piątek, 31 stycznia 2014

No niestety.. ale nie martwić się !

A więc do sedna, bo jutro wstaje na 6 a jest północ ;______; JEZU ! A więc, jadę jutro do mojej rodzinki z Warszawy i oczywiście na koncert R5 (to główny cel) Ale, że dzisiaj sie nie wyrobiłam z rozdziałem, to musicie poczekać aż wrócę... Jak na jakąś chwilę wyrwę komputer od mojej siostry z Warszawy to zaczne pisać, ale małe są szanse na skończenie ... Ale się postaram ! Inforuję was o tym, abyście nie czekali bez sensu.. a i wracam w czwartek wieczorem :) No... ja do Warszawy mam samochodem 5-6 godzin, bo jadę z mazur... Jezu jak ja wstane!? Walcem mnie podniosą z łóżka rano...no chyba. Ale odeśpię w samochodzie, będą kocyki... oby. Oki ide spaciu paaaaaaaaaa kocham i postaram się napisać cokolwiek :**** Całuję :*
                                                                                                                Weronika Love

wtorek, 28 stycznia 2014

rozdział 15- Choć światło lepsze wydaje się od ciemności, dopiero w mroku prawda się gości.

*narrator* *jeden dzień później*
(od aut.- wybaczcie, że omijam jeden dzień, ale cóż, nie miałabym o czym pisać a akcja dzieje się właśnie w następnym dniu)

