poniedziałek, 23 grudnia 2013

rozdział 13- Prze­jawem głupo­ty raczej niż od­wa­gi jest lek­ce­ważenie niebez­pie­czeństwa, kiedy wi­si ci ono nad głową.

*Ally*
   "Jak bardzo blisko są nasze twarze, bardzo, bardzo blisko. "
Nie mogłam dopuścić do pocałunku, po prostu nie mogłam. A co by było gdyby mi się spodobało? Albo jeszcze gorzej- mogłabym się zakochać, a do tego nie mogę dopuścić. Automatycznie odsunęłam się od Sylvaina, on niemrawym uśmiechem starał się zatuszować grymas.
- Ja... ja już muszę lecieć- odchrząknęłam i biegiem puściłam się w stronę sali nr. 169. "163, 164, 165, 166, 167, 168 i..." stop. Nie dotarłam do końca. Zatrzymałam się w rogu. Zobaczyłam Grece i Tom'a, byli schowani w kąciku przy drzwiach, oni się całowali. Zaczęłam oczerniać siebie w myślach, a czemu? Ponieważ zamiast cieszyć się na ten widok i uśmiechać się, widząc uśmiech Grece, poczułam zazdrość. Zwyczajną zazdrość. Oparłam się o ścianę wbijając wzrok w parę. Osunęłam w dół, sprawiając, że siedziałam teraz na podłodze.  Karciłam swoje myśli, ale to nie pomagało. Wiedząc, że nic już nie  dam rady zrobić, wstałam i pędem rzuciłam się w stronę najbliższej łazienki. Niestety nie zauważyłam otwierających się drzwi i z całej siły przywaliłam o nie głową. Poczuła przyjemne ciepło na oczach, a po chwili wszędzie widziałam czarne plamki. Poczułam delikatny ból głowy, a później nie widziałam już nic.
... Była sobie szczęśliwa rodzina. Młode małżeństwo z córką i synem. Było ciepło, oni byli na wakacjach na jakiejś wyspie. Pewnego dnia gdy siedzieli na plaży ojciec oznajmił, że wraca do hotelu, ponieważ źle się czuje. Był on odrobinę podpity, po całym dniu darmowych alkoholi. Wrócił sam. Po upływie godziny mama wzięła za rączkę córkę, a synek szczęśliwymi skokami popędził w stronę hotelu. Dotarli. Zapukali do swojego pokoju, jednak nikt im nie odpowiedział. Pukali, dobijali się, nic. W końcu otworzono im drzwi dodatkowym kluczem z recepcji. Zaniepokojona małżonka jako pierwsza weszła, zobaczyła swojego męża, leżącego na łóżku, spał. Nie zdążyła nic powiedzieć, gdy do pokoju weszła córka a za nią syn. "Tata! Czemu ty spałeś, myśleliśmy, że coś ci się stało!" wykrzyknął chłopczyk budząc przy tym ojca. Pięcioletnia córka po chwili zaczęła powtarzać słowa brata. Powstał harmider, kobieta próbowała uspokoić dzieci, jednak te dalej krzyczały. Nagle ojciec wstał zaczął szarpać syna. Ten uciekł, a za nim siostra. Zamknęli się w pokoju obok, oboje trzymając się za ręce. Po chwili ktoś zaczął walić w drzwi, jednocześnie odpychając tym dzieci. Pijany ojciec w końcu dostał się do środka, a kiedy syn zaczął krzyczeć, ojciec uderzył go w policzek. Córka zaczęła płakać i pobiegła do brata. Odtrąciła go, a sama dostała. Kochała swojego brata, bardziej niż siebie. Po tym zdarzeniu już nigdy go nie zobaczyła...
- Ally! Ally! Ally! Pobudka!- usłyszałam nad sobą krzyk jakiegoś chłopaka. Otworzyłam oczy, czując, że mam coś zimnego na czole. Złapałam się za głowę, na moim czole leżała zimna ścierka. Głowa mnie bolała a nade mną stał Austin.
- Weź się odsuń, bo wstać nie mogę!- krzyknęłam, a chłopak posłusznie wstał.
- Czemu leżałaś na podłodze?- zapytał głupio chłopak.
- Oj, głupia blondyneczko, a może lubię?- skrytykowałam go wzrokiem.
- Oj, wredna brunetko, kultura nie boli- uśmiechną się i odwracając się na pięcie podążył do wyjścia.
- Nie!- krzyknęłam na co Austin zatrzymał się i odwrócił do mnie. Widząc, że to przynosi efekty, kontynuowałam-  Dobra, przepraszam, po prostu nie mam humoru. Jakiś niedorobiony francuz mnie podrywał, źle się czuję widząc moją przyjaciółkę szczęśliwą, a teraz tak cholernie boli mi głowa.- Powiedziałam wstając z ziemi. Dopiero teraz zauważyłam, że znajdujemy się w łazience. Nie postałam sobie długo, gdyż poczułam kręcenie w głowie, a przed oczami pojawiły mi się mroczki. Złapałam się umywalki, patrząc w lustro. Zdziwiłam się, gdyż nie nie było już Austina, wyglądało na to, że zostałam tu sama. Było cicho, nawet powiedziałabym, że za cicho jak na tak ogromną szkołę. Może i trwają teraz lekcję, ale teraz nie było słychać nawet odgłosów z klas. Spuściłam wzrok, przemywając twarz. Nadal trzymając się umywalki, spojrzałam jeszcze raz w lustro, odskoczyłam. Na szybie teraz znajdował się napis, wykonany czerwoną farbą "Uważaj". Ale jak? Przecież nikt nie wchodził do łazienki! Było cicho, nie było żadnych kroków, nawet szelestu. Rozejrzałam się jeszcze raz po łazience.
