodko budzi rycząc na cały dom <3 Ah, taki kochany <3 Ale tak na prawdę to i tak go kocham. No dobra ja ide, bo zaczynam dadać bez sensu to paaa misie kocham was <3
 Weronika Love
a tu taki mój kotek, który poznaje co to jest lustro ;) 

wtorek, 3 czerwca 2014

rozdział 19- Czy widzisz, że w naszym życiu zawsze przeważały pytania?

Wyszeptał tylko jedno słowo:
-Uciekaj...
*narrator*
Ally jakby zamurowało. Nie potrafiła ruszyć żadną z kończyn. W sumie można śmiało powiedzieć, że w jednym momencie straciła odwagę, jak i poczucie bezpieczeństwa. Stała w jednym miejscu wpatrując się w starszego człowieka, kryjącego się pod płaszczem nocy. Nie wiedziała ile minut minęło, dawno straciła poczucie czasu. Wiedziała tylko tyle, że nic się nie stało. Było zupełnie cicho. Nie słyszała nic poza własnym oddechem. Więc co znaczyło "uciekaj" wypowiedziane z ust mężczyzny? Przecież... nic się nie działo i nic nie zapowiadało aby coś miało się stać. Stali tak oboje, ledwo dostrzegają siebie nawzajem.
- Uciekaj! Słyszysz?- krzyknął nagle staruszek.- On w każdej chwili może tu przyjść!- dokończył.
- Ale... kt..- Ally nie zdążyła dokończyć pytania. W jednej sekundzie stały się trzy rzeczy. Staruszek upadł na ścieżkę, zza drzew wyłoniły się dwaj dorośli mężczyźni, a Ally ktoś z hukiem powalił na ziemię. Brunetce ktoś przytrzymał dłonią usta, a drugą ręką złapał za ręce i w takiej pozycji wczołgał się za krzaki, jakby starał się aby nikt ich nie usłyszał, ani nikt ich nie zobaczył. Wszelkie próby krzyku, przeprowadzane przez dziewczynę, szły nadaremno. Potężna dłoń nadal zakrywała jej usta i nie pozwalała nawet na najcichszy jęk. Ally słyszała rozmowy dwóch mężczyzn. Nie rozumiała o czym mówili,byli stanowczo za daleko. Po chwili słyszała już tylko kroki i niespokojny oddech kogoś, przez kogo była przetrzymywana. Później nie słyszała już nic. Najwidoczniej mężczyźni musieli sobie pójść. Wstrzymała oddech, aby upewnić się, że już nic nie słyszy. Cisza. Głucha i pusta cisza zapanowała w około. Nawet osoba która ją teraz przetrzymywała musiała wstrzymać oddech... lub umrzeć. Ale sądząc po tym iż jego dłonie nadal zaciskały się na ciele brunetki, można wykluczyć drugą wersję.
- Poszli.- Ally usłyszała nagle. Otworzyła szeroko oczy. Poczuła przyjemne rozluźnienie, gdy dłonie chłopaka puściły jej ręce i przestały zaciskać się na jej ustach. Usiadła. Chłopak, który jeszcze przed chwilą boleśnie przetrzymywał jej ręce, wstał i wyciągną dłoń w jej kierunku. Złapała ją. Wstała i stanęła twarzą w twarz z... Sylvain'em.
- Sylvain?-zapytała głupio brunetka.-  Co? Co? Co się tu do cholery jasnej dzieje! Co to było!? Kim oni byli?!- zaczęła krzyczeć jednocześnie wymachując rękoma.
- Uspokój się Ally! Nie wiem. Wyszedłem się przejść, usłyszałem jak ktoś tu chodzi. Zobaczyłem mężczyzn z bronią a potem ciebie. Nie chciałem... aby ci się coś stało. Nie wiedziałem co robić, więc zrobiłem to, co według mnie było w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem-powiedział na jednym tchu chłopak.
- Ale...
- Nie wiem.- Zakończył temat Sylvain, jednocześnie przerywając wypowiedź brunetki.
Cisza. Znowu nastała ta cholerna cisza. Ally nie lubiła ciszy. Wolała, gdy w okół niej dużo się działo. Jednak ostanie wydarzenia w porównaniu z teraźniejszą ciszą były dla niej istnym koszmarem.
- Ally?- odezwał się nagle czyjś głos, brzmiący melodyjnie i wybawczo. W pierwszej chwili Ally nie umiała go rozpoznać. Lecz już po chwili zorientowała się, że tuż obok niej i Sylvain'a staną Austin.
- Austin. Hej. Co tu robisz?
- Ally! Głupio się pytasz! przecież mi niedawno uciekłaś i... teraz jesteś tutaj.. no z nim.- Odparł oschle Austin widząc Sylvaina, stojącego przy brunetce.
-Witaj Austin.- Odparł francuz, lekko się uśmiechając. Sztuczność w jego głosie można było wychwycić z dziecinną łatwością.
- Austin, proszę, wracajmy do Cimmerii, ok?- odporała nagle Ally, zupełnie wykończonym głosem.
- Ok, Ally.- Uśmiechną się do dziewczyny Austin.
- Idź, Ally zaraz cię dogini- odparł nagle Sylwain, jednocześnie przytrzymując Ally za ramię. Austin posłał mu groźnie spojrzenie, jednak po chwili ruszył przed siebie. Gdy tylko postać chłopaka zniknęłą w ciemności, Sylvain przyciągnął do siebie Ally i wyszeptał:
- Ally, nie zależnie co się będzie działo i kto będzie o to pytał, nigdy ale to nigdy nie mów nikomu co i kogo tu dzisiaj widziałaś.
                                                                 ***
Hejcia hejcia. Wiem, wiem, zawaliłąm... i to ostro! Ale już wyjaśniam. Więc, po prierwsze kiedy jakieś dwa tygofdnie temu napisałam rozdiał to calusieńki mi się usunął -,- tępy blogspot ! Żeby to był pierwszy raz... ale nie... to był chyba z 3! Ale nie ważne... teraz są poprawy ocen i ostatnie moje dnie wyglądały na zakuwaniu :/ Dzisiaj gdyby nie komentarze Claudi to ja bym tego posta dodawała do 16 czerwca... czyli do wystawienia ocen. Ale jest! Taki króciutki, ale zawsze coś. Daję wam o sobie znać i wiedzcie, ze mimo iź rozdziały nie pojawiają się często ja nigdy nie zapominam o tym blogu. NIGDY. Czytam te wszystkie komentarze i aż sama siebie oczerniam w myślach, że tak go zaniedbuje :C Dobra, lece się uczyć do fizy :/ Głupia fiza... No i jak tam u was w szkole? Jakie średnie? Uuuu mnie... nie tak najgorzej, jeśli poprawię kilka sprawdzianów (mam tydznień... brawo mi, że wszystko na ostatnią chwilę) to może będzie pasek... ody :) No to.. przepraszam was bardzo i oznajmniam, że po 16 czerwca jestem cała wasza! A na razie... papapap jeszcze do 16, spróbuję coś potworzyć :)) pappap kochammm was miśki, dropsy i cukiereczki :*****
                                                                                                                 Weronika Love
P S Jak coś to za błędy z góry przepraszam, ale ten rozdział powstał w pośpiechu w przerwie w uczeniu i był nie sprawdzany.

sobota, 26 kwietnia 2014

rozdział 18- Potrafimy kochać i marzyć, więc wszyscy jesteśmy zwycięzcami.