   Nastał wieczór. Każdy z uczniów Cimmeri cieszył się z wydarzeń które miały nastąpić dzisiejszej nocy. Dzisiaj miała odbyć się jedna z ich tradycji, która  dla młodych, była niezwykle podniecająca. Jedynie Allyson nie była co do tego przekonana. Zwykle Ally, każdy głupi i niebezpieczny pomysł uważała za dobry, ale dzisiaj było zupełnie inaczej. Tak jakby, ktoś wlał jej do głowy odpowiedzialność, której nie miała w do tych czas, w podobnych sytuacjach.
- Ale się cieszę! Już po dwudziestej trzeciej, może się przyszykujemy, co? Trzeba się przebrać w stroje i niedługo musimy iść na miejsce zbiórki- już od dłuższego czasu podobne komentarze wypowiadała Jo. Była ona chyba jedną z najbardziej podekscytowanych osób. Z każdą minutą która zbliżała ich do północy, Jo stawała się coraz bardziej podniecona, a Ally zaniepokojona.
  W końcu nadszedł czas, aby wymknąć się z Cimmeri. Allyson niepewnym krokiem podążała za koleżankami. W przeciągu paru minut dotarły do końca budynku, gdzie na dole znajdowały się małe drzwi. Jo otworzyła je i pokazała ruchem ręki, aby przyjaciółki podążyły za nią. Teraz nie było odwrotu, Ally musiał po prostu ruszyć. Drzwi wyprowadziły dziewczyny na podwórko. Było już zupełnie ciemno. Chmury zasłoniły gwiazdy i księżyc, co odebrało urok i poczucie bezpieczeństwa. Ally w ciemności ledwo dostrzegała kontury przyjaciółek wiec, gdy tylko zobaczyła cień Jo, złapała ją za rękaw, w obawie przed zgubieniem się. Jo znała ten teren najlepiej, wiedziała dokąd idzie, nawet jeśli ciemność zakrywała wszystko dookoła. Gdy przechodziły przez las, Ally usłyszała cichy szelest. Poczuła przepływające po niej fale strachu i gwałtownie ścisnęła jeszcze mocniej rękaw z bluzki Jo. Po chwili Ally poczuła, że ktoś kładzie rękę na jej ramieniu. Dziewczyna drgnęła, a jej źrenice gwałtownie się powiększył. Uspokoiła się jednak, gdyż zauważyła, że ową osobą była Grece.
- Ally... czy ciebie i Austin'a coś łączy?- zapytała szeptem brunetka, łapiąc koleżankę pod ramię.
- Co? Czemu niby?- zdenerwowana Allyson spojrzała na przyjaciółkę z wyrzutem.
- No bo wiesz-westchnęła w końcu brunetka.- Ty i Austin...
- Co ja i Austin?- Ally nagle przestała być spokojna.
- Nie wiem. Jakoś tak zawsze się ciebie czepiał, a później jest miły.
- Zauważyłam. Pewnie dlatego, że jest psycholem.
- Nie... nie o to mi chodziło. Sama nie wiem, jest coś interesującego w tym, że się tak na ciebie uwziął, a później się tak zmienił.
- O czym ty, u diabła, mówisz?!- Ally spojrzała na przyjaciółkę marszcząc brwi.
- Nie ważne. Przez chwilę wydawało mi się, że się lubicie, a teraz najwyraźniej ty go nienawidzisz.
- Zdarza się.- Allyson wzruszyła ramionami.
- Hmm...- w głosie Grece dało się słyszeć powątpiewanie.
- Żadne "hmm"...- zaprotestowała Ally.- Kiedyś rozstawiał mnie po kątach i próbował mówić co mam robić. Teraz nagle coś mu odbiło i chce być miły. A może on tylko udaje? Aby mnie w coś wciągnąć, albo abym zapomniała o jego wcześniejszym zachowaniu? Może i jest przystojny, ale i tak nieznośny.
- A wiesz co ci powiem? Od czasu, kiedy tu jesteśmy on się zmienił. Wydaje mi się nawet, że się zakochał... Ostatnio nawet nie widziała go z żadną inną dziewczyną.
- To niesamowite!- Ally parsknęła śmiechem.- Udało mu się powstrzymać przez cały tydzień? Musiał się zakochać na zabój.
- Jeszcze zobaczymy- zachichotała Grece. Na tym skończyła się ich rozmowa, zwłaszcza, że doszły do pobliskiego jeziora. Za rozkazem Jo, wszystkie weszły za krzaki, aby móc poczekać do północy.
- No to teraz dziewczynki zdejmujemy ubrania, przecież się w nich nie wykąpiemy- wyszeptała uśmiechnięta Jo.