- Gdzie ja jestem?- wyszeptałam sama do siebie.
   Wybiegłam gwałtownie z toalety. Zwolniłam dopiero gdy znalazłam się przed gabinetem dyrektorki. "Jeden oddech, drugi, trzeci, czwarty... jest dobrze" zapukałam. Usłyszałam ciche "proszę". Weszłam do gabinetu.
- Dzień dobry Ally!- przywitała mnie z ogromną radością dyrektorka.
- Dzień dobry- uśmiechnęłam się siadając na krześle.
- Co cię tutaj sprowadza? Nie jesteś na lekcjach?- zapytała nadal rozpromieniona kobieta.
- Ja, źle się poczułam i nie jestem pewna co teraz mam, a nie mogę znaleźć swojego planu zajęć, więc...
- Ale oczywiście, zaraz przyniosę ci nowy- wstał z krzesła i poszła do innej sali obok. Zaczęłam rozglądać się po gabinecie. Nagle na biurku dostrzegłam jakiś list. Niby zwykły świstek, ale w dolnym rogu kartki widniał napis "Lucinda Dawson". Dawson... tak jak ja. Rozejrzałam się po sali, sprawdzając, czy nie widać jeszcze dyrektorki. Szybko chwyciłam list, czytając pierwsze zdanie "Isabelle, proszę cię, aby Ally nie spotkał taki sam los..."- nie skończyłam czytać, bo usłyszałam stukot obcasów Isabelle. Szybko zgniotłam karteczkę i schowałam do kieszeni. Po chwili w gabinecie ponownie zagościła dyrektorka, która wręczyła mi plan zajęć. Szybko wyszłam z gabinetu, kierując się do najbliższego schowka na szczotki. Szybko go znalazłam, usiadłam na podłodze i otworzyłam list.
                                                                   Droga Isabelle!
  Isabelle, proszę cię, aby Ally nie spotkał taki sam los jaki zadecydował życiem jej brata. Na razie ona nie wie o moim istnieniu i pragnę aby tak zostało, przynajmniej na tę chwilę. Carter nie daje nam spokoju, nie chcę Ally niepokoić. Niestety obawiam się, że może jej coś zagrażać... tak jak zagrażał Roger'owi. Miej na nią szczególną uwagę, nie strać jej z oczu, gdyż chwila może znaczyć dużo dla jej życia. Pamiętaj: nic jej nie mów! Niech będzie spokojna, ponieważ panika może tylko pogorszyć sprawę. Trzymam cię za słowo!
                                                                                                           Lucinda Dawson 
- Gdzie ja do jasnej cholery jestem...?- zapytałam siebie już drugi raz.
                                                                   ***
Wiem, że się na mnie ostatnio strasznie zawodzicie, ale musicie mnie zrozumieć chociaż w malusieńkim stopniu, że rzez ostatnie dwa miesiące mam okropnie skomplikowane życie. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo... Tutaj nie chodzi o naukę, ale raczej o uczucia... Tłumacząc w skrócie... nie, jednak tego nie da się wytłumaczyć w skrócie... Kto chętny wiedzieć może do mnie pisać na fejsie, a tu macie mój ask KLIK. Ten rozdział mimo iż mizerny, miała to być tak niespodzianka- prezent na święta. Uwierzcie, że parę dni temu zastana wiałam się nad usunięciem albo poważnym zawieszeniem bloga, ale postanowiłam, że tego nie zrobię, jednak nie będą one bardzo często. Mimo iż czasem mam zwątpienia, nie porzucę tego. Dlatego kiedy napiszę coś o usuwaniu przypomnice mi o tym, że wam obiecałam iż tego nie porzucę. Nie gniewacie się? Oby... chociaż ja bym sobie nie wybaczyła... ale ja was tak strasznie kocham. Na koniec chcę wam jeszcze życzyć radosnych, miłych, wesołych i rodzinnych świąt, mimo iż jeszcze nie ma śniegu... ale myślicie pozytywnie: nacieszymy się nim w wielkanoc! Szczęśliwego nowego roku i wielu prezentów! :D Kocham i całuję :*
                                                                                                                     Weronika Love


sobota, 30 listopada 2013

Napisałam to już dawno, dzisiaj publikuje. To mała opowiastka o Austinie i Ally. Tytuł- "Bez serca nie da się żyć". Proszę, przeczytajcie, ponieważ pisząc to opowiadanie, postanowiłam założyć bloga, to dało początek.

"Bez serca nie da się żyć..." 