*narrator*
- Austin...- ich pocałunek przerwał cichy szept brunetki, która powoli odsunęła się od chłopaka. Zapanowała głucha cisza. Blondyn patrzył się na dziewczynę pytającym wzrokiem. Po paru minutach ciszy, Austin znowu przysuną się do brunetki, delikatnie ją całując. 
- Austin...- powtórzył się szept dziewczyny. Teraz to chłopak odsunął się od Ally. 
- Co?!- zapytał dość głośno, poirytowanym już głosem. 
- My... nie powinniśmy. Nie możemy.- Jej głos był tak cichy, że mimo panującej w okół ciszy, chłopak ledwo mógł ją usłyszeć. 
- Czemu?- usiadł na łóżku wpatrując się w dziewczynę. 
- Bo... Ty jesteś z Kirą. My jeszcze niedawno się nienawidziłyśmy, a teraz.... no wiesz. To nie za szybk...- nie zdążyła dokończyć, ponieważ Austin złapał ją za rękę ciągnąc na łóżko. Już po chwili dziewczyna upadła na materac. Blondyn wylądował na dziewczynie. 
- Nie jestem już z Kirą. Zerwałem z nią tuż przed wyjazdem do Cimmeri. I dla mnie nie jest za szybko. A nawet jeśli to nie ma znaczenia.- Chłopak nadal leżąc na brunetce, ponownie ją pocałował. Tym razem Ally nie stawiała oporów. Dziewczyna oplotła nogami nogi blondyna. Nie wiedziała co zrobić do końca z rękoma, więc postanowiła położyć je na głowie Austina. Było jej dość ciężko wykonać ten ruch, ponieważ chłopak leżąc na niej, uniemożliwiał jej czynność. Po chwili jednak poczuła pod palcami miękkie włosy chłopaka. Zanurzyła w nich palce, delikatnie je przeczesując. Wiedziała, że spodobało się to blondynowi, gdyż przez pocałunek przedarł się jego delikatny uśmiech. Nagle poczuła coś dziwnego. A dokładnie w swoich ustach. Austin delikatnie wsunął swój język do jej buzi. Jeszcze nigdy nie całowała się z języczkiem. Na początku poczuła się nie komfortowo, jednak po chwili zaczęło jej się to podobać. Nawet bardzo. Minęło trochę czasu... w sumie oboje już dawno stracili jego rachubę. Jednak Ally leżąc pod ciężarem chłopaka miała ograniczony dostęp powietrza. Po woli zaczęło jej brakować tlenu. Odsunęła się delikatnie od blondyna, jednocześnie łapiąc oddech. Austin spojrzał na dziewczynę trochę zdziwionym wzrokiem jednak po chwili na na jego twarzy zagościł szarmancki uśmiech. Trochę zdziwiona dziewczyna zaczęła obserwować jego ruchy. Chłopak zsunął się na dół. Zatrzymał się przy pęmpku, po czym delikatnie zaczął podwijać bluzkę dziewczyny. 
- Co ty robisz!?- zaprotestowała brunetka gwałtownie podciągając bluzkę na dół. 
- Spokojnie. Nic złego bez twojej zgody nie zrobię. Ale teraz mi zaufaj- spojrzał błagalnym spojrzeniem na brunetkę. Na Ally podziałał ten sposób, gdybyż po chwili odsunęła ręce. Austin ponownie podwiną koszulkę dziewczyny, tym razem do połowy. Delikatnie przyłożył swoje usta do brzucha brunetki. Najpierw powoli i czule całował jej brzuch. Kiedy już zaczęło go to nudzić, wkręcił się językiem w pępek brunetki, powodując, że przez ciało dziewczyny przeszła fala dreszczy. Chłopakowi spodobało się to jeszcze bardziej. Gdy powoli zaczął wyżej podnosić bluzkę dziewczyny, ponownie napotkał opór.
- Austin. Nienawidzę zachowywać się jak dorosła... ale..- urwała spoglądając na blondyna. Ten podniósł się i usiadł na łóżku, opierając się plecami o ścianę.
- Wiem. Przepraszam.
- Ok... - cicho odrzekła- Krtó.. która.. jest godzina?- wyszeptała po pewnym czasie ciszy. Austin podniósł głowę spoglądając na zegarek.
- Szósta...- odparł cicho.
- Będziemy tu siedzieć aż do ósmej?- zapytała kpiąco brunetka.
- Nie... poczekamy tylko, aż zakochana para się obudzi i... w tedy może pójdziemy do twojego pokoju i tam się przebierzesz?- Pokiwała tylko głową. Ally kompletnie już zapomniała, że ma na sobie tylko koszule Austina i krótkie spodenki. Spojrzała na chłopaka, on nie miał na sobie koszulki.
- Chodźmy pobiegać.- Oznajmiła dziewczyna gwałtownie wstając z łóżka. Można śmiało powiedzieć, że Austin popatrzył się na nią jak na skończoną idiotkę.
- Zwariowałaś?! Jest szósta rano...- odpowiedział blondyn nadal patrząc na Ally jak na debilkę.
- No chodź... trzeba się poruszać i rozgrzać...- Ally dokładnie przeciągała każde wymówione przez siebie słowo, jednocześnie ciągnąć chłopaka za rękę. On jednak nawet nie drgną.
- Ale tak na poważnie to... ty na pewno się dobrze czujesz? Nie masz gorączki... czy nie boli cię głowa?- zapytał zupełnie poważnie chłopak.
- Oj no przestań...
- Daj, sprawdzę, na pewno masz gorączkę. To od tego pływania w lodowatej wodzie! Mówię ci, że to na pewno od tego!
- Ja się topiłam geniuszu! A nie pływałam!- wykrzyknęła zdenerwowana dziewczyna.- I nie mam żadnej gorączki!- dodała po chwili. Jednak Austin nie odpuszczał. Usiadł na łóżku w stronę brunetki i przyłożył swoją dłoń do jej czoła.
- Zabieraj. Tą. Łapę. Z. Mojej. Głowy.- odrzekła spokojnie dziewczyna oddzielając i podkreślając każdy wyraz, jednocześnie mrużąc oczy ze złości.
- Ta łapa uratowała ci życie. Więc podziękuj i pocałuj "tą łapę". A tak na marginesie to się nazywa się dłoń. No przynajmniej ja tak to nazywam, ja tam nie wiem jak u ciebie to nazywają.- Odparł chłopak kapryśnym tonem głosu, przykładając rękę do ust Ally.
- No chyba cie coś boli. Nie mam zamiaru całować twojego łapska.- Teraz to Ally spojrzała na niego jak na idiotę.
- Jakoś nie miałaś problemów z całowaniem innej części mojego ciała- uśmiechnął się szyderczo chłopak. Jednak po chwili jego mina zmieniła się na udawany grymas.
- Tak się składa, że to nie ja zaczęłam tylko ty. I to ty marzyłeś o tym od dawna.- Ally starała się przybrać minę zadziornej panienki. Po tych słowach wyprostowała się i delikatnie oblizała usta.
- I chętnie bym to powtórzył- odparł bez skrępowania chłopak. Teraz w brunetce coś zawrzało. Nic nie powiedziała. Poczuła w brzuchu motylki. Oj, dużo motylek. Wpatrywała się tylko w czekoladowe oczy chłopaka. Teraz...najchętniej by go pocałowała. Ale... coś jej na to nie pozwoliło.
- To...- wydusiła z siebie słowo. Nie miała pomysłu na wymyślenie jakiegokolwiek tematu.- Idziemy biegać?- szybko wyrzuciła, nawet za szybko, gdyż chłopak ledwo ją zrozumiał.
- Ok... Ale...
- Co ale?- Pisnęła Ally. Zawsze piszczała i przerywała wypowiedzi innych, gdy czuła zdenerwowanie.
- Ale. Po pierwsze- biegamy niedaleko siebie. Po drugie- uważasz na siebie. Po trzecie- nie biegamy za długo. Po czwarte...- przewał. Podszedł do swojej szafy. Wyją z niej niebieską, zapinaną na zamek bluzę z kapturem, po czym podał ją dziewczynie.- Po czwarte ty biegasz w tym.
   Ally spoglądała to na bluzę to na Austina. Po chwili zastanowienia nałożyła bluzę.
- Ok. Ale ty też coś nałóż. Jest dość zimno.- Spojrzała na Austina proszącym wzrokiem.
- Ok...- odparł chłopak, po czym wyją z szafy czerwoną bluzkę w kratę. Ally  uśmiechnęła się słodko do Austina, po czym oboje ruszyli w stronę wyjścia.
    Znaleźli się na podwórku. Było zimno. Ally od razu zaczęła biec w stronę lasu.
- Ally! Zachowujesz się jak bachor! Mieliśmy biegać blisko! Zobaczysz, że się zgubisz!- krzyknął chłopak. Dziewczyna była już dość daleko od blondyna. Ustała na chwilkę, alby móc mu odpowiedzieć.
- A ty za to, zachowujesz się jak dorosły! Ciesz, się na razie tym, że nie masz większych obowiązków!- odkrzyknęła.
- Kiedy nie trzeba to ty zachowujesz się jak dorosła! A kiedy sytuacja wymaga odpowiedzialnego podejścia ty zabawiasz się jak rozpieszczony bachor!- wrzasnął zdenerwowany już dość mocno chłopak.
- I dobrze mi z tym- Usłyszał tylko. "Sama chciałaś"- wyszeptał, po czym sam pobiegł za dziewczyną.
*Ally*
   Myśli, że on może mi rozkazywać. A co ja jestem? Pies, dziecko? Nie wydaje mi się... W każdym bądź razie- nie mam zamiaru się go słuchać, nikt nie ma prawa mi rozkazywać.
   Biegłam przez cały czas. Nogi powoli zaczynały mnie już boleć, jednak to była, jak dla mnie, ta najbardziej niesamowita część biegu. Czujesz, że nie masz sił a mimo to chcesz biec dalej... to jest cudne uczucie. Biegam już od jakiegoś czasu.. nie nazwałabym siebie biegaczką, ale osiągam dobry czas. Zamknęłam oczy. Biegłam. Cisza. Nagle usłyszałam jakiś szelest. Zatrzymałam się. Cisza. Znowu nic nie słychać. Już chciałam ponowić wykonywaną czynność, jednak znowu usłyszałam szelest. Później odgłos się ponowił. Nagle usłyszałam.... jakieś kroki. Szelest i kroki, na zmianę. Odgłos zapinania guzika i czyjś oddech. Pomyślałam, że może być to Austin... ale.. on nie miał bluzy na guziki. Kroki nie ustępywały, stawały się coraz szybsze i częstsze, jakby przechodzące w bieg. Oglądnęłam się do tyłu, ponieważ to własnie za plecami słyszałam owe dźwięki. Nic tam nie było. Przyjrzałam się dokładniej. Nadal nic. Nagle na dróżkę z krzaków wypadł jakiś człowiek. Podniósł się i popatrzył prosto na mnie. Wyszeptał tylko jedno słowo:
- Uciekaj.
                                                                     ***
Heeej misieeee ! Jest zaraz pierwsza w nocy to się będę streszczać. A więc, wiem, że dawno rodziału nie było, jednak... no już nie mogłam się z tym wyrobić :/ Było bardzo mało czasu, duuużo nauki, wieeele sprawdzianów i ... życie osobiste. No tak, mimo wszystko każdy je ma.... Zaczęłam pisać ten rozdiał już wczoraj.. ale skończyłam go dzisiaj. Wiem, że nie jest najdłuższy, ale nie chciałm pisac dalej.. bo bym zepsuła zwrot akcji.. chyba tak to można nazwać :) Pod ostatnim postem przeczytałam komentarz dotyczący scen +18... i pytanie do was. Czy wy chcecie/czekacie na taki oto sceny? Jak już przeczytaliście w powyższym rozdziale pojawił się wątek ... takiej jakby namiastki miłości... jednak ja co do tego mam wieeele planów, których niestety, albo stety wam nie zdradzę. I prooszę o komentarze, bo one mnie motywują, nawet bardzo mocno... Claudi... ostanio ty mnie tymi minkami motywowałaś, że jak przeczytałam je u koleżanki na telefonie to przez cały dzień myślałam tylko o tym, że jak wrócę to zaczne pisać rozdział! Ah! no i przypominam, że mam aska, gdzie zawsze odpowiedam na pytania dotyczące bloga :) proszę, oto on : http://ask.fm/Weerruuu
Zapraszam serdeeecznie na niego, bo ja tam zawsze odpowiadam no i zawsze informuje, jak sie zapytacie ;) Jejku.. miało być krótko... no nic, to chyba, końce.. aaa no i jeszcze ty powiem, że ostatnim razem nie miałam jak odpowiedziec na wasze komentarze, ale teraz już spokojnie mogę, więc będę na wszystkie odpowiadałą i oczywiście ZAWSZE wszystkie czytam. No i ostatnie pytanie do was. Czy macie już jakieś plany na wakacje? Chętnie poczytam ;3 i odpowiem :) Jezuuu ... ja to chyba jednak straszna gaduła jeste ;D oki, teraz serio kończę, papap., kocham was mocno :***
                                                                                                                                    Weronika Love

