poniedziałek, 29 grudnia 2014

rozdział 23- Nie watro przywiązywać się do ludzi, gdyż to oni znikają najszybciej.

*narrator*
    Zaraz po zakończonej rozmowie z Ashley, Ally ruszyła do pokoju. Jak zawsze przeszła długim korytarzem, znajdującym się na skrzydle dziewczyn, który umieszczony był po prawej części Cimmeri. Z lewej strony budynku znajdowały się pokoje chłopaków. Dziewczynom nie wolno było przebywać w tej części szkoły. Takie same zasady tyczyły się również chłopców, którym zabraniano wchodzenia na skrzydło dziewczyn. 
   Przechodząc przez korytarz, Ally napawała się spokojem, który panował na korytarzu. Większość uczniów przebywała właśnie w pokojach, gdyż zbliżała się pora ciszy nocnej. Ally zapomniała już jak przyjemny jest spokój. Mętlik jaki panował jej w głowie w niczym nie przypominał opustoszałego korytarza uczelni. W tej chwili, Ally chciała jednak zapomnieć. Była zmęczona. Mimo tego, że dzisiaj nie wykonywała żadnych ćwiczeń fizycznych, jej ciało praktycznie osuwało się z nóg. Ally weszła do pokoju. Gdy już miała zapalić światło, spostrzegła, że nie jest sama. Czarna postać siedziała na parapecie, przy otwartym oknie. Ewidentnie był to mężczyzna. Choć przez chwilę Ally zastanowiła się, czy nie zapalić światła. Nie zrobiła tego. Znieruchomiała.
-Witaj, Ally- odezwał się mężczyzna. Ally pomyślała, że zna skądś ten głos, jednak nie była w stanie przypomnieć sobie z skąd. Miał dźwięczny, łagodny ton, zupełnie znajomy.
- Kim jesteś?- Allyson sama zdziwiła się, że jej głos nie drżał. "Jeden oddech, drugi...trzeci".
- Nie poznajesz mnie?- Mężczyzna przechylił głowę i w tym samym momencie Ally gwałtownie zapaliła światło. Zamarła. Jej płuca zacieśniły się, nie przepuszczając powietrza, a serce łomotało, waląc w żebra.
- Christopher?- usta Ally dziwnie zdrętwiały, więc wypowiedziała to imię przerażonym szeptem. Stał przed jej biurkiem, tyłem do otwartego okna. 
- Brawo siostrzyczko. Widzę, że nie zapomniałaś swojego brata.
      Christopher był bratem Ally. Kiedyś, był on jedynym członkiem rodziny, któremu ufała brunetka. Pomagał jej w lekcjach, stawał w jej obronie, był po postu najlepszym starszym bratem. Jednak, pewnego dnia, gdy Ally miała 13 lat, Christopher po prostu zniknął. Nie mówiąc nic wcześniej, bez pożegnania, wyniósł się z jej życia. Od tamtej chwili, nic już nie było takie same. Ally wiedziała, że zostawił list, w którym wyjaśnił dlaczego odchodzi. Nigdy jednak nie zobaczyła tej kartki papieru, którą jej brat uważał za najlepszą opcję pożegnalną.  Rodzice brunetki schowali list, a jej samej kazali zapomnieć o istnieniu brata. Od tamtej chwili Allyson została jedynaczką, zupełnie jakby Christopher nigdy nie gościł w jej życiu. Ally, jednak nie zapomniała. Straciła wiele nocy, na płaczu w poduszkę. 
- Christopher...- zaczęła łagodnie. Sama nie wiedziała, co dokładnie zamierzała powiedzieć. Poparzyła na brata. Wyglądał inaczej, niż kiedy ostatnim razem go widziała. Miał krótsze włosy i lepiej zbudowane ciało. Ubrany był w biały podkoszulek i czarną marynarkę. "To dziwne"- pomyślała Ally. "On nigdy się tak nie ubierał". Allyson zapamiętała Christopher'a jako miłego, pomocnego chłopaka, ubierającego się w kolorowe koszulki i luźne spodnie. Nigdy wcześniej nie widziała go ubranego w marynarkę. Kiedyś marzyła o rozmowie z bratem, teraz się go bała i była na niego wściekła. 
- Co tu robisz, do cholery?- odezwała się cichym, złowieszczym głosem. 
- Posłuchaj, przepraszam, że zjawiłem się tak nieoczekiwanie, ale musiałem z tobą porozmawiać. 