 "Niestety masz białaczkę. Został ci góra rok życia"- Te słowa zrujnowały do tych czas spokojne życie Ally. Allyson Dawson, to drobna dziewczyna o brązowych oczach i włosach. Pisze piosenki dla Austina, w którym podkochuje się już od pewnego czasu. Ma wspaniałych przyjaciół, których kocha nad życie. Od pewnego czasu brunetka zaczęła źle się czuć. Jej rodzice pojechali z nią do szpitala, w którym usłyszała dwa zdania. Dwa zdania, które zrujnowały jej życie i życie jej bliskich. Dziewczyna ma białaczkę. Jeśli choroba nie będzie rozwijała się za szybko, Ally pozostanie rok. Rok, który ma zakończyć jej życie. Rok w którym musi zrealizować wszystko czego chciała osiągnąć. Inni mają jeszcze dużo czasu, ale ona ma rok. Dla zwyczajnych ludzi, którzy się nie spieszą, jest to dość dużo, ale świadomość, że za dwanaście miesięcy odejdziesz z tego świata zdołowała by każdego. Od kiedy tylko brunetka dowiedziała się o swojej chorobie całymi dniami przesiadywała w domu. Nie bała się śmierci, lecz tego jak jej śmierć zniosą rodzice i przyjaciele. Oczywiście jej rodzina wiedziała o chorobie, lecz Ally nie potrafiła powiedzieć tego Trish, Dez'owi, a co dopiero Austin'owi. Jednak jej stan cały czas się pogarszał, wiedziała, że kolejny dzień będzie tym, kiedy powie prawdę.
      Dzisiaj Ally wstała w z samego rana. Wyjęła telefon i wybrała numer Austina. Chłopak mimo późnej pory, odebrał szybko. Dziewczynę ścisnęło w gardle, przełknęła ślinę i zaczęła mówić.
- Austin. Spotkamy się za godzinę w parku?- zapytała ochrypiałym głosem.
- Ally? Co się stało?- zaczął zmartwiony chłopak jednak odpowiedziała mu głucha cisza.- Ally?
- Po prostu przyjdź.- Allyson automatycznie odsunęła telefon od ucha i nacisnęła czerwoną słuchawkę. Usiadła na łóżku, a słone krople zaczęły spływać po jej twarzy, zahaczając o dołeczki. Tak, dziewczyna śmiała się i płakała. Teraz powie już wszystko.
*godzinę później- park*
- Ally? Czy ty płakałaś? Dlaczego ostatnio masz opuchnięte oczy? Co się dzieje?- Austin zaczął zasypywać dziewczynę setkami pytań. Ally usiadła na krawędzi fontanny. Chłopak dalej stał przed nią oczekując odpowiedzi.
- Austin... ja za rok... już mnie... za rok... nie będzie...- w tym momencie brunetka wybuchnęła głośnym płaczem. Austin widząc jej zachowanie przykucną, aby spojrzeć brunetce w oczy.
- Ally? Jak to? Wyjeżdżasz?- zapytał zdziwiony chłopak.
- Nie Austin, nie wyjeżdżam. Ja po prostu odchodzę.- Dziewczyna zaczęła powoli się uspokajać. Chłopak nic nie zrozumiał, przytulił dziewczynę. A ta wyjęła z kieszeni jakiś papier. Podała mu go.
- Co to jest?- zapytał blondyn, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Rozwiną karteczkę i przeczytał zawartą treść. Była to kartka od lekarza, potwierdzająca chorobę dziewczyny.
- Ally... ty masz... białaczkę?- lewo wykrztusił. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Teraz już nikt się nie odzywał. Chłopak usiadł obok dziewczyny, zgniatając kartkę w ręce. Minęła minuta, dwie, trzy... nikt się nie odezwał.
- Ale to nie może być prawda. Nie można z tym nic zrobić?- w końcu wykrztusił chłopak, patrząc bezradnie w dół. Nie spojrzał dziewczynie w oczy, za bardzo się bał, a może po prostu chciał ukryć łzy.
- Austin... nic się nie da zrobić... Zostaw mnie, nie chcę abyś musiał na mnie patrzeć kiedy jestem w takim stanie. Dam radę. Ale muszę ci coś powiedzieć. Od pewnego czasu... nie... teraz to nie ma znaczenia.- Dziewczyna wstała i już chciała odbiec, kiedy chłopak złapał ją za rękę i przyciągną ku sobie.
- Tak, Ally. Ty mi też.- wyszeptał po czym delikatnie pocałował dziewczynę. Ona gwałtownie odsunęła się od blondyna.
- Teraz to bez znaczenia, jest za późno- wychrypiała. Ponownie próbowała uciec, jednak chłopak znowu ją przytrzymał.
- To ma znaczenie. Nie ma takiej miłości która by znaczenia nie miała.- zaczął, i wyjął z kieszeni naszyjnik, po czym połączył go z wisiorkiem Ally.- Od zawsze i na zawsze. Z tobą do końca...- dokończył.
*Dwanaście miesięcy później*
    Ally przez ostatni rok zupełnie zapomniała o chorobie. Chodziła z Austinem od czasu spotkania w parku. Gdy chłopak przychodził do dziewczyny, sprawiał, że automatycznie się uśmiechała. Niestety. Miną już rok. Ally czuła się z każdym dniem coraz gorzej. Nie wychodziła z domu, była blada, praktycznie nic nie jadła. Pewnej nocy Ally poczuła się o wiele gorzej. Nim się obejrzała rodzice zadzwonili po pogotowie, a ona leżała już w szpitalu. Przez mgłę zobaczyła Austina pochylającego się nad nią.
- Austin... powiedz szczerze... jestem w twoim sercu?- wyszeptała brunetka.