piątek, 18 kwietnia 2014

Ogłoszenia.

A więc, wiem, że na blogu dawno nic nie było... i za to was przepraszam. Informuję, że ostatnio za dużo się działo i ledwo znajdywałam czas na spanie .... a teraz będę miała wolne, a więc w tym tygodniu dodam rozdział. A w między czasie zapraszam was na ten o to blog :
http://prawdziwe-zycie-wzloty-i-upadki.blogspot.com/
Warto, więc zabijcie wolny czas czytając go :) polecam :D
                                                                                                                                       Weronika Love

środa, 26 marca 2014

rozdział 17- Jeśli mnie oswoisz, będziemy siebie nawzajem potrzebować ...

*narrator*
    Ally wstała z łóżka. Wyciągnęła ręce przed siebie i brodząc nimi w ciemności zaczęła krążyć po pokoju. Austin usiadł na łóżku z zacieszem wymalowanym na twarzy.
- Ally?- zaśmiał się chłopak.- Kontaktujesz?- chłopak jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Oparł się więc o ścianę plecami, oczekując dalszych zdarzeń.
Minęła minuta....
Dwie...
Trzy...
Dziesięć... tak samo. Nic się nie działo. Brunetka tylko krążyła po pokoju, brodząc rękoma w powietrzu. Austin, najwidoczniej miał już dość, więc postanowił, pomóc trochę dziewczynie.
- Allusiu... czas do łóżeczka... luli luli. Idziemy spać- chłopak mówiąc to, wstał z łóżka i chcąc popchnąć dziewczynę w stronę posłania, jednak  napotkał stanowczy opór. Zmierzył dziewczynę zdziwionym spojrzeniem i ponownie się zaśmiał.
-Ok, rozumiem. Żartujesz sobie. Ale dosyć, nakryłem cię, teraz idziemy spać. Dobranoc..- odparł kładąc się na łóżku. Blondyn zamknął oczy, powoli zasypiając. Nagle coś walnęło o jego łóżko. W jednej chwili otworzył oczy. Ally siedziała na jego posłaniu z zamkniętymi oczami i słodkim uśmiechem na ustach. Nadal była ubrana w koszulkę chłopaka, włosy mimo iż były już suche, nadal sterczały na wszystkie strony świata. Policzki miała czerwone, wyglądała na osobę która ma przynajmniej 39 stopni gorączki.
- Ally... dobrze się czujesz?- zapytał chłopak z widocznym przerażeniem w oczach. Nie uzyskał jednak odpowiedzi. Dopiero po paru chwilach dotarło do niego, że dziewczyna nadal lunatykuje. Nagle brunetka zrobiła coś, czego chłopak najmniej się w danej sytuacji spodziewał. Pochyliła się w stronę Austin'a, zupełnie tak, jakby zamierzała go... pocałować. Blondyn wahał się przez chwilę, nie wiedząc dokładnie co mógłby zrobić. Gdyby dziewczyna nie spała... sytuacja była by inna.. ale teraz? Gdyby się nagle obudziła... w tej pozycji, przecież to było by zwykłe wykorzystanie. Wykorzystanie, tego, że dziewczyna nie jest świadoma tego co robi. - Przepraszam Ally.. muszę.- Chłopak gwałtownie obrócił brunetkę na plecy, podtrzymał za nadgarstki, tak, aby nie mogła się wyrwać. Sam siedział na niej okrakiem, wstrzymując dziewczynę od wyrywania się. Nie mógł pozwolić, aby do czegokolwiek doszło... nawet do zwykłego pocałunku. Przecież... nie mógł.. nie teraz.. nie w ten sposób. Minęło parę minut. Ally się uspokoiła, nie wyrywała. Zasnęła. Austin położył się obok przykrywając ich kąłdrą. Popatrzył jeszcze przez chwilę na brunetkę. Wyglądała teraz tak niewinnie, słodko... Zupełnie nie przypominała w niczym tej buntowniczej feministki którą jest na co dzień. Każdego dnia próbowała wyglądać na silną, niezależną dziewczynę bez problemów. Tak było od zawsze. *Ally* - Bądź silna. Pamiętaj, że ludzie to dranie. W życiu zawsze możesz liczyć tylko na siebie. Ufaj sobie, ale nie ufaj ludziom. Nie okłamuj siebie, jeśli to potrzebne okłamuj innych. Przyjdzie taki czas, że to zrozumiesz. Zostaniesz kiedyś sama, będziesz mogła liczyć tylko na siebie, pamiętaj. Obudziłam się zdyszana. Znowu te same słowa w śnie. Znowu je słyszałam. Pamiętam je dokładnie. Utkwiły mi w głowie, miałam je tam od kąt tylko sięgam pamięciom. Jak byłam malutka.. słyszałam je co dziennie niczym kołysankę. Słowo w słowo. Mój mózg zapamiętał je dokładnie. Kiedyś ich nie rozumiałam. Ale teraz... znam ich znaczenie. Kiedyś chciałam je zapomnieć, ale utkwiły we mnie na dobre. Zawsze.. powtarzała mi je ta sama osoba. Nie znam jej. Bynajmniej nie pamiętam. To był ciepły lecz stanowczy głos starszej pani. Tak... na pewno starszej. Przetarłam oczy. Gdzie ja w ogóle jestem? Rozejrzałam się po pokoju. Pomieszczenie niczym nie różniło się od pokoju mojego i Grece. Ale jeszcze ciekawsze okazało się to, że obok mnie leżał Austin. Pamiętam dokładnie, że na pewno nie zasypiałam z nim. O jezu, a co jeśli?! Gwałtownie spojrzałam pod kołdrę. "Uff.."- pomyślałam. Byłam w ubraniach, tak jak zasypiałam. Czyli nic ciekawego się tej nocy nie stało... A więc jak się tu znalazłam? Nie przypominam sobie abym przechodziła w nocy do innego łóżka... ba! Nie przypominam sobie nawet, żebym się budziła. Popatrzyłam na zegarek. Wskazywał 5.00. rano. "Dość wcześnie"- pomyślałam. Postanowiłam wrócić do swojego pokoju. Delikatnie wyplotłam się z objęć chłopaka. Słodko wyglądał gdy spał. Niewinnie. Od przyjazdu do Cimmeri kompletnie się zmienił. Stał się czuły, słodki... opiekuńczy. - Dość. Nie rozczulaj się za bardzo- szepnęłam sama do siebie, po czym po cichu wyszłam z pokoju. Z łatwością znalazłam swój pokój. Znajdował się dokładnie piętro niżej. Zapukałam. Cisza. - Ally ty idiotko, przecież jest piąta rano, Grece penie śpi- ponownie zgardziłam sama siebie. Nacisnęłam na klamkę. Otwarte. Po cichu weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Od razu zobaczyłam, że Grece smacznie sobie spała... ale nie była sama. Obok niej leżał Tom. "Dziwne"- pomyślałam. Nie chciałam ich obudzić więc ponownie opuściłam pokój. "Gdzie ja mam pójść.." - Ally?- usłyszałam. Gwałtownie odwróciłam głowę. - Austin.- Stwierdziłam głupio. Na przeciwko mnie stał blondyn. Miał słodko poczochrane włosy. Białą podkoszulkę i dość długie bokserki. Jejku, po prostu uroczy widok. - Czemu już poszłaś?- zapytał chłopak ziewając i delikatnie przecierając oczy. Na ten widok mimowolnie się uśmiechnęłam. - Nie chciałam sprawiać kłopotu... no wiesz... I tak już wczoraj zrobiłeś dla mnie dużo. Nawet za dużo. I na dodatek byłąm u ciebie na noc i jakim cudem my się znaleźliśmy w jednym... - Lunatykujesz jak wariatka- przerwał mi w połowie zdania. -Ouuuu... sorry- wykrztusiłam. To dobro dużo wyjaśniało. - Nie było tak źle- zakończył temat blondyn, puszczając do mnie oko. Uśmiechnęłam się do niego. Nastała cisza. Nie miałam nawet najmniejszego pomysłu na temat do rozmowy.- Ally. Bedziemy tu siedzieć, czy pójdziemy do mojego pokoju? - Ale...- nie dokończyłam, gdyż chłopak złapał mnie za nadgarstek, ciągnąc za sobą do pokoju. *narrator*
Drzwi się zamknęły. Ally usiadła na łóżku chłopaka. - Cooo będziemy robić przez te trzy godziny?- zapytała Allyson z lekkim zawahaniem. - Wiesz... poczekamy aż szczęśliwa parka się obudzi- blondyn uśmiechną się słodko. Ally także. Byłą przecież przyjaciółką Grece, cieszyła się jej szczęściem. - Austin. zaczęła wlepiając wzrok w podłogę.- Dziękuję.- wstała.
Blondyn nakrył jej dłoń swoją. Spojrzał z ukosa na ich złączone dłonie. - To jakiś miastowy zwyczaj, tak?- Ally nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem. Ich palce się splotły i momentalnie poczuła gęsią skórkę. - No co?- speszył się Austin.- Wy dzieci któe wychowały się w miastach, macie mnustwo dziwnych zwyczajów. - No tak- powiedziała dusząc się ze śmiechu.- Biedne wiejskie dzieci nie wiedzą co tracą. - Też tak słyszałem. I wiesz co?- Przyciągnął ją do siebie.- Kiedyś naprawdę chciałbym wiedzieć co straciłem. Ich twarze były tak blisko siebie, że dalszy rozwój wypadków był nieunikniony. Przeszedł po niej przyjemny dreszcz, gdy poczuła delikatny dotyk jego ust, i złapała go za szyję, by przyciągnąć jak najbliżej. Ciepło jego warg sprawiało, że po jej ciele przechodziły kolejne fale dreszczy.Po chwili chłopak zaczął delikatnie całować szyję brunetki. Po upływie paru minut jego pocałunki stawały się coraz bardziej natarczywe, jednak nawet w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało to brunetce ...
***
Kochane misie ! Ogłaszam, że przez to, iż chciałm komuś pokazać co napisałam uratowałam ten rozdział. Jezu jak mi ulżyło. Tylko, literki są troszke inne, ponieważ skopiowane z fejsa... ale mam nadzieję, że czytelne.. Przepraszam, za tak długą nieobecność, ale moje wszystkie wolne chwile ostatnio poświęcałam albo nauce, albo przygotowaniom na spektakl, który będzie w piątek. Tak, jestem w grupie teatralnej :D Ahh no i dziękuję Claudi za zmotywowanie mnie do wzięcia udziału w konkursie, nawet nie masz pojęcia ile pomysłów mi podsunęłaś ! Jeszcze nie skończyłam opowiadania, ale jak ukończę to na pewno tu wstawię ;) Dla fanów Auslly dedykuję ten rozdział, gdyż moim zdaniem, jej przesłodzony.. ale tak bardzo tego oczekiwaliście, że po prostu wam ulegam. Co by tu jeszcze.... Niestety nie obiecuję wam, że Auslly się zejdzie.. bo no... to by było za nudne ;p Aaaa ! no i jeszcze. Jeżeli będę ( tak jak teraz na przykład) wzlekała z rozdziałem to piszcie komentarze, bo ja jak czytam te " :( " to od razu się motywuje i pisze. No i możecie także pisać i upominać się na asku http://ask.fm/account/questions .. to wszystko :D Chyba... Dobrze wiec papatki i całuję :*
Weronika Love

