czwartek, 29 sierpnia 2013

rozdział 4- Przypadki stają się po coś, nie bez powodu, zawsze jest dno.

TYDZIEŃ PÓŻNIEJ
*narrator*
Nasza Allyson wiodła swoje normalne i zwyczajne życie. Nic szczególnego się nie wydarzyło od dobrego tygodnia. Austin nadal unikała Ally, a ona na przerwach przesiadywał z Ashley, Greace i Trish. Jednak nasza główna bohaterka od pewnego czasu coraz rzadziej widywała się ze swoim chłopakiem. Sama nie wiedziała czego było to skutkiem, ale Dallas ostatnio zaczął się oddalać od Allyson. A wracając do tematu szkoły. W tym tygodniu cała klasa ma wyjechać na cały miesiąc do miejscowości o nazwie "Cartedon". Nie jest to zwyczajna wycieczka, ponieważ uczniowie opuszczają swoje miejsce zamieszkania na cały miesiąc. Są to raczej badania, które mają ukazać, czy mieszkanie i uczenie się w tym samym miejscu przynosi rezultaty. Można powiedzieć, że jest to eksperymęt, do którego zgłosiła się szkoła. No cóż wróćmy do naszych bohaterów, w końcu już jutro wyjazd.
*Ally*
- Proszę, powiedz mi ile ciuchów bierzesz!- już od dłuższego czasu stałam nad walizką z telefonem w ręku. Bagaż mimo iż został przyniesiony dobrą godzinę temu, nadal był zupełnie pusty. Po drugiej stronie słuchawki stała Ashley, która także, zapewne, głowi się nad zawartością, która ma się znaleźć w walizce.
- Wiesz... Dowiedziałam się, że szkoła zapewnia ubrania na lekcję, bo są tam mundurki! Więc pozostaje nam wybrać ubrania na spędzanie czasu wolnego, czyli wieczorem. No i oczywiście kosmetyki- odpowiedziała spokojnym i opanowanym głosem moja przyjaciółka. Chociaż wiadomość o mundurkach mnie nie zachwyciła starałam się opanować.
- No ok. A co z butami?- Moja dociekliwość dawała po sobie poznać. Ashley zapewne miała już dość, ale nie dając po sobie poznać dalej, z anielską cierpliwością odpowiadała na każde z zadanych rzez mnie pytań.
- Z tego co wiem to szkoła też zapewnia obuwie, ale...- Nie skończyła, ponieważ przerwałam jej piskiem tak głośnym, że zapewne zabolało ją ucho.
- Co!? To już nie możemy nosić swoich butów tylko te starożytne kapcie szkolne!?
- Kotek, to nie ja ustalałam, a jak masz jakieś wonty to do rady szkoły proszę, a nie do mnie. Ale zawsze możesz wziąć swoje buty.
- No ok, ok. Kończę może uda mi się jakoś zapełnić tą walizkę. Pa.- Gdy już się rozłączałam usłyszałam tylko ciche "powodzenia" wypowiedziane z ust mojej przyjaciółki. Uśmiechnęłam się do ekranu i położyłam telefon na szafce obok mojego łóżka. Jeszcze raz popatrzyłam na zupełnie pustą walizkę i potrząsnęłam głową kładąc ręce na biodrach. Po chwili wpatrywałam się już w zupełnie inny punkt, a mianowicie- szafę.
           Po upłynięciu kolejnej godziny moja walizka była już wypełniona po brzegi. Mniej więcej znajdowały się ta rzeczy takie jak: dresy, dżinsy, bluzki, koszule, sukienki, bielizna, baleriny, sandały, adidasy, szpilki, glany i kosmetyczka. Teraz pozostało najtrudniejsze, a mianowicie- zapięcie walizki. Na wykonanie tej czynności musiałam poświęcić  z dwadzieścia minut, ale po wielu próbach walizka się zapięła. Dumna z siebie odstawiłam zapełniony bagaż na bok, a sama spojrzałam na zegarek. Była dwudziesta druga w nocy. Wyjechać mamy o szóstej rano, bo