- Nie Ally.- wykrztusił chłopak przez płacz. Dziewczyna zamknęła oczy, nie widziała już nic. Po chwili poczuła, że ktoś mocno ścisną jej rękę i usłyszała tylko ciche.- Ally ty jesteś moim sercem. A bez serca nie da się żyć.- To były ostatnie słowa jakie zdołała usłyszeć, później nie było już nic. Ciemność
*dwa tygodnie później*
   Wczoraj odbył się pogrzeb dziewczyny. Austin dzisiaj od siódmej rano siedział przy nagrobku, który był calusieńki obłożony kwiatami. Był blady, jak nigdy. Nie odzywał się do nikogo. Wyją kartkę, napisał coś na niej i włożył do kieszeni. Po chwili, do chłopaka dosiadła się jakaś kobieta. Zadała pytanie blondynowi, jednak on nie odpowiedział. Kobieta dotknęła nastolatka, był zimny.
   Parę dni później u Austina stwierdzono zgon z powodu braku serca. W jego spodniach znaleziono kartkę. "BEZ SERCA NIE DA SIĘ ŻYĆ, ALLY".
                                                         ***
No i oczywiście zapraszam do czytania rozdziału poniżej :*

piątek, 29 listopada 2013

rozdział 12- Już nie rośnie tętno, wszystko jest dobrze. Nie życzyłam ci źle i wciąż życzę ci dobrze.

*narrator*
    Po szkole rozległ się dzwonek, który był tak głośny i uporczywy, że większość uczniów nie mogła tego wytrzymać.
- No zamknij się już!- krzyknęła Ally, a dzwonek jak na zawołanie ucichł. Nagle wszyscy oprzytomnieli, przypominając sobie, że dzwonek służy do rozpoczęcia lekcji. Gdy tylko Allyson opuściła stołówkę wpadła do pokoju zabierając torbę i plan lekcji. Nie minęła minuta, kiedy brunetka stała już przed drzwiami do klasy. Rozglądała się uważnie przypatrując się swojej grupie.
*Ally*
No pięknie ! Pierwsza lekcja to francuski, a żadna z moich koleżanek na niego nie chodzi. Stanęłam na palcach przyglądając się twarzom stojącym za mną. Eveline, Katcherin, Zoe, Thomas, Jojo, Rachel- zaczęłam wymieniać imiona osób które właśnie zauważyłam. Ale chwila! Co! Rachel!? No pięknie... chodzi na francuski. No nic, to tylko miesiąc. Toby, Vanessa, Kristen, Austin... Stop! Austin jest w mojej grupie na francuski? No proszę, kolejna niespodzianka. Ja chyba nie wytrzymam tego miesiąca... Ale chwila, jest jedna osoba do której się chyba przyzwyczaję. To ten słodki francuz ze stołówki, wydawał się być naprawdę miły, może nie będzie aż tak źle?
*narrator*
   Gdy Ally dalej liczyła i zastanawiała się nad swoją grupą, Grece można powiedzieć, że przechodziła delikatne załamanie. Jej grupa od hiszpańskiego była o wiele gorsza od klasy Allyson. Oprócz Tom'a. Można powiedzieć, że chłopak poświęcił się dla dziewczyny, gdyż specjalnie dla niej wypisał się z niemieckiego. Niestety, brunet na pierwsze zajęcia najwidoczniej postanowił się spóźnić, a Grece przez początkowe minuty musiała dać sobie radę sama. Gdy tylko stanęła przy klasie usłyszała ciche szepty i śmiechy. Na początku starała się nie zwracać na to uwagi i spokojnie czekać na nauczyciela. Do czasu jakoś dawała radę, jednak później było coraz gorzej. "Gwiazdy" widząc, że dziewczyna się nimi nie przejmuje, postanowiły działać inaczej.
- Grece. Powiedz mi proszę z jakiego śmietnika wyciągnęłaś te szmatki, też tam muszę zacząć chodzić!- wykrzyknęła jedna z dziewcząt podbiegając do brunetki, na co brązowooka parsknęła śmiechem.
- Katcherine- zaczęła Grece dalej się śmiejąc.- To są mundurki, a ty masz na sobie taki sam- wykrztusiła brunetka. Lekko speszona dziewczyna odsunęła się i podążyła do grupy. Po chwili jednak wyszła kolejna, tym razem wyglądała na o wiele pewniejszą siebie.
- Grece, Grece... Wiesz ładne imię masz. Kto je ci wybrał?- zaczęła blondynka, delikatnie stąpając po podłodze. Tym razem brunetka wiedziała do czego zmierza niebieskooka i bała się, że uda jej się zrealizować swój cel.
- Juliet lepiej stąd idź!- warknęła nasza bohaterka.
- Czemu? Nie chcesz pogadać ze swoją byłą przyjaciółką? Przecież tak fajnie nam się kiedyś gadało. Opowiadałaś mi o swojej mamie, pamiętasz?
- Zamknij się!- burknęła Grece zmrużając oczy.
- Czemu? Przecież ty ją tak kochałaś, to ona ci wybrała imię, a teraz... no powiedz, gdzie ona jest?- wypowiadając ostatnie słowa, dziewczyna ścisnęła usta w sznurek i popatrzyła na Grece, zakładając ręce na biodra. Przez chwilę stały w bezruchu i ciszy, która zaczęła działać na niekorzyść brunetki.
"Jeden, dwa, trzy... pięć"- Grece starała się uspokoić licząc oddechy. Zacięła się.  Teraz właśnie nie wytrzymała, złapała torbę i już chciała uciec, kiedy usłyszała dziewczęcy, znajomy jej głos. Odwróciła się, a jej oczom ukazała się Ally.
