środa, 6 maja 2015

rozdział 26- Czasami strach może być największą motywacją.

*Ally*
   Stałam nieruchomo w ciemnościach. Za pięć minut miała wybić północ. Chciałam uciec, chciałam zapaść się pod ziemię. Dlaczego w ogóle tu przyszłam. Po co? Pierwszy raz bałam się o swoje życie. Nie tylko o swoje.
  Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam iść dalej. Postawiłam może z 3 kroki, kiedy znieruchomiałam słysząc cichy szelest. Trach! Słyszę połamaną gałąź. W jednej chwili przestałam myśleć. Obróciłam się niespokojnie poszukując potencjalnej kryjówki. Drzewo. Duży i rozłożysty dąb, który znajdował się dwa metry ode mnie. Umiem dość szybko wchodzić po drzewach. Christopher zabierał mnie kiedyś do lasu. Wymykaliśmy się z domu a on uczył mnie zwinnego poruszania się po konarach drzew. Oglądam ogromny dąb. Chyba dam radę się po nim wspiąć. Szybko chwytam za pierwszą gałąź i od razu przekonuje się, że moje umiejętności całkowicie zniknęły. Trach! Słyszę odgłos nadepniętej gałęzi, jednak tym razem o wiele bliżej niż wcześniej. W przypływie strachu chwytam się grubszej gałęzi i podciągam tak mocno na ile starcza mi siły. Powtarzam to kilka razy, kiedy uświadamiam sobie, że znajduję się przynajmniej 8 metrów nad ziemią.
- Tu jest bezpiecznie. Tutaj nikt cię nie dosięgnie.- powtarzam szeptem. Przytulam się do pnia drzewa. Podwijam nogi pod brodę i ze wszystkich sił staram się być niewidoczną. Jestem ubrana na czarno. Cieszę się, że wybrałam właśnie te ubrania. Spoglądam na swoje ciemno brązowe loki i przypominam sobie dzień, w którym chciałam pomalować je na blond. W ciemnościach byłby na pewno bardziej widoczne i właśnie dlatego cieszę się, że rodzice zabronili mi ich farbować. Mocniej obejmuję pień drzewa, który swoją korą zaczął podrażniać moją skórę. "Jeden oddech, dwa, trzy..." przestaję liczyć, kiedy do moich uszu dociera ledwo słyszalny szept.
- Ally?- słyszę i zamieram. Wstrzymuję oddech, bo boję się, że nawet on może zdradzić moją kryjówkę.
- Ally jesteś tu?- staram się jak najciszej spojrzeć w dół. Christopher. Widzę go wyraźnie, mimo ogarniających nas ciemności. Przyszłam tu aby się z nim spotkać, tak jak napisał w liście, jednak teraz nie jestem w stanie stanąć z nim twarzą w twarz. Boję się go. Jedyną rzeczą jaka mogłaby zmusić mnie do zejścia z drzewa to ciekawość, tego co chciał mi powiedzieć. Przez chwilę nic się nie dzieje. Nie słyszę już ani kroków ani łamanych gałęzi. Przeszywa mnie panika, że być może Christopher dostrzegł mnie na drzewie. Jest jednak cicho a ja czuję się jakbym miała wybuchnąć. Zamykam oczy i trzęsę się od zimna. Liczę oddechy, co jakiś czas wstrzymuje kilka. Czekam.
- Nie ma jej tu- odzywa się Christopher.- Mówiłem, że nie jest taka głupia. Zresztą po co miałaby spotykać się z kimś, kto ją zostawił.
- Cholera!- słyszę czyjś krzyk. Spoglądam w dół i widzę sylwetkę drugiego chłopaka. Staram się mu przyglądnąć, jednak ciemność wystarczająco mi to utrudnia. Przyciskam się mocnej do drzewa, gdy, chłopak znajduje się tuż pode mną. Uciszam się sama w myślach. Ciarki przechodzą mi po ciele, gdy słyszę głos nieznajomego.
- Mogłeś ją jakoś przekonać!- krzyczy, spodziewam się, że na Christophera.
- Jak!? Jest mądra. Nie dałaby się tak łatwo zwabić. Ona mnie już nie zna, nie ufa mi.- Gwałtownie przełykam ślinę, słysząc te słowa. Zaufałam mu. Zaufałam mu, że minie nie wykorzysta. A on zwabił mnie w pułapkę. Gdyby nie ten obcy chłopak już dawno rozszarpałabym go na strzępy. W jednej chwili myślę, że tak na prawdę, gdyby mnie teraz zobaczyli, nie miałabym żadnych szans. Nie umiem się bronić. Potrafię szybko biegać, ale obydwoje mają nade mną przewagę. Mogę chodzić po drzewach, ale co by to dało? Christopher sam mnie tego nauczył. Muszę nauczyć się walczyć. Muszę zacząć się bronić i nie chować się na drzewach. Przypominam sobie propozycję, o ile mogę ją tak nazwać, Isabelle. Nocna szkoła. Treningi. To jedyna szansa. Dlaczego nie zgodziłam się od razu? Nie musiałabym teraz siedzieć na drzewie przekuta na wylot strachem.
  Ostrożnie spoglądam w dół. Christopher i nieznajomy kręcą się w kółko. Mam teraz szansę przyjrzeć się chłopakowi. Widzę, że ma on dość ciemne włosy. Jest smukły i chyba dość wysportowany. Wygląda na wysokiego. Przechylam się  nieco mocniej i o mało co nie spadał na dół. Podtrzymuję się gałęzi i modlę się w duchu, aby nikt tego nie usłyszał. Widzę, że Christopher podnosi głowę. Usłyszał mnie. Na pewno mnie usłyszał. Przez chwilę przestaję oddychać. Nic nie słyszę. Nic się nie dzieje. Nikt mnie nie zauważył. Ostrożnie spoglądam w dół i widzę, jak Christopher patrzy prosto na mnie. Zamieram. Na pewno mnie widzi, mimo ciemności, zauważył mnie bez problemu. Przez chwilę nasze spojrzenia się krzyżują. Zaraz zawoła swojego kolegę i przyjdą tu po mnie. Na pewno zaraz ściągnął mnie na ziemię. Christopher jednak puszcza do mnie oko i szybko opuszcza głowę.