- Ale jest zimno... A może się wrócimy- próbowała wykręcić się Allyson.
- Teraz jest za późno. Już dawno było- wyszczerzyła się blondynka, jednocześnie zdejmując bluzkę. Po paru chwilach Ally i Grece również pozostały w samych strojach.
   (uwaga, nowy akapit, bo tutaj się rozkręca kicie ;)- od aut)  Nagle rozległ się oszałamiająco głośny gwizd. Z pobliskich krzaków, drzew, czy pomników wybiegły tumy uczniów. Gdy Ally znalazła się w śród ludzi, straciła z pola widzenia Jo, Grece, a co więcej nie rozpoznała nikogo w okół. Nasz główna bohaterka, nawet się nie zorientowała, że stoi na kładce. Tłum ludzi popchną ją tak, że spadła do wody, prosto w głębie. Zanurzyła się w jeziorze który teraz, przypominał czarną dziurę. Woda była lodowata, a Ally, no cóż, nie umiała pływać. Dziewczyna zaczęła wymachiwać rękoma, jednocześnie przełykając wodę, która trafiała do jej buzi, sprawiając, że brunetka krztusiła się. Dziewczyna starała się jak najdłużej wytrzymać na powierzchni, zanim całą zanurzy się w wodzie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak daleko wypłynęła. Oprócz jej rozpaczliwego chlapania i wymachiwania rękoma nic nie było słychać. Musiała być naprawdę daleko od brzegu, ponieważ nikt jak na razie nie przybył jej na ratunek. Mijały minuty, a z każdą z nich Ally miała coraz mniej siły. W pewnym momencie poczuła jak powoli zaczyna spadać w dół. "Jeden oddech, drugi, trzeci, czwarty, piąty... uspokój się Ally, dasz radę, tylko się uspokój, szósty oddech, siódmy, ósmy..."- myślała Allyson. Po kolejnych paru wymuszonych oddechach i panicznych wymachach rękoma, dziewczyna straciła siły zupełnie, oddała się, wiedząc, że i tak to nic nie da. Zaczęła spadać...
*Ally*
   Czułam zimno, które mnie otaczało. Bałam się, ale przecież nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam walczyć, to nie przynosiło skutków. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i wyciąga na powietrze. Cieszyłam się, że to jednak nie był koniec. Otworzyłam oczy i zobaczyłam... Austina. Później była już ciemność.
*narrator*
Austin podtrzymywał jedną ręką Ally, utrzymując ją na powierzchni.
- Ally! Ally! Żyjesz?- wykrzyczał blondyn, jednak Allyson nie dawała znaków życia.- Ally, Ally! Obudź się! Słyszysz?- nieustannie wykrzykiwał chłopak. Allyson nadal jednak miała zamknięte oczy. Gdy Austin chciał już uderzyć dziewczynę w policzek, ta otworzyła wystraszone oczy. Dziewczyna ledwo łapała oddech, nie mogła złapać powietrza, co sprawiało, że cały czas się krztusiła.
- Uspokój się. Spokojnie, teraz już jest lepiej. Tylko weź oddech. Licz oddechy. To uspokaja. Albo policzmy razem. Weź jeden oddech i powoli wypuść powietrze. Wzięłaś?- zapytał, a Ally pomachała twierdząco głową.- Dobrze teraz wypuść powietrze.- Dziewczyna znowu wykonała jego rozkaz. Robili tak jeszcze kilka razy, do puki brunetka nie unormowała oddechu.
- Już dobrze?- zapytał chłopak patrząc Ally w oczy. Ona nic nie mówiąc, objęła blondyna obiema rękoma, za szyję.- Teraz tylko dostańmy się na brzeg. Opleć mnie w talii nogami a jakoś stąd wypłyniemy.- Dziewczyna niepewnie wykonała rozkaz chłopaka. Po chwili jednak oboje znaleźli się na brzegu. Blondyn wyszedł z wody, jednak Allyson nie zamierzała go puścić. Nadal oplatała go nogami jednocześnie ściskając za szyję. Chłopak podszedł do pobliskich krzaków, aby móc swobodnie porozmawiać z dziewczyną. W końcu Ally puściła Austina, siadając na trawie i oplatając kolana rękoma. Ich oddechy były przyspieszone i niespokojne. Brunetka cały czas miała spuszczony wzrok. Nie wiedziała o czym myśleć. Przecież tuż przed chwilą minęła się ze śmiercią, a uratował ją chłopak którego jeszcze godzinę temu uważała za  idiotę.