droga ponoć jest straszliwie długa, długa na tyle, że na miejsce mamy dojechać dopiero wieczorem, około dwudziestej trzeciej. Prędko chwyciłam torebkę podręczną, do której schowałam telefon, portfel, chusteczki, picie na drogę, coś do jedzenia w czasie jazdy i książkę. Następnie szybko powędrowałam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, umyłam zęby, rozczesałam włosy i nałożyłam maseczkę (którą oczywiście zaraz zmyłam). Gotowa położyłam się do łóżka. Nim się obejrzałam odpłynęłam...
W ciemności stały dwie osoby. Widoczne były tylko cienie. Miejsce w którym przebywały było obszerne i bardzo stare. Drewniane drzwi były zatrzaśnięte na dwa zamki. Nagle w drzwi coś uderzyło. Było to tak gwałtowne i głośne, że odbiło się echem po całej budowli. Nagle jedna z osób zachrypłym głosem wyszeptała:
- Co to było?
- Nie wiem, ale to już idzie.
     Pierwszy głos na pewno należał do dziewczyny, w tym przypadku Allyson. Drugi był męski, znajomy. Ale Ally nie potrafiła go rozpoznać. Nagle w drzwi ponownie coś walnęło, teraz jednak o wiele mocniej. Po chwili pojawiały się kolejne uderzenia, coraz to silniejsze. 
- Co mamy zrobić, boję się!- krzyknęła brunetka przez płacz. Płakała i to bardzo. Chłopak jednak zachował spokój, do momentu kiedy uderzenia były na tyle silne, że zaczęły wyłamywać zamki.
- Musisz mi zaufać! Tylko to możesz zrobić!- przekrzyczał hałas blondyn. Długo nie otrzymał odpowiedzi, słychać było tylko uderzenia i płacz dziewczyny.
- Musisz mi zaufać! Tylko to! Musisz!- ponownie odezwał się chłopak. Nagle potężne uderzenie wyłamało jeden z zamków. Jeszcze chwila, a dostanie się do środka.
- Ufam ci! Słyszysz! Ufam ci Austin!- Te słowa zakończyły sen.
        Obudziłam się cała zdyszana. Spojrzałam na zegarek- 4:48. Nie było sensu ponownie zasypiać więc usiadłam na łóżku i zastanawiałam się o co chodziło w tym wszystkim. To był strasznie dziwny sen.
- Przestań mi się śnić Austin- wyszeptałam.
        Na niebie powoli zaczęło robić się jasno. Zegarek właśnie wybił piątą rano. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej odpowiedni zestaw na podróż. Gotowa zeszłam na dół, gdzie w kuchni siedzieli moi rodzice.
- Cześć- przywitałam się i włączyłam czajnik. Nie zamierzałam jeść śniadania o piątej rano, więc zrobiłam sobie herbatę. Szybko ją wypiłam. Zegarek pokazywał godzinę 5:30 więc czas wyruszać. Rodzice pojechali ze mną, bo chcieli się pożegnać. Kiedy dotarliśmy pod szkołę tata wziął mój bagaż  z bagażnika a mam, jak to mamy zaczęła coś tam nawijać, żebym dzwoniła i tak dalej. Wzięłam swoją walizkę, pożegnałam się z rodzicielką i ojcem i ruszyłam w stronę swoich koleżanek.
         Już od godziny siedzieliśmy w autobusie. Większość uczniów spała na fotelach. Ja siedziałam z Ashley na środkowym siedzeniu. Moja przyjaciółka już z dwadzieścia minut temu odpłynęła w świat snów, ale ja nie byłam śpiąca. Siedziałam na swoim miejscu oglądając przemijające krajobrazy zza okna. Wszyscy siedzieli cicho do momentu gdy jakiś uczeń oznajmił, że źle się czuje... No pięknie, czeka nas nieoczekiwana przerwa. Autobus zatrzymał się na najbliższym zjeździe, a opiekun oznajmił, że kto chce może wyjść i mamy pięć