Trzymajcie mnie bo umre ;_;

A więc tak... napisałam piękny rozdział. Ale niestety... mi się calusieńki skasował. Ale na szczęście wysłałam go wcześniej do chłopaka. Ale, kiedy go próbowałam skopiować to jakieś dziwne litery wychodziły. Więc ja idę go teraz przepisywać... Zaczne od razu... ale... to może zająć, bo był długi... Góra do jutra. Wybaczcie... Całuję :*

czwartek, 6 marca 2014

rozdział 16- Język jest źródłem nieporozumień.

*Ally*
    Zamknęłam oczy. To uczucie, gdy jestem bezwładna, a podtrzymywana przez inną osobę. Gdy czuję, że nie spadnę. Gdy powoli wdycham jego zapach i kładę głowę na jego ramieniu. To jest nie do opisania. Jednym słowem powiedziałabym, że było cudownie... nieziemsko. Nie, tego nie da się opisać ani jednym słowem, ani żadnym innym. To trzeba tylko poczuć, inaczej się tego nie zrozumie. Pamiętam, jak kiedyś Dallas mnie podnosił... Ale wolałabym o tym zapomnieć, gdyż uczucie które czułam w tedy a uczucie które czuje teraz, oba są sobie zupełnie obce. Z tamtego zdarzenia pamiętam tylko tyle, że po pewnym czasie mnie puścił i pozwolę sobie zacytować jego słowa "Przecież masz nogi!"- tak, to własnie powiedział. Zupełnie nie romantycznie... cały on. Zadufany narcyz, opiekuńczy... dla samego siebie. Od niedawna zastanawiam się po co on w ogóle ze mną był... aby się mną pobawić? A może coś na prawdę do mnie czuł? Nie, to jest wykluczona opcja. Chyba się aż go o to kiedyś zapytam. Jestem ciekawa jego miny... i tego co odpowie. No nic, Dallas to nie zbyt dobrany temat do teraźniejszej sytuacji. Teraz czułam błogość i nie chciałam aby teraz nikła przez myśli o Dallas' ie, które przyprawiały mnie o mdłości.
*narrator*
   Kiedy Ally już kompletnie przestała myśleć, zasnęła. Austin czując iż jej ciało stało się odrobinę cięższe i jeszcze bardziej bezwładne, delikatnie się uśmiechną. Wiedział, że dziewczyna śpi, co samo w sobie go ucieszyło. Sam nie wiedział dla czego, może dla tego, że kiedyś przeczytał w jakiejś książce, że gdy dziewczyna zaśnie w ramionach chłopaka to mu ufa? Nagle chłopak staną przy wejściu do Cimmeri. Nogą popchną drzwi, które ze starości dość głośno zaskrzypiały. Blondyn wszedł do środka. Wokół panowała głucha cisza, której towarzyszyła kompletna ciemność. Rozejrzał się w około nie mając pojęcia w którą stronę się udać. Mimo iż znał na pamięć cały budynek, nie miał pojęcia który pokój może należeć do Grece i Ally, a sprawdzenie 959 pokoi, było by zbyt pochłaniającą pracą, zwłaszcza iż dziewczyna sprawiała coraz to większe obciążenie chłopakowi. Blondynowi nie pozostało nic innego jak udanie się do sypialni, którą dzielił wraz z Tom' em.
   Austin delikatnie przekręcił klucz w zamku. Gdy wszedł do środka ku jego zdziwieniu Tom spokojnie spał już w łóżku. "Jak on... to zrobił?"- pomyślał blondyn, jednak po chwili jego głowę zajął kolejny problem, a dokładnie gdzie może ułożyć brunetkę. Czując kompletny brak sił w barkach chłopak delikatnie położył Ally na łóżku, a sam ukucną przy posłaniu kolegi, delikatnie go szturchając.
- Tom! Pobudka!- wyszeptał blondyn potrząsając kolegą.
- Co... co się dzieje?- zapytał mrużąc oczy brunet.
- Zwolnij swoje łóżko- odparł Austin.
- Po co ci dwa? Masz swoje...- wymruczał nadal nie do końca obudzony chłopak.
- Potrzebne. Wiesz gdzie ma pokój Ally i Grece?- zadał pytanie blondyn.
- Nooo taaa...
- U nich jest jedno wolne łóżko, idź i tam dzisiaj będziesz spał, ok?- wyszeptał Austin starając się nie obudzić Ally.
- A sam se idź!- dość głośno szepnął zdenerwowany już Tom, nakrywając głowę kołdrą.
- No weź, tylko dzisiaj!
- A czemu ty nie możesz...?- chłopak wychylił czubek głowy spod pierzyny.
- Bo ja nie wiem gdzie jest ich pokój, a po drugie to twoja dziewczyna w nim śpi...- uśmiechną się szydersko Austin. Tom gwałtownie wyskoczył z łóżka i wychodząc z pokoju, szepną tylko ciche "dobranoc" po czym udał się do pokoju dziewczyn. Austin spojrzał na śpiącą Ally. Wyglądała tak niewinnie i słodko. Miała nadal przemoczone włosy, a jej skóra pokryta była gęsią skórką. Usta dziewczyny zaczerwieniły się pod wpływem zimna, a uroku dodawała jej koszula Austina, która była na tyle długa, że mogła zakryć jej spodenki. Przez to całe zamieszanie blondyn nie zauważył nawet, że nie ma na sobie górnej części garderoby. Ale nie przeszkadzało to mu zbytnio. Przykrył brunetkę kocem, co czym sam położył się na łóżku Tom'a. Zamknął oczy, jednak na samo wspomnienie dzisiejszych zdarzeń powieki same mu się otwierały. Za dużo się zdarzyło, aby teraz mógł spokojnie spać. Nagle usłyszał skrzypnięcie łóżka. Spojrzał się na swoje posłanie na którym obecnie spała Ally. Zobaczył, że dziewczyna siedzi na łóżku w bezruchu. Przyjrzał się mocniej. Dostrzegł, że Allyson ma zamknięte oczy. "Musi lunatykować"- pomyślał Austin, który był ciekaw nadchodzących zdarzeń...
                                                                                   ***
Witajcie moje cudne miśki ! Musieliście tyle poczekać gdyż ja dopiero dzisiaj dostałam komputer a pisanie na telefonie to udręka.... Jezu okropność ! Dlatego wolałam już poczekać. Wybaczcie.... znowu... za dużo tego. A właśnie ten rodział zaczęłam pisać o 22:30 a jest 23:40, a jutro szkoła .... więc notka będzie krótka.... Nauki mam dużo a teraz dodatkowo poświęcam czas na pewną osobę, która pojawiła się w moim życiu i ja na razie niech zostanie :) Jezu ja jutro nie wstane xddd sama sobie krzywdę robie.... ale wszystko dla was ! I przepraszam, że rozdział króki, ale musze iść spać.... za to następny pojawi się szybciej, o wiele :D  Dobra ide spać..... pappapa kocham <3 całuję :**
                                                                                                             Weronika Love

czwartek, 20 lutego 2014

Przeprosiny i ....