- Ally... wszystko dobrze? Czemu tak daleko wypłynęłaś? I jak się czujesz?- zapytał cicho Austin, siadając obok brunetki.
- Jest... zimno- wychrypiała Ally, cały czas wlepiając wzrok w ziemię.
- Gdzie zostawiłaś ubrania?
- Nie wiem.
- Dobra poczekaj, zaraz ci coś przyniosę- odezwał się Austin odchodząc od dziewczyny. Zostawił ją samą. Oczy brunetki nadal były rozszerzone do granic możliwości, a usta sine i lekko otworzone. Brunetka podniosła na chwilę wzrok sprawdzając jak daleko odszedł Austin. Zobaczyła go jakieś dziesięć metrów od niej. Rozejrzała się i stwierdziła, iż w wodzie nadal jest dużo osób. Spojrzała jeszcze raz uważnie na jezioro, przypominając sobie zdarzenia z przed pięciu minut. Po jej ciele przeszły ciarki, a z zimna dostała gęsiej skórki. Po chwili wrócił Austin trzymając w ręku jakieś dziewczęce spodenki i męski t- shirt.
- Tylko to znalazłem. Ubierz się i wrócimy do Cimerii.- Allyson posłusznie zabrała ubrania i po krótkim czasie była już gotowa. Zauważyła, że chłopak nie ma na sobie bluzki, co znaczy, że musiał oddać jej swoją. Uśmiechnęła się wciągając zapach ubrania. Pachniał delikatnie jałowcem, podobał jej się ten zapach. Stanęła na nogach i oboje ruszyli w stronę Cimerii.
- Austin...- zaczęła przeciągle Ally, zachrypiałym głosem.- Czemu mi pomagasz?
- Wolałabyś utonąć?- spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem.
- Nie, ale... zastanawia mnie czemu. Już z resztą nie ważne... zostawmy to.- Wychrypiała dziewczyna.
- Ally, coś tak słyszę, że ta przygoda się dla ciebie dobrze nie skończy. Masz już chore gardło- spojrzał się na nią.
- Nic mi nie będzie- mówiąc to Ally objęła się rękoma.
- Jeszcze ci zimno
- Tylko trochę- wychrypiała cicho brunetka. Chłopak objął ją jak tylko mocno mógł i dalej podążyli do Cimerii.
                                                                    ***
Wiem, straszliwie zawalam ! Ale mam na dzień dzisiejszy usprawiedliwienie ! Nie miałam czasu na pisanie w tym tygodniu, ponieważ miałam CODZIENNIE sprawdziany półroczne z przedmiotów :( Wybaczycie? Ale tutaj zrozumcie, bo ja się musiałam na co dzień przygotować i najzwyczajniej nie miałam czasu na pisanie :'( Ale od wczoraj mam ferie ! I jak widzicie wczoraj zaczęłam rozdział i dzisiaj skończyłam, a więc przeeeeeepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczycie, bo jak nie to ja nie wiem co zrobię :( Proszę piszcie mi w komentarzach czy się nie gniewacie, ok? Specjalnie dzisiaj jest rozdział z odrobiną akcji (czyli nie taki nudny jak wcześniejsze) bo się coś dzieje ! W końcu ! Ale jeszcze specjalnie dla was jest on dłuższy :) Jejku proszę no wybaczcie i zrozumcie i nie przestawajcie pisać komów, bo w tedy to dopiero będzie źle :( Chyba bym się załamała... Ale ja was jeszcze raz PRZEPRASZAM. I chwilowa zmiana tematu. Czy ktoś z was jedzie na koncert R5? Ja tak ! :D Ale mam niestety bilet zwyczajny ... ale to zawsze coś ! Strasznie sie cieszę z tego powodu! Dobra gaduła ze mnie ! Koniec, kocham was mocno i mam nadzieję, że przez te 12 dni o mnie nie zapomnieliście i nadal chcecie to czytać cokolwiek to jest i proszę was wybaczcie, jak mi wybaczycie to kolejny rozdział będzie za trzy dni I co wy na to? Ja tam jak są ferie to moge codziennie piać :D ok jutro nie wstanę... pappaappapa już koniec papapap kocham i całuję :*** <3
                                                                                                                            Weronika Love