   Wydawał się spokojny, jednak Ally zauważyła nerwowe drganie jego grdyki. Teraz, gdy zdała sobie sprawę, dostrzegła też napięcie mięśni i rąk Christophera, a także nieustanne ruchy dłoni. Jego strach dodał Ally sił. 
- Mów po co tu przylazłeś? I skąd wiesz, że jestem akurat w Cimmeri?- odezwała się Ally, czując nagły przypływ adrenaliny. Allyson w tym momencie zdała sobie sprawę jak bardzo nienawidzi brata. Nienawidziła go z całego serca, za to, że ją zostawił, że po prostu odszedł. 
-  Uspokój się Ally- powiedział to tak jak dawniej. Tak, jak robił to kiedyś. Jego słowa, sprawiły, że dziewczynę napełnił jeszcze większy ból i złość. 
- Po co tu przyszedłeś?- powiedziała już spokojniej Allyson, z trudem hamując atak paniki. 
- Przyszedłem cię ostrzec- Ally już miała zamiar coś wykrzyczeć, jednak Christopher zahamował jej wybuch, ruchem ręki.- Chodzi tu o nas. O naszą rodzinę.- Chłopak spojrzał na brunetkę. Widząc zdziwienie na jej twarzy, zaśmiał się, wręcz przerażająco.
- Niczego ci nie powiedzieli?- uśmiechnął się w jej stronę, a po ciele dziewczyny przeszedł dreszcz.
- Czego mi nie powiedzieli?- zapytała brunetka, ledwo powstrzymując się od ataku paniki. "Jeden oddech, dwa, trzy... cztery".
- Prawdy- odparł spokojnie chłopak. 
- Na litość boską, Christopher! Jak nie przejdziesz do rzeczy to obiecuję, że cię wyrzucę!- wrzasnęła dziewczyna, unosząc ręce. Zrobił krok w jej kierunku i teraz naprawdę znalazł się zbyt blisko. Ally cofnęła się i wpadła na ścianę. Uniosła pięści.
- Nie podchodź bliżej- ostrzegła go.
- Boże- westchnął.- Naprawdę mnie nienawidzisz. 
   Ally nie zamierzała za to przepraszać. 
- A czego się spodziewałeś?
- Nie rozumiesz?- przez cały czas na nią patrzył.- Nasi rodzice zataili przed nami prawdę. Posłuchaj. Musisz zastanowić się, komu ufasz. W Cimmerii wiele osób kłamie, znaczna większość. Nasza babka jest przewodniczącą w organizacji Orion- spojrzał na nią. Jego oczy były pełne żalu i rozpaczy.- Ma niepohamowaną władzę. Jedynym człowiekiem, który może ją powstrzymać, jest właśnie Nathaniel. Powinnaś mu zaufać..- przerwała mu.
- Tak jak tobie zaufałam? Nie, Christopher. Nie zgadzam się na to. Nie ucieknę bez słowa tak jak ty to zrobiłeś- spojrzała na brata. Miał spojrzenie pełne bólu. Dzisiaj, po tylu latach w końcu mogła zobaczyć się z bratem, a on chciał ją wykorzystać. Chciał aby przeszła na jego stronę. Ale jaka to była strona? Gdyby się zgodziła, nie wiedziałaby nawet na co przystępuje. Chciała znać prawdę, ale nie mogła już dłużej znosić widoku brata. 
- Wynoś się stąd Christopher!- krzyknęła.
- Ally's- powiedział łagodnie, tak jak robił to kiedyś. Poczuła, jakby ktoś dźgnął ją nożem. Nie mogła dopuścić się do wspominania przeszłości. Nie mogła. Nie teraz.
- Wynoś się- powiedziała stanowczo, ciesząc się, że jej głos nie drży. Udało się. Christopher się cofnął. Podszedł do okna i ostatni raz odwrócił się w stronę siostry. 
- Uważaj komu ufasz Ally- szepną, po czym sprawnie wyślizgnął się przez okno. 
                                                                           ***
    Pędząc długim korytarzem, Ally nawet nie zważała na to, jaki hałas powoduje. Nie obchodziło ją, to, że jest już dawno po ciszy nocnej, a ona mogła obudzić śpiących już uczniów. Pędziła prosto, przez długi korytarz, mijając szeregi drewnianych drzwi. Wiedziała dokąd idzie. Szukała ogromnych wrot, na których wystrugano scenę przedstawiającą bitwę. Ally, nie wiedziała jaka to bitwa, z pewnością nawet o niej nie słyszała. Znalazła. Ogromne wejście znajdowało się tuż przed jej oczami. Ally powoli nacisnęła klamkę, po czym weszła do środka. 
