*narrator*
Ona umrze. Umrze, bo ją kochasz- rozległ się cichy, przeraźliwy głos, odbijając się echem od ścian kaplicy. Ally poczuła atak paniki. Było ciemno. Widziała przed sobą postać, ukrywającą się za cieniem nocy. Ally zaczęła wmawiać sobie, że to tylko sen, i oddycha. Oddycha po to, by się upewnić, że jeszcze żyje, ponieważ to w cale nie wygląda na życie.
Światło dzienne powoli zaczęło przedostawać się przez zasłony. Jasny promień zatrzymał się na śpiącej twarzy Ally. Dziewczyna powoli otworzyła oczy. Gwałtownie spojrzała na zegarek, jakby bała się, że szkolny dzwonek nie zadzwonił, a ona zaspała. Chociaż było to mało prawdopodobne, ona wolała się upewnić. Była 5:30. Wcześnie. A przynajmniej zdecydowanie za wcześnie aby Ally miała wstać. Przypominając sobie, że pobudka jest dopiero za półtorej godziny, brunetka spokojnie zamknęła oczy. Głęboko wciągnęła powietrze nosem. Coś się tu nie zgadzało. Ten zapach w cale nie przypominał woni jej pokoju. Jeszcze raz wciągnęła powietrze do nozdrzy. Pokój pachniał drzewem sandałowym; wyczuła nawet zapach chłopięcych perfum. Lubiła ten zapach, jednak nie przypominała sobie, aby tak właśnie pachniał jej pokój. Otworzyła szeroko oczy i usiadła na łóżku. Rozejrzała się w okół.
- To pokój Austina- westchnęła, rozglądając się w około, przy okazji wyglądając chłopaka. Nie było go. Była tutaj sama. Przez chwilę pomyślała o tym, co by się stało, gdyby któryś z nauczycieli wszedł właśnie do pokoju. Dziewczyny nie miały prawa przebywać na skrzydle chłopców, a co dopiero w ich pokojach. Teraz jednak ją to nie obchodziło. Położyła się, przewracając się na bok. Obok łóżka dostrzegła swoje granatowe, kapciowate, szkole buty. Przypomniała sobie, jak przed wyjazdem przeszukiwała całą szafę, aby dobrać obuwie do każdego rodzaju ubrań, jakie ze sobą wzięła. Jej wysiłki okazały się zbędne. Szkoła narzuca uczniom noszenie mundurków szkolnych, oraz kapci z logiem Cimmeri.
Był to jeden z licznych powodów, dla którego Ally chciała wracać. Jechała tu szczęśliwa, ponieważ mogła oderwać się od szarej rzeczywistości. Nie wiedziała jednak, że to się tak skomplikuje. Nie chciał tu zostawać. Chciała odzyskać swoje życie. Chciała do domu.
-Zostań.
Usłyszała cichy, nieśmiały głos, unoszący się w powietrzu, jeszcze przez długą chwilę. Poczuła jak nagle opuszcza ją cała energia, którą tak bardzo starała się zebrać, jeszcze przed chwilą. Pomyślała, że traci równowagę, jednak nawet się nie zachwiała.
- Dlaczego?
Sama zdziwiła się słysząc swój głos. Dźwięk był stabilny i nie drżał.
- Tutaj jesteś bezpieczna. Nic ci się nie stanie. Zobaczysz, w końcu przekonasz się do Nathaniela. On tylko może ci pomóc.
- W czym, mi pomoże?
Odezwała się odważniej, czego sama nie była świadoma.
- W walce.
Usłyszała. Na sam dźwięk tego słowa, przeszły ją ciarki.
- Nie chce walczyć Christopher. Nie chce zamienić się w ciebie
- Ally?- Dziewczynę jak z transu wyrwał cichy szept, tuż nad jej uchem. Gwałtownie otworzyła oczy i jakby bojąc się, że szkolny dzwonek nie zadzwonił, a ona zaspała, usiadła na łóżku, rozglądając się po pokoju. Dopiero po dłuższej chwili spostrzegła chłopaka siedzącego obok, na krześle.