Przeraszam was, że nie dodałam rozdziału, ale nie mam dostępu do komputera.... przepraszam.... jednak to nie zależy ode mnie.... Komputer odzyskam dopiero za dwa tygodnie, jednak rozdział wstawie wcześniej z komórki, ale on jest nie skończony... Trochę ciężko pisze się na komórce, ale damy radę :) Całuję, wybaczcie :*
                                                                                                                                    Weronika Love

piątek, 31 stycznia 2014

No niestety.. ale nie martwić się !

A więc do sedna, bo jutro wstaje na 6 a jest północ ;______; JEZU ! A więc, jadę jutro do mojej rodzinki z Warszawy i oczywiście na koncert R5 (to główny cel) Ale, że dzisiaj sie nie wyrobiłam z rozdziałem, to musicie poczekać aż wrócę... Jak na jakąś chwilę wyrwę komputer od mojej siostry z Warszawy to zaczne pisać, ale małe są szanse na skończenie ... Ale się postaram ! Inforuję was o tym, abyście nie czekali bez sensu.. a i wracam w czwartek wieczorem :) No... ja do Warszawy mam samochodem 5-6 godzin, bo jadę z mazur... Jezu jak ja wstane!? Walcem mnie podniosą z łóżka rano...no chyba. Ale odeśpię w samochodzie, będą kocyki... oby. Oki ide spaciu paaaaaaaaaa kocham i postaram się napisać cokolwiek :**** Całuję :*
                                                                                                                Weronika Love

wtorek, 28 stycznia 2014

rozdział 15- Choć światło lepsze wydaje się od ciemności, dopiero w mroku prawda się gości.

*narrator* *jeden dzień później*
(od aut.- wybaczcie, że omijam jeden dzień, ale cóż, nie miałabym o czym pisać a akcja dzieje się właśnie w następnym dniu)