- Juliet!- zaczęła ostro Allyson. Grece odetchnęła z ulgą.- Skoro jesteś taka cwana to może mi coś powiesz?
   Cisza. Blondynka nie wiedziała jak się odezwać. Gdy tylko otwierała buzię, z jej ust nie wydobywał się żaden dźwięk.
- No widzisz. Teraz nic nie powiesz? A ja tak bardzo chciałam z tobą pogadać! To skoro nie chcesz ze mną rozmawiać to może oszczędź Grece słuchania twojego jazgotu! Dam ci małą radę. Jak będziesz chciała odezwać się do tej właśnie dziewczyny- Ally zatrzymała się na chwilkę, pokazując ręką na Grece.- Wsadź mordę w piasek i kiełkuj szmato! (sorki za zwrot, ale to dla atmosfery- od aut.)- Ally skończyła swój monolog, a odchodząc, zatrzymała się na chwilę obok Grece szepcąc "Nie daj się" na co w odpowiedzi uzyskała ciche "Dziękuję". Po czym pognała na górę.
*Ally*
   No pięknie, jestem spóźniona! Pierwsza lekcja. Ale musiałam pomóc mojej przyjaciółce. Grece jest słodka i niewinna, jednak nie za bardzo umie postawić na swoim. Chyba muszę ją troszeczkę podszkolić. No dobra, czas zmierzyć się z karą za spóźnienie. Stanęłam przed drzwiami, powoli zbliżając rękę do klamki. Coraz bliżej i bliżej. W końcu moja dłoń oparła się na krążku delikatnie go przekręcając. Drzwi zaskrzypiały, a ja po cichu wsunęłam się do środka. Stanęłam na przeciw mojej grupy, która aktualnie wlepiała we mnie gały. Nauczyciel, zupełnie nie przypominał francuza, był raczej jego zupełnym przeciwieństwem. Chudy, łysy, nie za stary, ubrany w dżinsy i sweter w biało-niebieskie paski.
- Panna Dawson jak przypuszczam? No witam, witam, cóż się stało, zabłądziła pani po drodze?- zapytał nie odrywając wzroku od dziennika.
- Ja... przepraszam, ale... ale... byłam u pielęgniarki!- wykrztusiłam na zawołanie.
- Nic mi o tym nie wiadomo...- oderwał się na chwilę od dziennika, spoglądając wymownie na Ally.
- Bo, bo... ja... bo to nie było nic wielkiego, dlatego nikt nic panu nie powiedział- byłam dumna ze swojej wymówki, jednak po każdej odpowiedzi jeszcze bardziej się wplątywałam.
- A jaki to powód?- dopytywał dalej nauczyciel.
- Miałam dziurę w mundurku!- wypaliłam na starcie i dopiero potem zorientowałam się co powiedziałam.
- Słucham?- zapytał zdziwiony i zdezorientowany nauczyciel.
- No, bo... rano zobaczyłam, że mam dziurę w mundurku, więc... więc...- i tutaj utknęłam. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Nagle zobaczyłam, że Austin wstał z krzesła i staną obok mnie.
- Ally, chciała powiedzieć, że kiedy już zobaczyła swoją dziurę w ubraniu, zgłosiła się do nauczycielki po igłę i nitkę, ale Ally nie umie szyć. Poszła więc do pielęgniarki szkolnej, aby jej w tym pomogła.- Austin kończąc swoją opowieść, uśmiechną się do mnie, na co ja spaliłam buraka. Miałam nadzieję, że nauczyciel odpuści już sobie z tymi pytaniami.
- Niech wam będzie. Powiedzmy, że wam wierzę. Austin siadaj do ławki, a ty Ally usiądź tam gdzie wolne miejsce. Jest obok Sylvain'a.
   Spojrzałam się w stronę uśmiechniętego chłopaka. Czyli ten francuz ma na imię Sylvain... ładnie. Usiadłam obok bruneta, a on uśmiechną się do mnie tak bardzo słodko. Rozpakowałam książki i rozsiadłam się  na krześle. Nagle na moja ławkę ktoś rzucił jakąś zgniecioną kulkę papieru. Rozejrzałam się po klasie szukając właściciela liściku. Rozłożyłam kartkę i przeczytałam treść "Proszę bardzo, Ally". Spojrzałam na Austina, który wyszczerzył się do mnie, odpisałam krótkie "Dziękuję za pomoc, ale ja umiem szyć", po czym rzuciłam karteczką na ławkę blondyna. Po upływie kilku minut otrzymałam odpowiedź " Coś ci nie wierzę, Dawson". Uśmiechnęłam się delikatnie do papieru po czym odpisałam " To lepiej uwierz, bo się zdziwisz jak na zimę będziesz nosił własnoręcznie zrobiony przeze mnie szalik, Moon". Rzuciłam kartką, a ta ponownie znalazła się na ławce Austina. Obserwując jego reakcję, można było powiedzieć, że podobała mu się nasza konferencja. Zaśmiał się delikatnie, po czym karteczka powędrowała na mój stolik. "Nie sądzę. Ale możliwe, że się mylę, najwyżej się zdziwię. Zaskocz mnie".  Tak jak skończyło się miejsce na kawałku papieru, skończyła się nasza rozmowa. Można powiedzieć, że przez resztę lekcji byłam "grzeczna".