    W gabinecie nie było nikogo, oprócz dyrektorki szkoły. Isabelle siedziała przy wielkim, drewniany biurku. Była zbyt zajęta, by zauważyć w pierwszej chwili Ally. Dopiero, gdy brunetka odkaszlnęła, kobieta podniosła wzrok. 
- Witaj Ally- odezwała się dyrektorka szkoły, odkładając na bok długopis.- Co cię tu sprowadza?- zapytała z ironią w głosie dyrektorka. 
- Lucinda- odpowiedziała jednym słowem Allyson. Twarz dyrektorki pobladła. Ally sama nie wiedziała, dlaczego imię, rzekomo jej babki, tak na nią podziałało.
- Usiądź- odezwała się Isabelle. Jej głos stał się ostry i stanowczy, jakby Ally zrobiła coś złego. Dziewczyna mimo buntu, który narastał w niej z sekundy na sekundę, posłusznie klepnęła na krześle. Spojrzała na twarz dyrektorki. Teraz, gdy miała okazję przyjrzeć się jej z bliska, wydawała się być zupełnie inną osobą. Jej twarz oszpecały drobne zmarszczki, które po całym dniu odsłonił jedwabisty puder. Oczy dyrektorki zdawały się mniejsze, a pod nimi widniały dość spore wory. "Musiała naprawdę długo nie spać"- pomyślała Allyson, wciąż przyglądając się dyrektorce. 
- Allyson- odezwała się Isabelle. Mimo ostrego tonu, jej głos zdawał się być przyjazny, zupełnie jakby nie chciała przestraszyć Ally.- Skąd dowiedziałaś się o Lucind'zie?
    Ally poczuła nagły przypływ negatywnych emocji. Przyszła tu, aby się czegoś dowiedzieć, a nie po to, aby spowiadać się z wydarzeń dzisiejszego wieczoru. Coś było nie tak. Zdecydowanie nie tak.
- Do cholery jasnej!- przeklnęła głośno.- Isabelle! Przyszłam do ciebie aby dowiedzieć się o co tu chodzi. Kim jest Lucinda i Nathaniel? Dlaczego nasza szkołą przyjechała akurat do Cimmerii i dlaczego, mój brat nachodzi mnie wchodząc przez okno...- Ally zakryła usta ręką. Powiedziała za dużo, zdecydowanie za dużo. Isabelle nie powinna wiedzieć o odwiedzinach jej brata, przynajmniej na razie. W uszach dziewczyny zadźwięczały słowa, które usłyszała od Christophera: "Uważaj komu ufasz", czy naprawdę ufała Isabelle? 
- Ally?- dyrektorka posłała jej pytające spojrzenie.- Christopher był u ciebie? Ally nie znała żadnego rozsądnego pomysłu na odwleczenie tego tematu. Słowo się rzekło. "Niech to szlag..muszę zacząć uważać na słowa"- pomyślała. Musiała powiedzieć prawdę. 
- Tak- odparła cicho, jakby ze skruchą. Dyrektorka widząc dręczące ją poczucie winy, nachyliła się w jej stronę.
- Posłuchaj Ally. Dowiesz się wszystkiego co będziesz chciała, tylko obiecaj mi, że zawsze będziesz mówiła mi prawdę. Musisz opowiadać mi o wszystkim co się zdarzyło, dobrze?- Dyrektorka wpatrywała się w brunetkę pytającym spojrzeniem, zmuszając Ally do podniesienia na nią wzroku. Teraz obie patrzyły sobie prosto w oczy. "Uważaj komu ufasz"- zadźwięczało jej w głowie. Musiała zaufać Isabelle. Wydawała się szczera. Ally sama zdziwiła się słysząc swój głos.
- Zgoda.
     Na twarzy dyrektorki zagościł promienny uśmiech. Teraz kobieta wydawała się być jej najbliższą przyjaciółką. 
- A więc Ally. Czego chcesz się dowiedzieć?- zapytała kobieta, znowu zasiadając na wygodnym fotelu.
- Kim jest Lucinda?- zaczęła ostrożnie Ally. Dyrektorka westchnęła.  Po chwili zastanowienia, zaczęła mówić.