   Nastał wieczór. Każdy z uczniów Cimmeri cieszył się z wydarzeń które miały nastąpić dzisiejszej nocy. Dzisiaj miała odbyć się jedna z ich tradycji, która  dla młodych, była niezwykle podniecająca. Jedynie Allyson nie była co do tego przekonana. Zwykle Ally, każdy głupi i niebezpieczny pomysł uważała za dobry, ale dzisiaj było zupełnie inaczej. Tak jakby, ktoś wlał jej do głowy odpowiedzialność, której nie miała w do tych czas, w podobnych sytuacjach.
- Ale się cieszę! Już po dwudziestej trzeciej, może się przyszykujemy, co? Trzeba się przebrać w stroje i niedługo musimy iść na miejsce zbiórki- już od dłuższego czasu podobne komentarze wypowiadała Jo. Była ona chyba jedną z najbardziej podekscytowanych osób. Z każdą minutą która zbliżała ich do północy, Jo stawała się coraz bardziej podniecona, a Ally zaniepokojona.
  W końcu nadszedł czas, aby wymknąć się z Cimmeri. Allyson niepewnym krokiem podążała za koleżankami. W przeciągu paru minut dotarły do końca budynku, gdzie na dole znajdowały się małe drzwi. Jo otworzyła je i pokazała ruchem ręki, aby przyjaciółki podążyły za nią. Teraz nie było odwrotu, Ally musiał po prostu ruszyć. Drzwi wyprowadziły dziewczyny na podwórko. Było już zupełnie ciemno. Chmury zasłoniły gwiazdy i księżyc, co odebrało urok i poczucie bezpieczeństwa. Ally w ciemności ledwo dostrzegała kontury przyjaciółek wiec, gdy tylko zobaczyła cień Jo, złapała ją za rękaw, w obawie przed zgubieniem się. Jo znała ten teren najlepiej, wiedziała dokąd idzie, nawet jeśli ciemność zakrywała wszystko dookoła. Gdy przechodziły przez las, Ally usłyszała cichy szelest. Poczuła przepływające po niej fale strachu i gwałtownie ścisnęła jeszcze mocniej rękaw z bluzki Jo. Po chwili Ally poczuła, że ktoś kładzie rękę na jej ramieniu. Dziewczyna drgnęła, a jej źrenice gwałtownie się powiększył. Uspokoiła się jednak, gdyż zauważyła, że ową osobą była Grece.
- Ally... czy ciebie i Austin'a coś łączy?- zapytała szeptem brunetka, łapiąc koleżankę pod ramię.
- Co? Czemu niby?- zdenerwowana Allyson spojrzała na przyjaciółkę z wyrzutem.
- No bo wiesz-westchnęła w końcu brunetka.- Ty i Austin...
- Co ja i Austin?- Ally nagle przestała być spokojna.
- Nie wiem. Jakoś tak zawsze się ciebie czepiał, a później jest miły.
- Zauważyłam. Pewnie dlatego, że jest psycholem.
- Nie... nie o to mi chodziło. Sama nie wiem, jest coś interesującego w tym, że się tak na ciebie uwziął, a później się tak zmienił.
- O czym ty, u diabła, mówisz?!- Ally spojrzała na przyjaciółkę marszcząc brwi.
- Nie ważne. Przez chwilę wydawało mi się, że się lubicie, a teraz najwyraźniej ty go nienawidzisz.
- Zdarza się.- Allyson wzruszyła ramionami.
- Hmm...- w głosie Grece dało się słyszeć powątpiewanie.
- Żadne "hmm"...- zaprotestowała Ally.- Kiedyś rozstawiał mnie po kątach i próbował mówić co mam robić. Teraz nagle coś mu odbiło i chce być miły. A może on tylko udaje? Aby mnie w coś wciągnąć, albo abym zapomniała o jego wcześniejszym zachowaniu? Może i jest przystojny, ale i tak nieznośny.
- A wiesz co ci powiem? Od czasu, kiedy tu jesteśmy on się zmienił. Wydaje mi się nawet, że się zakochał... Ostatnio nawet nie widziała go z żadną inną dziewczyną.
- To niesamowite!- Ally parsknęła śmiechem.- Udało mu się powstrzymać przez cały tydzień? Musiał się zakochać na zabój.
- Jeszcze zobaczymy- zachichotała Grece. Na tym skończyła się ich rozmowa, zwłaszcza, że doszły do pobliskiego jeziora. Za rozkazem Jo, wszystkie weszły za krzaki, aby móc poczekać do północy.
- No to teraz dziewczynki zdejmujemy ubrania, przecież się w nich nie wykąpiemy- wyszeptała uśmiechnięta Jo.
- Ale jest zimno... A może się wrócimy- próbowała wykręcić się Allyson.
- Teraz jest za późno. Już dawno było- wyszczerzyła się blondynka, jednocześnie zdejmując bluzkę. Po paru chwilach Ally i Grece również pozostały w samych strojach.
   (uwaga, nowy akapit, bo tutaj się rozkręca kicie ;)- od aut)  Nagle rozległ się oszałamiająco głośny gwizd. Z pobliskich krzaków, drzew, czy pomników wybiegły tumy uczniów. Gdy Ally znalazła się w śród ludzi, straciła z pola widzenia Jo, Grece, a co więcej nie rozpoznała nikogo w okół. Nasz główna bohaterka, nawet się nie zorientowała, że stoi na kładce. Tłum ludzi popchną ją tak, że spadła do wody, prosto w głębie. Zanurzyła się w jeziorze który teraz, przypominał czarną dziurę. Woda była lodowata, a Ally, no cóż, nie umiała pływać. Dziewczyna zaczęła wymachiwać rękoma, jednocześnie przełykając wodę, która trafiała do jej buzi, sprawiając, że brunetka krztusiła się. Dziewczyna starała się jak najdłużej wytrzymać na powierzchni, zanim całą zanurzy się w wodzie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak daleko wypłynęła. Oprócz jej rozpaczliwego chlapania i wymachiwania rękoma nic nie było słychać. Musiała być naprawdę daleko od brzegu, ponieważ nikt jak na razie nie przybył jej na ratunek. Mijały minuty, a z każdą z nich Ally miała coraz mniej siły. W pewnym momencie poczuła jak powoli zaczyna spadać w dół. "Jeden oddech, drugi, trzeci, czwarty, piąty... uspokój się Ally, dasz radę, tylko się uspokój, szósty oddech, siódmy, ósmy..."- myślała Allyson. Po kolejnych paru wymuszonych oddechach i panicznych wymachach rękoma, dziewczyna straciła siły zupełnie, oddała się, wiedząc, że i tak to nic nie da. Zaczęła spadać...
*Ally*