- Austin, co ty tu robisz?- Powiedziała łapiąc się za głowę, jakby była na poważnym kacu. W głowie miał mętlik i niepoukładane części układanki. "Co się tak właściwie wczoraj stało?" Dopiero po paru minutach Ally przypomniała sobie o wydarzeniach wczorajszego wieczoru. Opadła na łóżko, jakby ktoś odebrał jej wszystkie siły na wspomnienie decyzji, którą musi podjąć. Klepnęła się po głowie, próbując sprawić, aby to wszystko było tylko snem. Strasznym koszmarem, z którego zaraz się obudzi. Nic takiego się jednak nie stało. Brunetka dalej leżała na łóżku i nic tutaj nie przypominało snu. Otworzyła więc szeroko oczy i siadając na materacu przyglądnęła się chłopakowi. Wyglądał nieco inaczej niż wczoraj. Miał zmierzwione i lekko wilgotne włosy, oraz delikatne, subtelne krople potu na czole. Mimo iż za oknem pogoda nie wydawała się zbyt przyjazna, wszystko wskazywało na to, że chłopak był na podwórku. Miał na sobie luźne dresy i biały podkoszulek, uwidaczniający jego mięśnie ramion. Bluzka była także na tyle obcisła, aby Ally zdołała dostrzec zarys torsu chłopaka. Otworzyła usta, przypominając sobie, że gdy wcześniej się obudziła, nie zastała nikogo w pokoju.
- Austin? Gdzie byłeś?- spytała szybko, jakby bojąc się odpowiedzi. Nie lękała się jednak tego. Wówczas panikę w Allyson powodowała myśl o tym, że będzie musiała opowiedzieć chłopakowi wszystko czego się wczoraj dowiedziała. Może nie zupełnie całą rozmowę, ale na pewno nie ucieknie od tematu pozostania w Cimmeri. A co gorsze, musiała zdecydować z kim ma zostać. Na początku myślała, że wynik jest już przesądzony. Wybrałaby Grece i Ashley, jednak teraz... decyzja wcale nie okazywała się taka prosta. Niezależnie od tego, kogo by wybrała i tak, ktoś zostanie skrzywdzony. Zraniony przez nią.
- Wyszedłem pobiegać. Ally, nie wiem czy to dobry pomysł, abyś siedziała w moim pokoju- zaczął niepewnie chłopak, z miną sugerującą raczej zmieszanie niż chęć wyrzucenia dziewczyny.- Nie wyganiam cię, skądże. Myślę, jednak, że wolałbym ci oszczędzić kłopotów związanych ze złamaniem statusu szkoły.
- Tak, jasne. Ja też wolałabym tego uniknąć- wymruczał dziewczyna, wpatrując się w miętoszoną przez siebie kołdrę.
- Może cię odprowadzę? Jest dopiero 6 rano, nikt nie powinien nas zauważyć- mówiąc to chłopak przekrzywił głowę, usiłując spojrzeć w oczy Ally. Było to jednak nieosiągalne.