- Cóż Ally... twój brat miał rację. Lucinda jest twoją babką. Nazwisko "Dawson" przejęła po mężu. A może mówi ci coś "Meldrum"?
- Niemożliwe- Ally nie mogła ukryć zaskoczenia.- Lucinda Meldrum jest moją babcią- Isabelle lekko skinęła głową, jakby chciała potwierdzić tę informacje.
    Te słowa wciąż brzmiały dziwnie w ustach Ally. Jak to możliwe? Lucinda Meldrum była najsłynniejszą kobietą w krajowej polityce. Pierwszą kobietą kanclerzem, a potem przewodniczącą banku światowego. Doradzała prezydentom, premierom i królom.
- Więc kim jest Nathaniel?- odezwała się cicho brunetka, jakby bojąc się odpowiedzi. Dyrektorka westchnęła. Po chwili namysłu, zaczęła mówić.
- Nathanie jest...- przerwała, zastanawiając się nad odpowiedzią. - Jest to osoba owładniata rządzą władzy. Jako jedyny chce odebrać Lucind'zie sprawowanie rządów nad Orionem.
   Dyrektorka spojrzała w oczy Ally, jakby zastanawiając się ile może jej powiedzieć.
- Ally, twoja szkoła nie przyjechała do Cimmerii przypadkowo. Myślę, że powinnaś w końcu dowiedzieć się prawdy. Kiedy przebywałaś w Miami, w domu-dodała widząc niezrozumienie na twarzy dziewczyny.- Byłaś stale obserwowana. Nathaniel, dowiedziała się, że jesteś spokrewniona z Lucindą. Ty i twój brat..- przerwała. Teraz mówiła delikatniej, jakby bała się reakcji ze strony dziewczyny.- Christopher uległ obietnicom Nathaniela. Ally, musisz uważać.
     Dziewczynie zaschło w gardle, a w głowie powstał mętlik, od nadmiaru informacji. Bała się. Sama nie wiedziała kogo. Nie znała przecież Nathaniela i nie wiedziała do czego mógł być zdolny. Jednak miał wrażenie, że może ufać Isabelle. Sama nie wiedziała dlaczego, po prostu to czuła.
- Na co uważać?- odezwała się cicho, powoli ważąc każde słowo. Przed oczyma pojawiła się jej scena w lesie, kiedy ktoś ją gonił. Zaraz po niej, przypomniała sobie dziwny szept pod jej oknem, który usłyszała pierwszej nocy. "Czyli jestem obserwowana"- przeszło jej przez myśl. Na samo wspomnienie o tamtych zdarzeniach zrobiło jej się niedobrze.
- Na jakiekolwiek nieznajome ci osoby. Na dziwne zachowania. Na wszystko co wydaje ci się być podejrzane- szepnęła dyrektorka, patrząc na Ally ze współczuciem. Widząc przerażenie w jej oczach, ponownie zaczęła mówić.- Nie bój się Ally. Tak naprawdę nie chodzi mu o ciebie- przełknęła ślinę.- Chodzi mu o Lucindę..i o mnie.
- O ciebie?- Ally spojrzała na nią ze zdumieniem.- Nie rozumiem.
     Isabelle potarła skronie opuszkami palców.
- Naprawdę wieki zajęłoby mi opowiedzenie ci tej historii. Wystarczy, gdy powiem, że ja i on mamy bardzo różne poglądy na to, jak świat powinien działać. Na szczęście to ja mam wpływ na Lucindę, więc moje poglądy częściej wprowadzane są w życie. Nie zawsze robi to co jej powiem, ale często mnie słucha- wzięła filiżankę i upiła w zamyśleniu niewielki łyk- To właśnie próbuje zmienić Nathaniel.
   Ally zmarszczyła brwi, próbując poskładać poszczególne elementy układanki.
- Przepraszam, ale dalej nie rozumiem. Czego on dokładnie chce?
- Nie ma za co przepraszać. Obsesja Nathaniela jest formą obłedu. To logiczne, że nie rozumiesz- Isabelle uśmiechnęła się smutno.- Myślę, że powinnaś wiedzieć coś jeszcze.
    Ally nie była pewna, czy kolejna informacja nie rozwali jej już w połowie ułożonych elementów. Chciała jednak wiedzieć. Skoro dzisiaj dowiedziała się tylu rzeczy, następna, powinna jej tylko pomóc.
- Słucham- powiedziała już odważniej.