   Czułam zimno, które mnie otaczało. Bałam się, ale przecież nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam walczyć, to nie przynosiło skutków. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i wyciąga na powietrze. Cieszyłam się, że to jednak nie był koniec. Otworzyłam oczy i zobaczyłam... Austina. Później była już ciemność.
*narrator*
Austin podtrzymywał jedną ręką Ally, utrzymując ją na powierzchni.
- Ally! Ally! Żyjesz?- wykrzyczał blondyn, jednak Allyson nie dawała znaków życia.- Ally, Ally! Obudź się! Słyszysz?- nieustannie wykrzykiwał chłopak. Allyson nadal jednak miała zamknięte oczy. Gdy Austin chciał już uderzyć dziewczynę w policzek, ta otworzyła wystraszone oczy. Dziewczyna ledwo łapała oddech, nie mogła złapać powietrza, co sprawiało, że cały czas się krztusiła.
- Uspokój się. Spokojnie, teraz już jest lepiej. Tylko weź oddech. Licz oddechy. To uspokaja. Albo policzmy razem. Weź jeden oddech i powoli wypuść powietrze. Wzięłaś?- zapytał, a Ally pomachała twierdząco głową.- Dobrze teraz wypuść powietrze.- Dziewczyna znowu wykonała jego rozkaz. Robili tak jeszcze kilka razy, do puki brunetka nie unormowała oddechu.
- Już dobrze?- zapytał chłopak patrząc Ally w oczy. Ona nic nie mówiąc, objęła blondyna obiema rękoma, za szyję.- Teraz tylko dostańmy się na brzeg. Opleć mnie w talii nogami a jakoś stąd wypłyniemy.- Dziewczyna niepewnie wykonała rozkaz chłopaka. Po chwili jednak oboje znaleźli się na brzegu. Blondyn wyszedł z wody, jednak Allyson nie zamierzała go puścić. Nadal oplatała go nogami jednocześnie ściskając za szyję. Chłopak podszedł do pobliskich krzaków, aby móc swobodnie porozmawiać z dziewczyną. W końcu Ally puściła Austina, siadając na trawie i oplatając kolana rękoma. Ich oddechy były przyspieszone i niespokojne. Brunetka cały czas miała spuszczony wzrok. Nie wiedziała o czym myśleć. Przecież tuż przed chwilą minęła się ze śmiercią, a uratował ją chłopak którego jeszcze godzinę temu uważała za  idiotę.
- Ally... wszystko dobrze? Czemu tak daleko wypłynęłaś? I jak się czujesz?- zapytał cicho Austin, siadając obok brunetki.
- Jest... zimno- wychrypiała Ally, cały czas wlepiając wzrok w ziemię.
- Gdzie zostawiłaś ubrania?
- Nie wiem.
- Dobra poczekaj, zaraz ci coś przyniosę- odezwał się Austin odchodząc od dziewczyny. Zostawił ją samą. Oczy brunetki nadal były rozszerzone do granic możliwości, a usta sine i lekko otworzone. Brunetka podniosła na chwilę wzrok sprawdzając jak daleko odszedł Austin. Zobaczyła go jakieś dziesięć metrów od niej. Rozejrzała się i stwierdziła, iż w wodzie nadal jest dużo osób. Spojrzała jeszcze raz uważnie na jezioro, przypominając sobie zdarzenia z przed pięciu minut. Po jej ciele przeszły ciarki, a z zimna dostała gęsiej skórki. Po chwili wrócił Austin trzymając w ręku jakieś dziewczęce spodenki i męski t- shirt.
- Tylko to znalazłem. Ubierz się i wrócimy do Cimerii.- Allyson posłusznie zabrała ubrania i po krótkim czasie była już gotowa. Zauważyła, że chłopak nie ma na sobie bluzki, co znaczy, że musiał oddać jej swoją. Uśmiechnęła się wciągając zapach ubrania. Pachniał delikatnie jałowcem, podobał jej się ten zapach. Stanęła na nogach i oboje ruszyli w stronę Cimerii.
- Austin...- zaczęła przeciągle Ally, zachrypiałym głosem.- Czemu mi pomagasz?
- Wolałabyś utonąć?- spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem.
- Nie, ale... zastanawia mnie czemu. Już z resztą nie ważne... zostawmy to.- Wychrypiała dziewczyna.
- Ally, coś tak słyszę, że ta przygoda się dla ciebie dobrze nie skończy. Masz już chore gardło- spojrzał się na nią.
- Nic mi nie będzie- mówiąc to Ally objęła się rękoma.
- Jeszcze ci zimno
- Tylko trochę- wychrypiała cicho brunetka. Chłopak objął ją jak tylko mocno mógł i dalej podążyli do Cimerii.
                                                                    ***
Wiem, straszliwie zawalam ! Ale mam na dzień dzisiejszy usprawiedliwienie ! Nie miałam czasu na pisanie w tym tygodniu, ponieważ miałam CODZIENNIE sprawdziany półroczne z przedmiotów :( Wybaczycie? Ale tutaj zrozumcie, bo ja się musiałam na co dzień przygotować i najzwyczajniej nie miałam czasu na pisanie :'( Ale od wczoraj mam ferie ! I jak widzicie wczoraj zaczęłam rozdział i dzisiaj skończyłam, a więc przeeeeeepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczycie, bo jak nie to ja nie wiem co zrobię :( Proszę piszcie mi w komentarzach czy się nie gniewacie, ok? Specjalnie dzisiaj jest rozdział z odrobiną akcji (czyli nie taki nudny jak wcześniejsze) bo się coś dzieje ! W końcu ! Ale jeszcze specjalnie dla was jest on dłuższy :) Jejku proszę no wybaczcie i zrozumcie i nie przestawajcie pisać komów, bo w tedy to dopiero będzie źle :( Chyba bym się załamała... Ale ja was jeszcze raz PRZEPRASZAM. I chwilowa zmiana tematu. Czy ktoś z was jedzie na koncert R5? Ja tak ! :D Ale mam niestety bilet zwyczajny ... ale to zawsze coś ! Strasznie sie cieszę z tego powodu! Dobra gaduła ze mnie ! Koniec, kocham was mocno i mam nadzieję, że przez te 12 dni o mnie nie zapomnieliście i nadal chcecie to czytać cokolwiek to jest i proszę was wybaczcie, jak mi wybaczycie to kolejny rozdział będzie za trzy dni I co wy na to? Ja tam jak są ferie to moge codziennie piać :D ok jutro nie wstanę... pappaappapa już koniec papapap kocham i całuję :*** <3
                                                                                                                            Weronika Love

piątek, 10 stycznia 2014

rozdział 14- Przecież to miał być ten czas, kiedy wszystko miało mieć się dobrze, a na razie są słowa i nic więcej.