piątek, 10 stycznia 2014

rozdział 14- Przecież to miał być ten czas, kiedy wszystko miało mieć się dobrze, a na razie są słowa i nic więcej.

*Ally*
    Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Odskoczyłam gwałtownie na bok, próbując zobaczyć cokolwiek w ciemności. Nagle drzwi od schowka się otworzyły, wpuszczając przy tym promienie światła, które delikatnie mnie oślepiły. Do schowka weszła jakaś osoba zamykając za sobą drzwi. Zrobiłam krok w tył. W tym momencie poczułam, że dotknęłam plecami ściany, nie mogłam cofnąć się dalej. Ciemna postać zaczęła delikatnie do mnie podchodzić przyprawiając mnie tym o przechodzące przez moje ciało fale strachu, powoli zamieniające się w panikę. "Jeden oddech, dwa, trzy, cztery, pięć..." zamarłam, osoba była już a blisko, nadal nie widziałam twarzy postaci, z jego postawy mogłam wyczytać, że jest to chłopak. Przykleiłam się jeszcze bardziej do ściany, aby mieć jeszcze trochę luzu, bezskutecznie, chłopak przysunął się jeszcze bardziej.
- Ally...- zaczął cichym i spokojnym głosem.- Przez cały dzień nie byłaś na lekcjach, wszyscy się o ciebie martwią.- Znałam ten głos, uniosłam głowę, te oczy też poznałam bez problemu. Dwie tęczówki świeciły się w ciemnościach jak takie małe iskierki.
- Austin, po co tu przyszedłeś?- zapytałam już spokojniejszym głosem.
- Isablelle kazała mi ciebie znaleźć. Mówiła, że byłaś u niej w gabinecie, a później zniknęłaś bez śladu i nie mogła ciebie znaleźć. Kazała mi to zrobić.- Uśmiechnął się, jeszcze bardziej przysuwając do mnie. Poczułam się niekomfortowo, ale sama nie zmieniałam pozycji. Blondyn oparł ręce o ścianę, pochylając się nade mną. To już druga taka sytuacja, tylko jest pewna różnica. Wcześniej na przystanku się nienawidziliśmy a teraz... teraz chyba się lubimy. To jest za trudne aby to wyjaśnić... sama się w tym nie łapie. Ale teraz musiałam to zakończyć.
- Idziemy?- wyszeptałam.
- Po co?- odszeptał chłopak jeszcze bardziej przysuwając się do mnie.
- Nie martwili się o mnie?- za wszelką cenę próbowałam to skończyć.
- Martwiłem.- Uśmiechną się szeroko.
- Tylko ty?
- Nie. Ale ja najbardziej.- Teraz był już na tyle blisko mnie, że stawało się to już niebezpieczne.
- Ja... ja... przepraszam- wyszeptałam po czym uwalniając się z "pułapki" wybiegłam ze schowka. Co to w ogóle miało znaczyć? Co to miało być?
*narrator*
    Ally szybkim krokiem ruszyła w stronę stołówki. Niedługo miała być kolacja, a przecież nie chciała się spóźnić. Szybko dotarła do celu stając na samym początku kolejki do wejścia, ignorując innych uczniów. Okazało się, że na samym początku stała Grece.
- Ally, hej. Co się stało? Czemu nie było ciebie na lekcjach? Czemu tak blado wyglądasz?- zaczęła niespokojnie bruneta. Widząc zupełną ignorancję ze strony koleżanki, dziewczyna jeszcze bardziej się zaniepokoiła.- Ally! Ally! Odpowiadaj mi! Halo! Kontaktujesz?
- Tak. Hej Grece- zaczęła cicho.- Musiałam pomyśleć i dla tego mnie nie było. Zresztą źle się czułam i jeszcze mi nie przeszło- dokończyła równie cicho Allyson.
- Ally... wszystko dobrze?
- Tak, jest ok, tylko jest mi trochę słabo, ale jest dobrze, nie martw się- mówiąc to Ally uśmiechnęła się delikatnie spoglądając na przyjaciółkę. Po upływie paru minut drzwi od stołówki otworzyły się a uczniowie weszli do środka. Ally usiadła przy stole z Grece a po chwili dosiadła się do nich Jo.
- Hej wam. Słyszałyście już?- zaczęła rozradowana Jo.
- Nie, a miałyśmy?- zaśmiała się Grece nakładając przy okazji lazanie na talerz.
- Taaak! Zacznę od początku. A więc co roku nowi uczniowie w szkole mają takie jakby otrzęsiny. Tyle, że jutro równo o północy wymykamy się z Cimmeri i idziemy całą grupą nad najbliższe jezioro. Wszyscy chowają się w krzakach do usłyszenia sygnału. Następnie wszyscy wychodzą i kąpią się w zimnym jeziorze! To jest co roczna tradycja- powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy Jo.
- Ale, ale ja nie wiem czy to dobry pomysł. Ja chyba nie idę- wymruczała Ally.
- No coś ty! To tradycja! Idą wszyscy.
- No... ok. Ale ile to trwa?
- No tak z pół godziny, ale się nie martw zawsze możesz pójść wcześniej. Ale fajne, że idziemy- zapiszczała blondyna.
- Taa fajnie, bardzo...- wymruczała Allyson.
                                                                               ***
No siemka ! Przepraszam was, że znowu musieliście poczekać na rozdział, ale tak jakby... mało motywacji i mało czasu. No niestety... Ale przede wszystkim MOTYWACJI! Myślałam, że się załamie, kiedy po dodaniu ostatniego rozdziału i upłynięciu dwóch dni były dwa komentarze. Ale cóż, późniejsze mnie odrobinkę zmotywowały, ponieważ pojawiły się kolejne. A i jeśli jestem jeszcze w sprawie komentarzy to chciałam przeprosić Claudii. Jeśli to czytasz to ciebie mocno przepraszam, ponieważ nie miałam czasu odpisać na twój komentarz ale już to robię. Chcę dla każdego odpisywać na komentarze, ale często jest to wręcz nie możliwe... A teraz mój fonek jest w naprawie i mi nie przychodzą powiadomienia  o komentarzach a to zawsze z komórki odpisywałam, a więc jeszcze raz przepraszam. Ostatnio tak zauważyłam, że niektóre bloggerki piszą nieustannie takie minki coś w stylu " ;___; *_* ^^ *.* -,- :x " ja rozumiem, że minki są fajne i często pomagają w różnych sytuacjach, ale jeśli ktoś je pisze nieustannie po każdym praktycznie wyrazie, to mnie to strasznie wkurza, a was? No może przesadzam, ale... dobra kończe, bo bym mogła gadać i gadać.... oki to papatki ia kocham was z całego serduszka ! <3 A i przypominam, że mam aska KLIK i uprzedzam, że uporządkowałam wszystko w życiu i teraz będę już o wiele lepiej pracować ! ok, serio koniec papapap
Kocham i Całuję :*
                                                                                                                    Weronika Love