- Nie ma jej tu. Mówiłem, że nie da się nabrać. Idziemy- mówi do bruneta. Wyprzedza go i znika w gęstym, ciemnym lesie. Widzę, jak nieznajomy mi chłopak idzie za moim bratem. Słyszę jak pod ich nogami łamią się gałęzie. Po chwili wszystko cichnie. Nic już nie słyszę i jestem prawie pewna, że chłopacy są już dość daleko. Odczekuję jeszcze kilka minut, po czym schodzę z drzewa. Ciągle zachowuje się cicho.  Gdy znajduję się mniej więcej na wysokości 2 metrów nad ziemią, moja noga osuwa się, przez co upadam na ziemię. Nie mogę się podnieść. Przez chwilę nie mogę złapać oddechu. Walczę ze sobą o zaczerpnięcie chodź odrobiny powietrza. Bolą mnie plecy, jednak uderzyłam dość mocno głową, przez co teraz okropnie mnie boli. W końcu łapię oddech. Powoli zaczynam normalnie oddychać. Staram się wstać, jednak ból skutecznie mi to uniemożliwia. Zamykam na chwilę oczy. Staram się oddychać głęboko, mimo tego, że sprawia mi to ból. Jeden oddech, dwa, trzy... Trach! Słyszę odgłos łamanej gałęzi. Otwieram gwałtownie oczy Trach! Słyszę dźwięk znowu. Staram się podnieć. Udaje mi się usiąść. Nie ma mowy, abym weszła teraz na drzewo, to wykluczone. Nie wiem, czy dam radę nawet wstać. Odwracam głowę w stronę dźwięku. Jest zdecydowanie za późno, abym miała teraz się schować. Między drzewami widzę ciemną sylwetkę. Nawet jeśli spróbowałabym uciec, ten ktoś z łatwością by mnie dogonił. Czarna postać zaczęła coraz bardziej się przybliżać. Staram się wstać, jednak ciągle mi to nie wychodzi. Ktoś jest jakieś 4 metry przede mną. Wstrzymuje oddech.
- Ally?- słyszę. Otwieram szerzej oczy.
- Sylvain?- mówię. Dziwię się słysząc swój głos. Brzmi bardziej piskliwie niż zwykle. Po chwili uświadamiam sobie, że głowa boli mnie jeszcze mocniej.
- Na litość boską, Ally, co ty tu robisz? Jest już sporo po pierwszej w nocy- chłopak brzmi jakby był zaniepokojony i zdeterminowany jednocześnie.
- Sylvain boli mnie strasznie głowa. Spadłam z drzewa. Możemy porozmawiać później o tym w jaki sposób się tu znalazłam? - Mamroczę, podtrzymując głowę ręką. Myślę, że właśnie zaczęła pulsować.
- Dobrze, ale nie myśl, że o tym zapomnę- mówi, uśmiechając się lekko.- A teraz chodź, pomogę ci wstać.- Chłopak kuca obok mnie i podnosi z ziemi. Musi robić to bardzo delikatnie, ponieważ w ogóle nie poczułam bólu.
- Dasz radę lekko podskoczyć?- pyta, a ja nie mam pojęcia po co mu ta informacja.
- Może, ale po co?
- Spróbuj- prosi, jednocześnie delikatnie schylając się. Po chwili rozumiem o co mu chodzi. Sylvain chce abym skoczyła mu na barki. Chyba się rumienię.
- Sylvain, nie wiem czy to jest dobry pomysł. Jestem chyba ciężka i raczej dam radę chodzić sama.
- Ally, proszę cię, na pewno nie jesteś ciężka, a ja na pewno nie chciałbym abyś teraz chodziła. Jesteś blada i wyglądasz jakbyś miała zaraz upaść- mówi, a ja ledwo rozumiem go przez jego francuski akcent.
- Niech będzie- odpowiadam. Podskakuję i już po chwili znajduję się na barkach Sylvaina. Opieram bolącą głowę na jego ramieniu, a rytm jego szybkich kroków kołysze mnie do snu.
                                                                                      ***
Bam,bam, bam! Napisałam, napisałam !! Cieszę się, że, chyba, wracam do formy pisania. Jak wy to oceniacie? Miałam ostatnio w życiu bardzo zawalony grafik i kompletnie nie miałam czasu na pisanie. Ale w ten weekend napisałam ...początek takiej krótkiej opowieści i bardzo chciałabym wam ją pokazać, jednak nie wiem czy wy chcecie. Jeśli tak, to napiszcie w komentarzu a ja bardzo się ucieszę jeśli będę mogła ją wam pokazać. Odnośnie rozdziału...czy może być? Cały czas chce coś poprawiać i myślę, że muszę się jeszcze sporo nauczyć o pisaniu, ale...czy ten rozdział chodź odrobinę  spełnia wasze oczekiwania?
A tak od siebie dopowiem jeszcze, że ostatnio dużo czytam i niedługo skończę czytać obecną książkę, czyli "Igrzyska śmierci" (tak dokładnie trylogię) i czy macie jakieś ciekawe książki do polecenia? Bo chętnie bym przeczytała coś jeszcze. No to sooo...ja ide spać i wam też życzę dobranoc :) Mam nadzieję, że ciągle tu jesteście. Papapappa Koooocha, was
                                                                                                          Całuję :*
                                                                             Weronika Love