- Cimmeria jest ważnym ośrodkiem w organizacji Orion. To właśnie z niej wywodzą się przyszli wodzowie kraju: prezydenci..posłowie. Musisz jednak wiedzieć, że biorą się oni z samego serca szkoły. Bowiem w naszej uczelni działa pewna grupa, mająca na celu wyszkolić uczniów na najlepszych przywódców i strażników. Jest to "Nocna szkoła". Zwraca ona największą uwagę na samoobronę. I właśnie dlatego uważam, że powinnaś do niej dołączyć. Musisz umieć się bronić.
- To niemożliwe- zaprzeczyła szybko Ally.- Wracam do domu już za tydzień. Moja szkoła przyjechała tutaj tylko na miesiąc Isabelle- z roztargnienia, Ally przeszła na ty.- Nie mogę tu zostać, a przez tydzień niczego się nie nauczę.
- Posłuchaj Ally. Rozmawiałam już o tym z Lucindą i twoimi rodzicami. W Miami grozi ci śmiertelne niebezpieczeństwo. Tylko dzięki zajęciom w nocnej szkole będziesz mogła zacząć się bronić. Tylko w Cimmerii możesz być bezpieczna- powiedziała ściszonym głosem, jakby ktoś je podsłuchiwał. - Decyzja należy do ciebie Ally. Możesz wrócić, lub zostać.
- A co z moją szkołą? Mam przestać się uczyć?- wymamrotała z pogardą Ally. Nie chciała zostawiać Miami.
- Twoje oceny zostaną przeniesione do naszej szkoły. Naukę będziesz kontynuowała tutaj. Mamy naprawdę dobry poziom nauczania- odparła Isabelle.
- A co z moimi przyjaciółmi?- zapytała Ally, czując jak łzy napływają jej do oczu. Nie mogła zostawić Grece, Ashley, Trish i ...Austina. Przez ułamek sekundy przeszło jej przez myśl, co mogło by się stać, gdyby została, a  Austin wrócił do Miami. Pewnie znowu zacząłby spotykać się z Kirą, kompletnie zapominając o Ally.
- Wiem Ally, że to dla ciebie trudne. Ale musisz zacząć myśleć także o sobie. Jeśli uda ci się namówić przyjaciół, zrobię wyjątek. Dwoje twoich najbliższych znajomych będzie mogło zostać z tobą- widząc wahanie w oczach brunetki, dodała- Zastanów się nad tym, Ally. Nie musisz odpowiadać mi teraz. Masz jeszcze tydzień- zawahała się. Jednak widząc, że dziewczyna nic nie mówi, Isabelle odkaszlnęła i mechanicznie zmieniła ton.- Muszę wracać do pracy Ally. A ty powinnaś już iść. Jest już późno.
   Ally nic nie mówiąc wstała z krzesła. Podeszła do drzwi i nacisnęła na klamkę.
- Proszę, zastanów się nad tym Allyson- usłyszała za sobą, błagający głos dyrektorki.
- Dobranoc- odpowiedziała tylko.
        Gdy ogromne drzwi zatrzasnęły się za nią z cichym skrzypnięciem, Ally poczuła jak łzy zaczynają piec ją w oczy. Nie chciała tu zostawać. I jak mogła wybrać tylko dwóch przyjaciół? Nie chciała opuszczać ani jednego z nich. Powoli zaczęła osuwać się o ścianę, w rezultacie siadając na podłodze. Owinęła kolana rękoma, a łzy spływały po jej policzkach, pozostawiając smugi i rozmazując tusz. Wytarła jedną grzbietem dłoni. Jej kasztanowe loki zdawały się już nie lśnić tak jak dzisiaj rano. Teraz wszystko w niej wydawało się być smutne i przygnębiające. Nagle, z zamyślenia wyrwał ją znajomy, chłopięcy głos.
- Ally? Co ty tutaj robisz? Nie jesteś w pokoju?
    Dziewczyna otarła łzy dłonią i powoli podniosła się z ziemi. Mimo wszystkich starań włożonych w zatuszowanie smutku, chłopak zobaczył smugi pozostałe po łzach, na jej policzku.
- Austin- zaczęła. Nie umiała skończyć, gdyż głos się jej załamał.
- Co się stało?- spytał blondyn z troską w głosie, jednocześnie schylając się, by spojrzeć Ally prosto w oczy. Nie uzyskał jednak odpowiedzi. - Ally?
    Ally myślała, że zaraz straci równowagę. Owinęła ręce wokół szyi chłopaka, jednocześnie tracąc grunt pod nogami. Austin złapał ją w ostatniej chwili. Wziął ją na ręce, powoli, obchodząc się z nią delikatnie.