minut. Ja, jakoś omijając Ashley wyszłam na zewnątrz. Wyszło jeszcze parę uczniów, ale większość została w autobusie. W śród nie wielkiej liczby osób zobaczyłam twarz Austina. Automatycznie przypomniał mi się wczorajszy sen. A jeszcze dziwniejsze jest to, że nie czuję już takiej złości na jego widok, jak przedtem. W około o prócz jezdni, lasów i łąki nie było nic ciekawego. Postanowiłam się przejść, aby jakoś wytrzymać w autobusie te kolejne godziny. Kiedy oddaliłam się od autokaru dobre 20 metrów, usłyszałam czyjś głos za sobą.
- Nie ładnie tak się oddalać od grupy- powiedział ironicznym głosem Austin. Odwróciłam się w jego stronę.
- Odeszłam tylko na parę metrów.- Odwdzięczyłam się mu podobnym tonem głosu.
- Na pewno nie planowałaś ucieczki? Bo wiesz jak tak to droga wolna, ja cię nie zatrzymam.- Gestem dłoni pokazał mi drogę polną wiodącą prosto do lasu.
- Wiesz co? Jednak się nie skuszę- odpowiedziałam uśmiechając się sztucznie.
- Ale na pewno? Może jednak?- zapytał z nutką nadziei w głosie, przez co usiała policzyć do dziesięciu aby zachować spokój.
- Przemyślałam to i nie, zostanę, aby jeszcze ciebie podenerwować- uśmiechnęłam się jeszcze sztuczniej i minęłam go trącając w ramie. Nagle... stanęłam jak słup.
- Ej co ci? Co zobaczyłaś?- blondyn zaczął mi przez oczami wymachiwać ręką, zdenerwowana już złapałam ją w powietrzu.
- No właśnie nic!- krzyknęłam na co chłopak zrobił tak głupią minę, że gdybym miała przy sobie telefon zrobiłabym mu zdjęcie.
- Dobrze się czujesz?- zapytał patrząc na mnie pytającym, ale w pełni poważnym wzrokiem.
- Jak mam się czuć dobrze skoro nie widzę autobusu, durniu! Odjechał!- krzyknęłam i podbiegłam w miejsce gdzie jeszcze niedawno stał autokar. Usiadłam bezradnie na ławce pod daszkiem (od aut.- rozumiecie, bo jak są przystanki autobusowe to jest taka ławka i taki jakby dach xD). Po chwili dosiadł się do mnie Austin.
- I co my teraz mamy zrobić!?- krzyknęłam wstając z ławeczki.
- Czekać.- Odpowiedział tak spokojnie jakby nic się nie stało.
- Jak to czekać?! Zostawili nas! A co jak nie wrócą!? A co jak o nas zapomną!? A co..- zaczęłam panikować na dobre. Chodziłam w tę i we wte ciągle gestykulując.
- Ejjj!- krzykną blondyn. Niestety nic to nie dało, ponieważ jeszcze szybciej zaczęłam mówić.
- Zobaczysz zostawią nas tu na dobre!- krzyknęłam jeszcze głośniej.- To przez ciebie!- Chciałam go zaatakować, ale chłopak był szybszy i złapał mnie za nadgarstki, przyciskając do plastikowej szyby.
- Uspokój się- powiedział łagodnie cały czas mnie nie puszczając. Był blisko... zdecydowanie za blisko...
                                                              ***
No hej, hej, hej !!! O to przedstawiam wam rozdział 4! Jest strasznie długi, a to wynagrodzenie za moją nieobecność! Jutro pojawią się notki na dwóch kolejnych blogach. Cieszycie się? Dzisiaj dodałam na tym, bo naszła mnie wena, po prostu. :) No ok spadam, bo jest strasznie późno, a mi się chce spać... a więc komentujcie :) Całuję:*
                                                                                                              Weronika Love
 P S Sory za błędy, ale jest 1 w nocy i raczej na sprawdzanie nie mam ochoty...