- Nie musisz mnie odprowadzać. Sama trafię. Jak ktoś mnie zatrzyma, wyjaśnię, że poszłam do kuchni się napić- odparła Allyson dalej patrząc w dół. Po chwili wstała gwałtownie z łóżka i nic nie mówiąc wyszła z pokoju. "Gdyby można była tak po prostu uciec od decyzji"- przeszło jej przez myśl, gdy domykała za sobą drzwi. Nagle poczuła przypływ energii. Pobiegła przez korytarz, tak szybko, jak chciałaby odbiec od problemów. Już po paru chwilach, Ally zdyszana stała przed swoim pokojem. Delikatnie podpierając się o drzwi, przekręciła kluczyk w zamku. Weszła do środka. Gdy tylko przekroczyła jakąś niewidzialną linię, dzielącą jej pokój od korytarza, uderzyła w nią fala zimna. "Nie zamknęłam okna?"- pomyślała brunetka widząc przed sobą zasłony porozdzielane na dwie różne strony i szybę okienną, którą delikatnie poruszał wiatr. "Musiałaś to zrobić, nie jesteś aż tak głupia"- pocieszyła się przez chwilę w myślach, klękając na biurku i zamykając okno, a następnie poprawiając zasłony. Mimo tego, że zamknęła już okno, w pokoju dalej dominował chłód. Widząc, że jej bluza, leży na krześle, podeszła i chcąc ją podnieść, zobaczyła coś, czego na pewno nie było tutaj wcześniej. Kartka. Papier zapisany własnoręcznym pismem, który Ally doskonale znała. Pamiętała go z dzieciństwa, kiedy Christopher odrabiał z nią prace domową, bądź pisał listy. Przez jej ciało przeszły ciarki, gdy przypominała sobie młodego Christophera. W niczym nie przypominał, tego, którego widziała tutaj wczoraj. Ally powoli sięgnęła po kartkę. Usiadła na łóżku, powoli zapamiętując każde słowo, napisane przez jej brata.
Ally,
Naprawdę, rozumiem cię, że mnie nienawidzisz. Nawet ci się nie dziwie. Jednak smutne jest to, że nie chcesz ze mną normalnie porozmawiać. Mam nadzieję, że nikt nie dowiedział się o naszym spotkaniu i proszę cię, aby tak pozostało. Nie powiedziałem ci wszystkiego, a naprawdę bym chciał. Nie dajesz mi szansy, siostrzyczko. Dlatego, mam prośbę. Proszę nie rwij tego listu, tylko doczytaj do końca. Spotkajmy się jutro o północy w ogrodzie za kapicą. Wiesz gdzie to, prawda? Jeśli nie, to zapytaj swojego przyjaciela Austina. Chyba się przyjaźnicie? Nie pytaj skąd go znam. To nie ma najmniejszego znaczenia. Proszę aby o tym spotkaniu nie wiedział nikt poza nami. Ja także mogę ci to obiecać, ponieważ odwiedzam cię, bez wiedzy Nathaniela. Nie mam zamiaru cię krzywdzić, chociaż w tym mi uwierz. Jeszcze jedno. Nie mów o niczym Isabelle. Ani o spotkaniu, ani o tym, że się z tobą kontaktuje.
Christopher
"Co on sobie kuźwa myśli!"- Ally krzyknęła w myślach. Nie miała jednak czasu na inne przemyślenia, gdyż ktoś zapukał w okno. W pierwszej chwili myślała, że to Christopher, więc podbiegając do szyby, praktycznie zerwała zasłony. Jednak, zamiast brązowych, krótko ściętych włosów, ujrzała blond fryzurę i wielkie, ciemne oczy, nieukrywające zdziwienia.
- Wyluzuj, to tylko ja- szyba tłumiła głos na tyle, by Ally mogła ledwo zrozumieć słowa wypowiedziane przez chłopaka.
- Tak, ok.- "To tylko Austin, Ally. Wyluzuj".
- Wpuścisz mnie?- zapytał nieco zmieszany chłopak. "Idiotko! Zostawiasz na noc otwarte okno, a gdy przydałoby się je otworzysz to nawet się nie ruszysz."- skarciła siebie w myślach Ally, po czym wpuściła chłopaka do środka. Allyson nie wiedząc, zupełnie po co Austin tu przyszedł, usiadła na łóżku, nie mając najmniejszego pojęcia, jak powinna rozpocząć rozmowę.
- Zostawiłaś coś- powiedział szybko chłopak, spoglądając na brunetkę, jednocześnie wyjmując zza pleców parę granatowych, szkolnych kapci. Ally, ukradkiem spoglądając na swoje bose stopy, nieświadomie oblała się rumieńcem. Przez ten cały czas, nawet nie zauważyła, że nie ma na sobie butów.