- Gdzie idziemy?- usłyszał delikatny szept dziewczyny, która właśnie wtuliła się w jego tors, chłonąc zapach jego perfum.
- Do pokoju- odpowiedział, równie cicho.
                                                                              ***
O mój boże. Mogę tylko to powiedzieć. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile zajęło mi pisanie tego rozdziału. Jest długi...to rekompensata za ostatnie miesiące. Mam chociaż cicha nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście? Naprawdę strasznie was przepraszam, za te moje straszne nieobecności. I... jeśli o nieobecności mowa...to, Claudii, jesteś tam? Jeju, naprawdę przepraszam, że nie odpowiedziałam na komentarze, naprawdę :( Jeśli chodzi o rozdział to...pisałam go przez dwie noce :) A potem wstaje o 12 hahah Ah, ale ja mam wenę przeważnie w nocy, gdyż w dzień ona po prostu znika. A tak a propo to jak wam minęły święta? Bo mi szybko..straaaasznie. I jeśli jeszcze chodzi o rodział to musze się przyznać, ze kilka zdań jest żywcem przepisanych z...dwóch książek. Korzystałam z nich, gdyż moja wena na ten rozdział powstała właśnie po przeczytaniu książki "Zbuntowani" Mam nadzieję, że się nie gniewacie? I jesli mowa o książce to... UWIELBIAM JĄ ! Serdecznie polecam wam ją przeczytać, gdyż jest...boziu niesamowita. Nie mogę doczekać się już kolejnej części. I przypominam także, ze mam aska na którym można mnie pospieszać z rozdziałami..uwierzcie mi..to działa. o to on: http://ask.fm/Weerruuu   iii co tu jeszcze.... chciałam wam podziękować, że jesteście. Że chce wam się czytać moje wypociny.  Jednak... szczerze mam wątpliwości, czy was przypadkiem nie straciłam. Pos postami jest coraz mniej odsłon a o komentarzach już nie wspomnę. Więc mam prośbę. Czy możecie napisać pod tym postem choć jeden komentarz? wystarczy "czytam". Jest funkcja komentowania anonimowego, więc nie powinno być z tym problemu. Boże..jak zwykle sie rozpisałam.. kończę już i ide spać. Ppapa, proszę jeszcze raz o ten jeden komentarz "czytam", naprawdę PROSZĘ.
                                                                                                                  Kocham i całuje
                                                                                                                              Weronika Love
                                                                             



czwartek, 11 grudnia 2014

rozdział 22- I zapomnij, że jesteś, gdy mówisz, że kochasz.

*narrator*
 Dla Ally trudno było się przyzwyczaić do nowego uczucia... było jej po prostu dobrze. Jak za machnięciem czarodziejskiej ręki, jej problemy odeszły na margines. Między nią a Ashley układało się tak dobrze, jak nigdy dotąd. Oczywiście Allyson nie zapomniała o Grece. Były jak siostry. Grece spotykała się z Tom'em. Chociaż czasami, gdy Ally szła z nimi korytarzem ogarniała ją zazdrość, cieszyła się z ich związku. Pasowali do siebie. Można nawet powiedzieć, że wypełniali się nawzajem. Za to Allyson.. nie rozmawiała już z Austinem. Sama nie wiedziała dlaczego. Od paru dni blondyn gdy tylko widział brunetkę na szkolnym korytarzu, posyłał jej zabójcze spojrzenie i uciekał w tłum gromadzących się uczniów. Ally za to odnalazła w Sylvain'ie bratnią duszę. Dogadywali się jak nigdy dotąd.
   Dzisiejszy dzień w szkole rozpoczął się tak jak każdy inny. Najpierw lekcja z Isabelle, potem dłużąca się godzina lekcji historii. Gdy tylko uczniowie usłyszeli dzwonek ogłaszający przerwę, praktycznie wyskoczyli z ławek. Teraz Allyson zmierzała w kierunku szafki po książki na francuski.
- Masz zamiar ciągle mnie unikać?-usłyszała za sobą.
- Co?- odpowiedziała i gwałtownie się odwróciła. Wśród uczniów na korytarzu, był Austin. Stał na tyle blisko brunetki, że gdy ta się odwróciła praktycznie stykali się nosami.
- Ewidentnie mnie unikasz Allyson- westchnął blondyn patrząc w wielkie, brązowe oczy dziewczyny.