sobota, 24 sierpnia 2013

Naprawdę przepraszam, ale musicie poczekać.

Naprawdę przepraszam ale dzisiaj wróciłam do mojego masteczka o 10 rano. A wstałam o piątej i o 6 wyjechałam z warszawy, a o jedynastej wyjechałam na spływ. Wróciłam o 22 i jestem padnięta. No, ale  dzisiaj się dowiedziałam, że jutro wyjeżdżam z kuzynką na wieś na 3 dni. Wracam w środę, a więc musicie poczekać na rozdział, ale na pewno pojawi się w tygodniu po powrocie. Wybaczcie.. Całuję:*
                                                                                                                                          Weronika Love

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

kolejny wyjazd...

Tak na szybko. Dzisiaj za 30 minut jadę do Warszawy, do rodziny. Wracam w piątek, a więc kolejny rozdział postaram się dodać w weekend. NIE OPUSZCZAM BLOGA! Zostaję, tylko musicie poczekać parę dni :) Całuję:*
                                                                                                                    Weronika Love

czwartek, 15 sierpnia 2013

rozdział 3- Nikt nam tego nie zabierze...

*narrator*
      Następnego dnia w szkole, aż huczało od plotek, na temat Austina i Ally. Były różne teorie na temat ich kłótni, a każda coraz to dziwniejsza. Oni sami jednak za wszelką cenę próbowali się unikać. Żadne z nich nie chciało aby doszło do jeszcze jednej konfrontacji, której skutkiem było by jeszcze większe nieporozumienie i plotki. Dzisiejszy dzień jednak utkwił w pamięci naszej głównej bohaterki. A dlaczego? Można to nazwać hasłem- "Spotkanie nieumarłej przyjaźni".
     Allyson spokojnym i zrównanym krokiem podążała w stronę klasy od angielskiego. Znienacka  po całej szkole rozbrzmiał jakże znienawidzony przez uczniów dźwięk- dzwonek. Teraz Ally przyspieszyła kroku, aby jak najszybciej stanąć pod klasą. Zdążyła akurat, kiedy nauczycielka otworzyła salę. W tłumie uczniów nie mogła dostrzec Ashley. W końcu popchnięta przez jakiegoś ucznia klapnęła na najbliższe krzesło. Sala od angielskiego była inna niż wszystkie. Krzesła w niej były poustawiane w okrąg, a na środku stało duże biurko. Każdy z uczniów mógł na każdej z lekcji angielskiego siadać gdzie indziej. Kiedy wszyscy już siedzieli, na środku stanęła nauczycielka- Isabelle, była ona także dyrektorką szkoły. Ally była zajęta poszukiwaniem koleżanek. Nagle swoim łagodnym i spokojnym głosem odezwała się Isabelle.
- Mam nadzieję, że wszyscy przeczytali wczoraj wiersze Browninga. Jestem ciekawa co o nich myślicie. Charakteryzował go wyjątkowy styl, sprzeczny z wieloma zasadami obowiązującymi w ówczesnej poezji, co, jak się domyślam, mogło do części z was przemówić. Allyson czy mogłabyś przeczytać nam kilka pierwszych linijek?- Z zamyślenia wyrwał naszą bohaterkę głos zwracany się do niej. "Niech to szlag", pomyślała dziewczyna podnosząc się zza stolika i kryjąc twarz w otwartej książce. Odchrząknęła.
Uciekać?
Przenigdy
Ukochana!
Gdyż ja to ja, a ty jesteś sobą
Dopóki  Ziemia oboje nas nosi,
Kochał cię będę, milczenie twe znosił
Gdy jedno się wymyka, drugie idzie za nami drogą.
     Isabelle skinęła głową, a Ally z wyraźną ulgą zajęła swoje miejsce.