    Nareszcie zadzwonił dzwonek. Wyszłam z klasy jako pierwsza, ponieważ chciałam dogonić Grece. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramie i odwraca do siebie. Moja niesforność dała po sobie poznać i potknęłam się upadając na tego "kogoś". Okazało się, że sprawcą mojego upadku był Sylvain. Utknęliśmy w dość niekomfortowej sytuacji, bo brunet stał w połowie oparty o ścianę, a ja praktycznie na nim leżałam, a gdyby mnie nie trzymał z pewnością zetknęłabym się z podłogą.
- A tak na marginesse J'mappelle Sylvain- powiedziała to z uroczym francuskim akcentem.
- Cześć. Ja jestem Allyson. Ale mów mi Ally.- Uśmiechnęłam się jak najbardziej słodko mogłam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo blisko są nasze twarze. Bardzo, bardzo blisko.
                                                                                    ***
 Hejka! Wiem stttrasznie długo nie było rozdziału, a ten jest markotny, nudny i monotomny. Ten jest chyba najgorszy. Ale mam swoje powody ! Po pierwsze przez niecałe dwa tygodnie miała laptop w naprawie, a ja nie umiem pisać z komórki. Później był brak czasu i ogromne problemy z chłopakami. No dobra dość o rozdziale. Teraz pytanie: Czy słyszeliście już o koncercie w Polsce zespołu R5????!!!! Bo ja możliwe, że dostanę bilet VIP na święta i dotknę Rossa i jego rodzeństwo! Aaaaaaaaa! Moja reakcja jak się o tym dowiedziałam była bezcenna ! :D <3 A wy ? Chcieliście by iść na koncert? Bo jak tak to zwykły bilet kosztuje około 70 złotych (tanio moim zdaniem) A VIP aż 370 :( Ale opłaca się ! :D Nie, że jestem jakąś wariatką co życia nie ma, ale to są moi idole, a chyba każdy chciał by spotkać swojego idola, nie ? No i jeszcze ostatnia sprawa. Chciałam polecić SUPERWEGO bloga, którego niedawno odkryłam. Dziewczyna ma: poczucie humoru, talent, świetny styl, robi mało błędów i posiada komizm ! A więc wbijajcie na tego bloga koniecznie (o Rossie i R5 i Laurze) : http://raura-r5-love-story.blogspot.com/ Na serio warto ! :) No i jeszcze daję wam stronę R5 i tu są informacje  koncercie i tak dalej: http://r5rockstheworld.com/ No to chyba wszystko ! :D Ppapaap kocham i całuję :*
                                                                                                                            Weronika Love

niedziela, 3 listopada 2013

rozdział 11- Naj­bar­dziej boję się, że cze­goś w życiu nie zdążę zro­bić. Dla­tego, żyję dwa ra­zy szyb­ciej niż powinienem.

Zachęcam do przeczytania notki na dole !!!
*narrator*
    Powoli przez zasłony, do pokoju wszystkich uczniów zaczęły wdzierać się promienie słoneczne. Dzisiaj wyjątkowo Ally już nie spała. Była dopiero szósta rano, jednak Allyson nie zmrużyła w nocy oka nawet na minutę. W pokoju chłopców- Austina i Tom'a oba łóżka były puste już od dłuższego czasu. Ich sypialnia była pierwszą na korytarzu, przez co dzisiaj za obowiązek mają pomóc dla kucharek przy śniadaniu.
    Ally i Grece właśnie wstawały z wygodnych posłań, aby przyszykować się do szkoły. Grece mimo iż spała o wiele dłużej od naszej głównej bohaterki również była nie wyspana i markotna. Brak snu potrafi sporo zadziałać, zwłaszcza na Ally. Była rozdrażniona i dosłownie wszystko ją denerwowało. Zaczęło się od tego, że według brunetki Grece za długo przesiadywała w łazience. Później było już tylko gorzej. Allyson gdy zobaczyła nowy mundurek rzuciła nim o ścianę, a na dokładkę kopnęła z całej siły szafę. Tego odruchu akurat Ally żałowała- szafa zachwiała się i skrzypnęła tak głośno, że prawie runęła na podłogę, a brunetka zaczęła skakać po pokoju na jednej nodze, gdyż druga za bardzo ją bolała.
- Głupia szafa!- krzyknęła Ally siadając na łóżku cały czas głaszcząc nogę. Odwróciła głowę w stronę poduszki, gdzie zobaczyła swój pognieciony mundurek, który jeszcze tak niedawno odbił się od ściany.- Ty też jesteś głupi!- zawołała brunetka która dalej wpatrywała się w ubranie.
- Obrażasz odzież- podsumowała Grece, która nagle pojawiła się za łóżkiem Allyson.
- Zasłużył i szafa też- spojrzała morderczym wzrokiem na drewniany przedmiot i zmrużyła oczy jakby chciała ostrzec szafę przez atakiem.
- No już, rozumiem. Nie wyspałaś się, jesteś jeszcze oszołomiona po wczorajszym, ale błagam, nie wyżywał się na rzeczach, bo nam pokój rozniesiesz- roześmiany głos Grece odrobinkę złagodził Ally. Dziewczyna wstała z łóżka zabierając po drodze ubrania i ruszyła do toalety.
     W tym samym czasie gdy dziewczyny szykowały się na zajęcia, Austin i Tom tracili głowy w kuchni. Żaden z chłopców nie umiał gotować, a dzisiaj mieli przygotować śniadanie dla całej grupy.