- Ja? Ja? Zastanów się co ty mówisz!- Ally krzyknęła na tyle głośno, że zwróciła na siebie uwagę kilku przechodzących uczniów.  Chciała wybuchnąć gniewem i wykrzyczeć wszystko co Austin zrobił. To, że traktował ją jakby była niewidoczną i to, że ma uczucie, jakby zabawił się nią jak lalką, a potem zostawił. W ciągu chwili zaczęły buzować w niej wszystkie uczucia. Miała ochotę walnąć chłopaka z całej siły. Chciała uciec, krzyczeć i tupać nogami. Nie zrobiła jednak nic. Stała po prostu i w jednym momencie prawie się rozpłakała. Ale nie. Nie mogła. Musiała zachować kamienną twarz aby nikt, zupełnie nikt nie dostrzegł tego, że Allyson Dawson także ma uczucia. Nie po to przecież przez te wszystkie lata budowała swoją reputację silnej i niezależnej dziewczyny, vice przewodniczącej szkoły, aby teraz pokazać wszystkim, że to tylko maska. Nie chciała zdejmować tej maski, nie chciała być inna niż wszyscy.
- Doskonale wiem co mówię- wyszeptał Austin i pociągną Ally za rękę tak gwałtownie, że dziewczyna prawie się wywaliła. Zachowała jednak równowagę. Po chwili biegu dziewczyna zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że chłopak ciągnie ją w kierunku schowka na szczotki. Jej obawy się sprawdziły, gdyż blondyn praktycznie wepchną brunetkę do środka. Austin zakluczył drzwi i zapalił światło.
- Zwariowałeś!?- krzyknęła brązowooka.- Nie będę tu z tobą siedzieć! Z takim pajacem, idiotą, debilem, nie mam zamiaru spędzać czasu! Mam cie dość! Serdecznie dość!
- Uspokój się Ally- powiedział spokojnie chłopak.- Zdaje mi się, że już ode mnie odpoczęłaś, więc mogłabyś poświęcić mi choćby parę minut.- Na dziewczynę te słowa zadziałały jak zaklęcie. Nie miała już ochoty krzyczeć. Stała. Przymrużyła oczy i po prostu stała.
- Słucham- szepnęła i założyła ręce. Austin był najwyraźniej zdziwiony, nagłą zmianą reakcji Ally, gdyż przez chwilę stał nic nie mówiąc, wpatrując się w brunetkę. Po chwili jednak chłopak oprzytomniał.
- Ally..posłuchaj. Widzę, że ewidentnie coś cię łączy z Sylvain'em. Jeszcze nie dawno myślałem, że..- przerwał. Musiał pomyśleć. Spuścił wzrok z dziewczyny i przekierował go na podłogę.- że, jesteśmy przyjaciółmi.- Dokończył. Ally zamknęła oczy. Gdy blondyn wypowiedział te słowa, ona poczuła ukucie. Dosłownie, jakby coś ostrego wbijało jej się w płuca i powoli zaczynało tłumić jej oddech, który z sekundy na sekundę stawał się coraz płytszy.
- Ally?-usłyszała po chwili.- Wszystko w porządku?
  Otworzyła oczy. Blondyn stał nad nią, patrząc tymi wielkimi, brązowymi oczami wprost w jej źrenice.
- Tak, czemu pytasz?- zapytała i szybko zamrugała oczami.
- Jesteś strasznie blada.. Nie wyglądasz najlepiej..- nie dokończył, gdyż dziewczyna szybko mu przewała.
- Wszystko jest w porządku Austin. Czuję się dobrze. Zakręciło mi się tylko w głowie. Ostatnio często tak jest- chciała skończyć, ale do głowy przyszła jej jedna sugestia, która mogła zaboleć chłopaka.- Wiedziałbyś, gdybyś przez ostatni czas mnie nie unikał.
   Trafiła w samo sedno. Chciała, aby cierpiał, tak jak ona to robiła. Popatrzyła się dumnie w stronę chłopka. Nie widział jej despotycznego spojrzenia. Patrzył się na ziemię, z miną zbitego psa i tępym wzrokiem. Jej arogancki plan się udał, jednak teraz widząc w jakim stanie się znalazł, ogarnęła ją litość. Miała ochotę go przytulić, ale nie mogła. Nie byli już nawet przyjaciółmi. Podeszła do niego. Powoli, jakby bała się jego reakcji. Niespodziewanie on złapał ją za rękę.