4 komentarze:

  1. Ok, przeczytałam :)
    Ja tu jestem cały czas :D
    Dobry ten rozdział ale (ja zawsze muszę wynajdować jakieś "ale" .-.) czemu jest to napisane w czasie teraźniejszym? Większość opowiadań, które czytam zazwyczaj jest pisane w czasie przeszłym. No tak. Jak sama nazwa wskazuje "opowiadanie opowiada o tym co było". Rzadko spotykam tekst pisany w ten sposób przez co czytało się to trochę dziwnie ale nie mówię, że jest złe :) Widać, że się rozwijasz. Wystarczy porównać twoje pierwsze rozdziały i te nowe :D Sama tego doświadczam kiedy czytam swoje stare "wypociny", które kiedyś wydawały mi się dobre a te nowe "wypociny", które teraz wydają mi się dobre a za jakiś czas też będę nad nimi załamywać ręce :) albo i nie XD Koniec ci wyszedł genialnie :D tylko nie wiem co mi umknęło...co się stało z Austinem? Wgl mogę liczyć na Ausly w tym opowiadaniu czy nas zaskoczysz? ;D Ech...aż mi się przypomniało dzieciństwo kiedy to właziłam i chowałam się w koronach drzew kiedy chciałam się od czegoś wymigać. Mogłam tam siedzieć całymi dniami a raz kiedyś zasnęłam O.O dobrze, że nie spadłam... Dziś pewnie tak jak Ally bym tego nie umiała :(
    Mam dla cb małą radę :)
    Słyszałam, że to dobry patent.
    Jeśli chcesz ćwiczyć się w pisaniu weź sobię jakąć książkę i trochę zmodyfikuj treść :) w sensie dodaj jakiś swoich bahaterów i zmień fabułę po swojemu :) Ja tak zrobiłam ze "Zmierzchem" :D i nawet mi się udało ;) piszę jeszcze pamiętnik. Ale nie swój. Tak jakby mojego alter-ego, które sobie stworzyłam. To też mi bardzo pomaga w "rozwoju" XD
    A chcesz jakąś fajną książkę?
    Polecam "9 żyć Chloe King" (jeśli o tym nie słyszałaś :) ) to też jest trylogia :) i jest zajebista XD jeszcze czytałam coś o aniołach ale nie pamiętam tytułu a pożyczałam od koleżanki. Jak znajde to ci napiszę :)
    Buziaki :***
    Claudi
    Ps. Oczywiście. Z chęcią przeczytam to opowiadanie :) Uwielbiam twoją twórczość :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie, że wróciłaś. Bardzo się cieszę z tego powodu :) Nawet nie masz pojęcia jak się stęskniłam ;p Czekam na rozdział mam nadzieje tym razem prędzej? ;> I z miłą chęcia przeczytam coś nowego :) W sensie to twoje nowe cudo :)
    Pozderki Tami ;)

    OdpowiedzUsuń