- Pomocy! Tom! Choć tu szybko!- po całej kuchni rozległ się przerażony głos Austina. Przestraszony brunet gwałtownie znalazł się obok przyjaciela. Lecz gdy zobaczył po co blondyn wzywał pomoc, adrenalina którą zyskał spadła.
- No wiesz ty co!? Po takie błachostki mnie wzywasz!?- Przed Tom'em stał pochylony Austin, który "walczył" z mikserem. Jak na razie to zwyciężał przyrząd do miksowania. Austin przyciął sobie calusieńki rękaw, a jego twarz była oblepiona ciastem od naleśników.
- Jakie błachostki!? To mordercze urządzenie! Nie powinno się tego dawać dzieciom! Tego nie da się wyłączyć!- zaczął Austin. Jedna z kucharek słysząc jakieś wrzaski podeszła do chłopców. Spojrzała wrogo na Austina i odłączyła mikser od prądu.
- Oooo na to nie wpadłem jakoś...- zaczął zmieszany blondyn.- Ale byłem zbyt oszołomiony kiedy to mnie zaatakowało!- Zaczął bronić się chłopak, a kucharka ciężko westchnęła i odeszła do garnków mrucząc pod nosem: "Ah, ta młodzież, miksera nie potrafi obsłużyć".
- Bo pani to taka ekspertka- wymruczał sarkastycznie pod nosem Austin jednak oprócz Tom'a nikt tego nie usłyszał.
      Równo z wybiciem godziny 7:30 wszyscy uczniowie pognali do jadalni na śniadanie. Już przy samym wejściu można było wyczuć znajomą woń spalenizny. Ally i Grece właśnie stały pod drzwiami, przebrane w mundurki szkolne. Allyson stała oparta o ścianę z założonymi rękami, a Grece na przeciw niej.
- Wiesz, co? Dla mnie to jest upokarzające. Spójrz jak ja wyglądam!- marudziła brązowooka.
- Jestem tak samo ubrana- westchnęła już kolejny raz Grece chcąc jakoś zignorować dziewczynę.
- No właśnie! Wszyscy tu są tak samo ubrani! Kompletnie się nie różnimy! Oni chcą zabić naszą inwidualność!- Gdy Grece już miała coś odpowiedzieć drzwi od jadalni otworzyły się, a uczniowie po kolei wchodzili do środka. Ally w tłumie ujrzała Austin'a i Tom'a, których z kuchni wygnała kucharka bijąc ich ścierką. Gdy przyjaciółki zasiadły do najbliższego stołu, Grece pomachała ręką do chłopaków, aby usiedli obok.
- Grece. Musiałaś ich zapraszać? Nie jestem pewna czy chce siedzieć z Austinem- odparła Ally spuszczając głowę w dół.
- Czemu?- dopytywała się Grece widocznie zdziwiona odpowiedzią przyjaciółki.
- No... sama nie wiem. Jakoś tak dziwnie trochę mi teraz w jego towarzystwie. Jeszcze nie tak dawno się nienawidziliśmy, a teraz sama nie wiem co mu odbiło- wyznała Allyson podnosząc wzrok na przyjaciółkę.
- Ja ci powiem co mu odbiło. Ty po prostu mu się...- nie dokończyła swojej wypowiedzi, gdyż do ich stolika podeszli chłopacy, a wraz z nimi jakiś brunet. Nieznajomy chłopak wyszedł przed Tom'a i Austin'a stając na przeciw dziewczyn.
- Wtajcie ma peel, wolne?- odezwał się melodyjnym głosem, z francuskim akcentem. Nie patrzył na Grece lecz na Ally, która delikatnie się zarumieniła.
- Ta...- Allson już chciała odpowiedzieć, jednak przeszkodził jej Austin, który w błyskawicznym tempie usiadł na krześle obok.
- Nie- odparł oschle blondyn uśmiechając się szyderczo do chłopaka. Ally była tak zdziwiona zachowaniem Austina, że nawet nie zauważyła gdy francuz odszedł. Koło Grece zasiadł Tom, a już po chwili do sali weszły kucharki z tacami, przykrytymi pokrywami. Gdy danie dotarło do stolika naszych bohaterów, Ally zabrała się za nakładanie naleśników na talerz jako pierwsza.
- My gotowaliśmy- odparł dumnie Austin spoglądając na Tom'a.
    Ally włożyła do ust pierwszy kawałek naleśnika, jednak nie został on tam na długo, gdyż dziewczyna zaraz go wypluła.
- O matko! Jak wy te naleśniki robiliście!?- wykrztusiła brunetka pijąc wodę.
- Nie dobre?- zapytał Austin, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Sam skosztował dania i również postąpił tak jak Ally.
- Tom, te czarne w proszku to chyba jednak nie była wanilia- wykrztusił blondyn.
- A to białe to nie cukier- dodał Tom. Grece dla bezpieczeństwa odstawiła talerz daleko od siebie.