- Ally. Nie chcę cię stracić, ale wiem, że jeśli za bardzo się zbliżę to tak się stanie. Dla tego wolałem się odsunąć. Nie chcę żyć w świadomości, że zastąpiłaś mnie kimś innym, ale nie oczekuję, że zasłonię ci cały świat. Zależy mi na tobie i zrobiłbym wszystko, aby cie chronić. Wystarczy mi, że będziesz blisko, proszę- przerwał. Spuścił wzrok z brunetki i przez parę sekund się nie odzywał.- Wiem, że jestem idiota mówiąc to, ale.. wystarczy mi przyjaźń Ally. Nie chcesz ze mną być, wiem. I wiem, że to co robiliśmy było głupie. Ale chcę być twoim przyjacielem. Nawet jeśli będę musiał znosić tego przebrzydłego francuza.
                                                                     ***
   - Ashley.. pomóż.- Ally i jej przyjaciółka siedziały właśnie na łóżku, w pokoju blondynki. Brunetka zaraz po rozmowie z Austinem ruszyła do przyjaciółki, aby opowiedzieć jej wszystko ze szczegółami.
- Ally' usiu- zaczęła blondynka. Mimo niepokoju przyjaciółki i widocznego jej zmartwienie, ona sama nie mogła zachować powagi. Cieszyła się. Od wielu tygodni chciała aby Ally i Austin się pogodzili, a co dopiero zaprzyjaźnili. Właśnie dlatego w zaistniałej sytuacji, ciężko było jej ukrywać uśmiech.- Kochana. Jeśli mam mówić szczerzę, to nie wiem, czy jestem w stanie ci pomóc. Doskonale wiesz, że w cale nie jestem za waszymi, kolejnymi sprzeczkami o głupoty. Nie zrozumiesz mnie, bo stoisz po przeciwnej stronie. Zawsze szukałaś, choćby najmniejszego pretekstu do kłótni. Zwłaszcza z Austinem, po tym co ci zrobił. Myślę, że może jednak powinnaś mu odpuścić. Zależy mu na tobie.
  Nastała chwila ciszy. Nie była ona długa, jednak zaniepokoiła Ashley.
- Nie wiem.- odpowiedziała cicho Ally, wgapiając się w jeden punkt.- Na prawdę nie wiem. To dziwne uczucie. Zawsze wszystko wiedziałam. Nie widziałam sytuacji bez wyjścia. A teraz?- brunetka gwałtownie skierowała wzrok na przyjaciółkę.- Ashley,ja nie lubię nie wiedzieć!- krzyknęła z nienacka. Widząc stan w Ally, blondynka powoli usiadła na łóżku, tuż obok brązowookiej.
- Tak to jest kotku. Chłopcy nawet najmądrzejszych potrafią wprowadzić w niewiedzę- westchnęła Ashley, przytulając przyjaciółkę i delikatnie głaszcząc ją po głowie.
                                                                  ***
Witajcie misie ! A więc chciałam was poinformować, że szczerze nienawidzę nauki. A na dodatek z wzajemnością. Przepraszam, ze się nie odzywałam (nawet w komentarzach, za co przepraszam podwójnie) ale musiałam nadgonić trochę oceny. W końcu już niedługo wystawianie ocen :( Szczególnie przepraszam ciebie Claudi (albo Patrycja :p ), ponieważ ty tak pięknie się rozpisałaś, a ja klop i nie odpisałam. Przeeepraszam bardzo. Ale czytam ! Przyrzekam, że gdy tylko jakiś komentarz (mile widziany) zawita na moim blogu, tuz pod rozdziałem to od razu go czytam. Jeszcze raz za to przepraszam i obiecuję poprawę. Będę odpisywać! Dla nieufających- nie opuszczam bloga, tak jak pisałam pod ostatnim postem. Po prostu... piszę w każdej wolnej chwili, a mam ich po prostu mało.
 A tak zmieniając temat tooo..sooo... już niedługo święta :)))) Co chcecie dostać? Podzielcie się tym ze mną a chętnie przeczytam :) Ja ... chce telefon..bo, jestem tak uzdolniona, że rozbiłam moje dwa... brawo mi (Y) I to jeszcze w tym samym miejscu. Aj aj aja rozpisałam się, a jutro trza do szkoły wstać. Więć papapap, czekam na komentarze, moi kochani <3 i przy okazji, dobranoc :) Nie gniewacie się ?