*Ally*
Znowu krzyczałam w myślach. Znowu miałam ochotę w coś walnąć. Nie chodziło już, nawet o te buty. Najpierw Christpher, Isabelle, Lucinda, Nathanie...i Austin. Tego było już za dużo.
Nieświadomie usiadłam na łóżku, załamując się pod ciężarem problemów. Nawet zapomniałam już, że Austin jest u mnie w pokoju. Nic nie mówił, pewnie tylko na mnie patrzył. Zdaje mi się, że ostatnio dość często to robił. Patrzył. Mógł godzinami siedzieć i nie mówiąc ani słowa, wpatrywać się we mnie jak w tajemniczy obraz. Jego spojrzenie nie było zwyczajne. Nie patrzył się ani, jak człowiek zakochany, ani tak jak człowiek wypełniony nienawiścią. Jego wzrok nie był także pusty. Gdy jego spojrzenie wędrowało na mnie, starał się jakby szukać moich oczu. Gdy je odnajdował, marszczył brwi i wyglądało to tak, jakby czegoś szukał. A najgorsze było w tym to, że widocznie nie umie tego znaleźć.
- Ally?- usłyszałam i jakby wyrwana z transu, który pochłoną mnie całkowicie, ocknęłam się z dźwiękiem mojego imienia. Odsłoniłam twarz, którą jak się okazało, zasłoniłam całkowicie dłońmi. - Ally?- Dlaczego on wymawia moje imię? Dlaczego on tu jest?- Wszystko w porządku?
Czasem zdaje mi się, że jest mnie dwie. Teraz też tak myślę. Jedna z nas dwóch chciałaby wykrzyczeć to wszystko, opowiedzieć o problemach i oskarżyć go o to, że ich nie zauważył. A przecież się przyjaźnimy, prawda? Druga zaś każe mi się uspokoić. Trzymać emocję z dala, na dystans, zanim owładnął moim ciałem. Teraz chyba słucham tej drugiej.
- Wszystko w porządku Austin- uśmiecham się i przez chwilę, myślę, czy nie wygląda to zbyt sztucznie. Gdyby Austin teraz zapytał by się co u mnie, pewnie wybuchnęłabym płaczem. On jednak idzie w stronę drzwi i tym razem już na mnie nie patrzy. Czyżby coś zauważył? A może wychodzi i wraca do siebie? Tak bardzo modliłam się, aby teraz nie wyszedł. Gdy to zrobi, bez wątpliwości poddam się panice. Przy nim się trzymam. On jednak nie wychodzi, odstawia moje kapcie na półkę przy drzwiach, tam gdzie ich miejsce, i wraca. Siada koło mnie i biorąc moją rękę w swoją, szepcze. Mówi coś, co teraz wydaje się być w jego ustach najdziwniejszą rzeczą w świecie.
- Możesz płakać Ally. Nie musisz być ciągle silna.
***
Dzisiaj już krótko. Cały czas mam problem z czcionkami, więc pomińmy fakt, że ten rozdział jest w 4 różnych czcionkach..kurde, nawet teraz mi się zmieniała. No nie ważne. Wiem, że znowu dodaje rozdział z opóźnieniem, ale mam uspawiedliwienie. Otóż, nie mogłam wchodzić, gdyż codziennie nie miałam komputera.. Nie powiem czemu bo aż wstyd. Eh, no ok..szkoła. Zawalone półrocze i nie miałam dostępu na komputer, do puki nie poprawię ocen.Ale już mam ferie. Jutro piszę nowy rozdział i dodam w tym tygodniu. Ide spać, bo mimo wczesnej pory, praktycznie padam...dzisiaj praktycznie zmuszałam się do pisania.. więc na sprawdzenie nie miałam czasu, wybaczcie za błędy. Ah! No i pytanie. Jak juz zauważyliście, napisałam ten rozdział z perspektywy Ally i narrator, która jest lepsza? Mam zamiar zdecydować się na jedną, ale to do was nalezy wybór. Z góry dziękuję za komentarze i już ide.. papapa
Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli, ale teraz to jednak nie miałam dojścia.
Całuje
Weronika Love