- Cóż więc nam próbuje przekazać Browning?- zapytała nauczycielka. Klasa przyglądała się jej w milczeniu. Ally miała wrażenie, że zna odpowiedź, nie było jednak takiej siły, która zmusiłaby ją do odezwania się w tym momencie.
- To wiersz o obsesji.
     Nie zauważyła wcześniej Ratchel West, okazało się jednak, że siedzi kilka krzeseł dalej. Isabelle ponownie skinęła głową.
- Zechciałabyś rozwinąć?- poprosiła.
- Dopóki oboje żyją na tej planecie on musi być przy jej boku. Jest w niej zakochany, ale chodzi też o coś więcej. Ona jest dla niego wszystkim, całym światem, nie tylko miłością. Wydaje mu się, że są sobie przeznaczeni, ale ona się z nim nie zgadza. Próbuje ją więc przekonać.
- Ciekawa teoria.- Spojrzenie nauczycielki zatrzymało się na twarzy Ally. - Ktoś chciałby coś dodać?
       Ally wcisnęła się głębiej w krzesło. Nie myślała już o lekcji tylko o Rachel. Doskonale ją znała. Nikt nie znał jej tak dobrze jak Allyson. Kiedyś były nierozłączne, jak najlepsze przyjaciółki. Zaprzyjaźniły się już jako czterolatki. Mówiły- "Zawsze razem." Nazywały siebie nawet siostrami. Ale w piątej klasie podstawówki, Rachel stopniowo zaczęła unikać Ally. Rozmawiały tylko w szkole i nie spotykały się już poza nią. Ally starała za wszelką cenę uratować choć odrobinę z tej przyjaźni- niestety nic to nie dawało. W pierwszej klasie gimnazjum, już nawet nie rozmawiały. Rachel znalazła sobie nowe towarzystwo, a Ally zawiązała mocniejsze więzi ze swoimi koleżankami- teraz już przyjaciółkami. Do dzisiaj zastanawia się czemu Rachel odeszła.
    Ally rozejrzała się po klacie, by znaleźć byłą przyjaciółkę, lecz szybko skręciła wzrok. Ponieważ Austin, siedzący obok Ratchel, patrzył się wprost na nią.
          Lekcja dobiegła końca. Ally podążyła zaraz za Rachel. Tamta, kiedy tylko zobaczyła Allyson obróciła się i zmierzyła ja lodowatym spojrzeniem.
- Czego tutaj szukasz Dawson?- zapytała z pogarda w głosie. Ally nic nie mówiąc zaciągnęła byłą przyjaciółkę do najbliższej toalety.
- Nie mam pojęcia, za co mnie tak nienawidzisz. Ale wierz co? Mimo, że mnie zraniłaś, ja nadal pamiętam, te parę lat spędzone z tobą. Nadal pamiętam i nie zapomnę, mimo wszystko. Te wspomnienia już na zawsze pozostaną w mojej głowie. Ty możesz zapomnieć, pewnie już to zrobiłaś, ale ja nie. A wiesz co jest najlepsze? Że nikt mi tego nie zabierze. Twoją przyjaźń mi zabrano, ale nikt nie zabierze mi wspomnień, nikt nie ma prawa.- Dziewczyna delikatnie uniosła wzrok aby móc dostrzec uczucia Ratchel. Ona jednak nie okazywała żadnych emocji. Swoim pustym i beznamiętnym wzrokiem patrzyła się na ścianę. Allyson bez słowa odeszła pozostawiając blondynkę samą. Ona odczekała chwilę, a kiedy upewniła się, że Ally na pewno poszła, wybuchła płaczem. Z jej różowo pomalowanych ust wydobył się cichy dźwięk, że ledwo słyszalny:
- Nikt nam tego nie zabierze...
                                                                     ***
Dodaje, bo dzisiaj mam urodzinki<3 Na następne blogi dodam w niedzielę, bo do mnie przyjechała kuzynka i nie mam czasu na koputer... Kończe 13 lat! W końcu <3 Zaraz zmienię w opisie :) A teraz lece <3 Kocham <3 Całuję:*
                                                                                                                                    Weronika Love