*Ally*
    Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Odskoczyłam gwałtownie na bok, próbując zobaczyć cokolwiek w ciemności. Nagle drzwi od schowka się otworzyły, wpuszczając przy tym promienie światła, które delikatnie mnie oślepiły. Do schowka weszła jakaś osoba zamykając za sobą drzwi. Zrobiłam krok w tył. W tym momencie poczułam, że dotknęłam plecami ściany, nie mogłam cofnąć się dalej. Ciemna postać zaczęła delikatnie do mnie podchodzić przyprawiając mnie tym o przechodzące przez moje ciało fale strachu, powoli zamieniające się w panikę. "Jeden oddech, dwa, trzy, cztery, pięć..." zamarłam, osoba była już a blisko, nadal nie widziałam twarzy postaci, z jego postawy mogłam wyczytać, że jest to chłopak. Przykleiłam się jeszcze bardziej do ściany, aby mieć jeszcze trochę luzu, bezskutecznie, chłopak przysunął się jeszcze bardziej.
- Ally...- zaczął cichym i spokojnym głosem.- Przez cały dzień nie byłaś na lekcjach, wszyscy się o ciebie martwią.- Znałam ten głos, uniosłam głowę, te oczy też poznałam bez problemu. Dwie tęczówki świeciły się w ciemnościach jak takie małe iskierki.
- Austin, po co tu przyszedłeś?- zapytałam już spokojniejszym głosem.
- Isablelle kazała mi ciebie znaleźć. Mówiła, że byłaś u niej w gabinecie, a później zniknęłaś bez śladu i nie mogła ciebie znaleźć. Kazała mi to zrobić.- Uśmiechnął się, jeszcze bardziej przysuwając do mnie. Poczułam się niekomfortowo, ale sama nie zmieniałam pozycji. Blondyn oparł ręce o ścianę, pochylając się nade mną. To już druga taka sytuacja, tylko jest pewna różnica. Wcześniej na przystanku się nienawidziliśmy a teraz... teraz chyba się lubimy. To jest za trudne aby to wyjaśnić... sama się w tym nie łapie. Ale teraz musiałam to zakończyć.
- Idziemy?- wyszeptałam.
- Po co?- odszeptał chłopak jeszcze bardziej przysuwając się do mnie.
- Nie martwili się o mnie?- za wszelką cenę próbowałam to skończyć.
- Martwiłem.- Uśmiechną się szeroko.
- Tylko ty?
- Nie. Ale ja najbardziej.- Teraz był już na tyle blisko mnie, że stawało się to już niebezpieczne.
- Ja... ja... przepraszam- wyszeptałam po czym uwalniając się z "pułapki" wybiegłam ze schowka. Co to w ogóle miało znaczyć? Co to miało być?
*narrator*
    Ally szybkim krokiem ruszyła w stronę stołówki. Niedługo miała być kolacja, a przecież nie chciała się spóźnić. Szybko dotarła do celu stając na samym początku kolejki do wejścia, ignorując innych uczniów. Okazało się, że na samym początku stała Grece.
- Ally, hej. Co się stało? Czemu nie było ciebie na lekcjach? Czemu tak blado wyglądasz?- zaczęła niespokojnie bruneta. Widząc zupełną ignorancję ze strony koleżanki, dziewczyna jeszcze bardziej się zaniepokoiła.- Ally! Ally! Odpowiadaj mi! Halo! Kontaktujesz?
- Tak. Hej Grece- zaczęła cicho.- Musiałam pomyśleć i dla tego mnie nie było. Zresztą źle się czułam i jeszcze mi nie przeszło- dokończyła równie cicho Allyson.
- Ally... wszystko dobrze?
- Tak, jest ok, tylko jest mi trochę słabo, ale jest dobrze, nie martw się- mówiąc to Ally uśmiechnęła się delikatnie spoglądając na przyjaciółkę. Po upływie paru minut drzwi od stołówki otworzyły się a uczniowie weszli do środka. Ally usiadła przy stole z Grece a po chwili dosiadła się do nich Jo.
- Hej wam. Słyszałyście już?- zaczęła rozradowana Jo.
- Nie, a miałyśmy?- zaśmiała się Grece nakładając przy okazji lazanie na talerz.
- Taaak! Zacznę od początku. A więc co roku nowi uczniowie w szkole mają takie jakby otrzęsiny. Tyle, że jutro równo o północy wymykamy się z Cimmeri i idziemy całą grupą nad najbliższe jezioro. Wszyscy chowają się w krzakach do usłyszenia sygnału. Następnie wszyscy wychodzą i kąpią się w zimnym jeziorze! To jest co roczna tradycja- powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy Jo.
- Ale, ale ja nie wiem czy to dobry pomysł. Ja chyba nie idę- wymruczała Ally.
- No coś ty! To tradycja! Idą wszyscy.
- No... ok. Ale ile to trwa?
- No tak z pół godziny, ale się nie martw zawsze możesz pójść wcześniej. Ale fajne, że idziemy- zapiszczała blondyna.
- Taa fajnie, bardzo...- wymruczała Allyson.
                                                                               ***
No siemka ! Przepraszam was, że znowu musieliście poczekać na rozdział, ale tak jakby... mało motywacji i mało czasu. No niestety... Ale przede wszystkim MOTYWACJI! Myślałam, że się załamie, kiedy po dodaniu ostatniego rozdziału i upłynięciu dwóch dni były dwa komentarze. Ale cóż, późniejsze mnie odrobinkę zmotywowały, ponieważ pojawiły się kolejne. A i jeśli jestem jeszcze w sprawie komentarzy to chciałam przeprosić Claudii. Jeśli to czytasz to ciebie mocno przepraszam, ponieważ nie miałam czasu odpisać na twój komentarz ale już to robię. Chcę dla każdego odpisywać na komentarze, ale często jest to wręcz nie możliwe... A teraz mój fonek jest w naprawie i mi nie przychodzą powiadomienia  o komentarzach a to zawsze z komórki odpisywałam, a więc jeszcze raz przepraszam. Ostatnio tak zauważyłam, że niektóre bloggerki piszą nieustannie takie minki coś w stylu " ;___; *_* ^^ *.* -,- :x " ja rozumiem, że minki są fajne i często pomagają w różnych sytuacjach, ale jeśli ktoś je pisze nieustannie po każdym praktycznie wyrazie, to mnie to strasznie wkurza, a was? No może przesadzam, ale... dobra kończe, bo bym mogła gadać i gadać.... oki to papatki ia kocham was z całego serduszka ! <3 A i przypominam, że mam aska KLIK i uprzedzam, że uporządkowałam wszystko w życiu i teraz będę już o wiele lepiej pracować ! ok, serio koniec papapap
Kocham i Całuję :*
                                                                                                                    Weronika Love