sobota, 10 sierpnia 2013

rozdział 2- Gdyby nie ty uszkodziłabym mu tę twarzyczkę.

*narrator* ZACHĘCAM DO PRZECZYTANIA NOTKI POD ROZDZIAŁEM.
- Boże, co za debil! Nie wierzę, że tacy ludzie jeszcze żyją na świecie!- Ally już drugą przerwę narzekała, jaki to Austin jest arogancki, wredny, głupi, a co najśmieszniejsze mówiła, że na pewno nie lubi szczeniaczków. Greace, Trisch i Ashley po wielu próbach uspokojenia przyjaciółki, w końcu poległy i wybuchły niepohamowanym śmiechem.
- Nie rozumiem co was tak śmieszy!?- krzyknęła zdenerwowana Ally. Już od dawna się tak nie denerwowała. Austin musiał naprawdę ją wkurzyć.
- Ty kotku- wykrztusiła Ashley, dalej chichocząc w najlepsze.
- Twoje zachowanie, dokładnie- wyjaśniła Trisch i razem z resztą przyjaciółek ponownie zaczęły się śmiać.
- Kto się czubi, ten się lubi- wyszeptała Greace i puściła oczko do brunetki, na co ona tylko wysłała jej zabójcze spojrzenie i poszła dalej, wyprzedzając koleżanki. Nestety, przez swoją nieuwagę dziewczyna wpadła na kogoś, tym samym uderzając o podłogę.
- Ała!- wysyczała Ally, próbując się podnieść.
- Może byś uważała jak chodzisz?- tonem mrożącym krew w żyłach odezwał się nikt inny jak Austin. Ally widząc na kogo wpadła odruchowo zmarszczyła brwi.
- To ty na mnie wpadłeś!- wykrzyczała stojąc twarz w twarz z blondynem. Oboje tych nastolatków miało o sobie podobne mniemanie. Atmosfera między nimi nie była dobra i bez problemu dało się to wyczuć.
- Dobrze wiesz, że ty to na mnie wpadłaś! Skoro już to zrobiłaś mogłabyś przeprosić, a nie zwalać winę na innych!- Swoim krzykiem Austin sprawił, że w około nich zgromadziło się już parę osób. No cóż wszyscy kochają kłótnie, a co dopiero, jeśli uczestniczą w niej dwie popularne osoby.
- Nie wpadłam na ciebie i dobrze o tym wiesz!- Wkurzona już całą sytuacją Ally, była gotowa nawet uderzyć chłopaka i pewnie by to zrobiła, gdyby nie dwie silne ręce chwyciły ją w pasie i zaciągnęły przed szkołę.
*Ally*
- Puść mnie, słyszysz!?- krzyczałam już od jakiś pięciu minut, kiedy osoba, która mnie wyprowadziła, zatrzymała się przed szkołą. Obróciłam się i ujrzałam za sobą Dallasa. Stał z założonymi rękami, piorunując mnie wzrokiem. Nie dziwię się, gdyby nie on już dawno uderzyłabym Austina. Ja po prostu nie wytrzymuje z tym człowiekiem! Działa mi na nerwy jak nikt inny.
- Możesz mi powiedzieć, co się przed chwilą stało?- zdenerwowanym, lecz nie podniesionym głosem odezwał się brunet. Byłam mu wdzięczna, że mnie stamtąd zabrał, pewnie zarobiłabym karę w pierwszym dniu szkoły.
- Po prostu ten chłopak działa mi na nerwy!- odezwałam się podnosząc głos.- I pewnie gdyby nie ty już dawno uszkodziłabym mu tę twarzyczkę. Ale ci dziękuje- oznajmiłam spuszczając wzrok.
- Zaraz zaczną się lekcję, lepiej już chodźmy.- Zdziwiła mnie jego odpowiedź. W pewnym sensie cieszyłam się, że nie drąży tego tematu, ale takie szybkie odejście od sprawy mnie zaskoczyło.
                                                                             ***
    Kolejna lekcja to był angielski. Kiedy odnalazła już właściwą klasę, zajęłam się poszukiwaniem znajomych twarzy. Na końcu szeregu spostrzegłam Ashley, Greace i Trish, szybko do nich podbiegłam, omijając poszczególne osoby. Kiedy w końcu do nich dotarła, na twarzy Ashley zagościł uśmiech, nie, coś więcej- śmiech.
- Przyznam, że nie spodziewałam się tego po tobie.
- Haha, ten chłopak mnie irytuje! Po prostu nie wytrzymuje!
- Ok, ok. Ale ma dla ciebie złą wiadomość- przerwała, jakby bała się mojej reakcji, albo chciała zbudować napięcie.- Austin jest w naszej klasie.
- Co?! Za co?- Musiałam go wcześnie nie zauważyć. Może byłam zbyt zajęta unikaniem go?
Nie zdążyłam nic innego powiedzieć, gdyż przed drzwiami do klasy stanęła niewysoka kobieta, o jasnych oczach i włosach. Na oko miała z czterdzieści lat. Kluczem, który trzymała w ręku otworzyła salę, a uczniowie weszli do środka.
                                                                              ***
Wiem, wiem... nie pisałam tu od dobrych dwóch, trzech tygodni... Ale na usprawiedliwienie ma to, że byłam na Krecie bez wi-fi przez 12 dni. Proszę wybaczcie mi, teraz już wróciłam! Nie bójcie się nie zamierzam zostawiać bloga, a w życiu! Po prostu nie miałam neta... Kolejny postaram się napisać w ciągu dwóch dni. Trzymajcie kciuki! :) I ostatnia rzecz- na wyjeździe przeczytałam książkę jedną z... nie będę ściemniać (bez lektur) przeczytałam tylko jedną.No ale ta książka to Wybrani. I postanowiłam niektóre wydarzenia zamieścić na blogu, mam nadzieje, że wam się spodoba i jeszcze raz przepraszam z całego serca i proszę wybaczcie, bo nie zniosę tego jeśli mi nie wybaczycie :( Całuję :*
                                                                                                                  Weronika Love