                                                                                  ***
Witajcie ma peel!  Dzisiaj dodaję dłuższy rozdział. Ale pod ostatni było mało komentarzy :( Chciałabym aby pod tym rozdziałem każdy kto przeczyta zostawi komentarz, nie musi być rozwinięty wystarczy "czytam". I to tyle o co proszę, jeśli pod tym rozdziałem będzie dużo komentarzy to daję wam spokój i pod kolejnymi już tak nie będzie. Teraz kolejna sprawa: wygląd bloga. Nie zrobiłam go ja lecz pewna cudowna osoba z facebooka :) Jej stronę internetową możecie znaleźć na pasku bocznym na samej górze. Jeśli potrzebujecie szablonu to tylko do niej !!! Ah no i jeszcze ostatnia sprawa: Blog mój/nie mój. Otóż kiedy wejdziecie w mój profil zobaczycie blog "Żyj chwilą". Nie prowadzę go jednak ja, lecz moja cioteczna siostrzyczka Natalia. Nie mogła założyć własnego konta więc ja użyczyłam jej mojego. Na pewno nic nie zrobi na moim blogu, ja ją znam. Proszę wchodźcie na jej bloga, jest on o zwyczajnym jej życiu, opis dnia. Są tam miliony zdjęć, a parę ma nawet ze mną.
link do bloga: http://ja-love-forever.blogspot.com/  ona tam nawet mnie opisała!!! I Benia!!! O nie!!! Kiedyś wam wyjaśnie kto to Benio- kto ciekaw niech pisze na fejsie. :) I jeszcze przypominam, że mam aska i można pytać do woli: http://ask.fm/Weerruuu Ok. To koniec ogłoszeń parafialnych, strasznie ich duuużo!!! Ale idę spać, bo jutro mamy przedstawiać scenki "Zemsty" na polskim, a ja chce dobrze wypaść :) Całuję :*
                                                                                                                          Weronika Love
PS Paczajcie zdjęcie moje i Natusi!!! Moim zdaniem jest całkiem słodkie, jednak ja jestem brzydka (ja to ta prawej jeśli się parzy na przeciw, czyli ta z dziubkiem i w swetrze czarno-białym i w ciemniejszych włosach).

czwartek, 24 października 2013

rozdział 10- Chcę powiedzieć, że lubię być namiętnym i szczerym, ale także lubię dobrze się bawić i działam jak idiota...

*narrator*
     Grupa nastolatków dalej stała w zupełnej ciszy. Nagle obok usłyszeli kilka kroków. Te kroki nie były zwyczajne, były stawiane bardzo powoli i niepewnie. Kiedy Ally starała się powstrzymać swój wybuch, kroki ustały. Teraz już Allyson nie wytrzymała i kiedy już miała zacząć, jakaś ręka zatkała jej usta i wyciągnęła ze szklarni.
- Weź ty mnie puść!- krzyknęła Ally, kiedy oboje stali już na zewnątrz. Austin mimo nawołań brunetki, dalej ściskał ja od tyłu.- Głuchy jesteś!? Puszczaj!- wydarła się ponownie. Kolejne krzyki nie pomogły, więc Ally postanowiła zacząć działać. W pewnym momencie zaczęła wymachiwać rękami krzycząc w niebo głosy. Austin gwałtownie odsuną się od brunetki, jednak sam nie był pewien, czy zrobił to, ponieważ o to "poprosiła" czy najzwyczajniej w świecie się jej przestraszył. Po upływie paru minut Allyson uspokoiła się, kiedy zobaczyła zdziwioną minę blondyna, opanowała się już zupełnie.
- Czy... ty się... dobrze czujesz?- Zapytał zupełnie poważnie chłopak.
- Mogę cię zapewnić, że tak- odparła dumnie Ally. Po chwili do tej dwójki dołączyła Grece oraz Tom. Wszyscy byli nadal oszołomieni zaistniałą sytuacją. Grece dalej była przytulona do bruneta, co wywołało na twarzy Ally delikatny uśmiech, ale także odrobinę zazdrości. Zaczęła żałować tego, że tuż przed chwilą odstraszyła od siebie Austina, gdyż jedyne czego teraz chciała to ogrzania się przy chłopaku. Przez głowę przeleciały jej szczęśliwe chwile które spędziła z Dallas 'em. Przypomniała sobie jak to było, kiedy udawał zmęczonego, tylko po to by móc ją objąć, a ona zawsze oczekiwała tej chwili. Kiedy jednak nasunęła jej się kolejna myśl, jej pocałunek z brunetem, przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny i zimny dreszcz. Kiedy była małą dziewczynką, pragnęła aby podczas jej pierwszego pocałunku, było romantycznie i magicznie. Kiedy Dallas ją pocałował, było zupełnie inaczej. Zrobił to nieczule, a ona miała wrażenie, że tylko i wyłącznie z przymusu. Zresztą okoliczności w jakich się to stało także nie były zbyt romantyczne- Dallas pocałował ją na dworcu o dwudziestej drugiej wieczorem,brunetka zupełnie inaczej to sobie wyobrażała. Wolała zapomnieć...
*Ally*
     Nadal przyglądałam się dla Grece i Toma. Wyglądali razem słodko. Bardzo do siebie pasowali. Wiem, że Grece coś do niego czuje, jednak boi się, że on nie. Smutne. Przez strach, marnuje czas, który mogliby spędzić razem. Sama nie wiem czemu, ale poczułam się zazdrosna. Zaczęłam nawet żałować tego, że odstraszyłam od siebie Austina. Nagle chłopak jakby wyczuł moją zazdrość. Objął mnie ramieniem, a ja popatrzyłam się na niego. Mimo mojego morderczego wzroku, który na niego skierowałam, chłopak uśmiechną się tylko i jeszcze mocniej mnie objął. Tym razem już nie protestowałam.
- Coo to było?- załkała Grece. Kiedy Tom usłyszał jej ton głosu, przytulił ją do siebie jeszcze mocniej.
- Nie wiem. Porozmawiajmy o tym jutro, teraz jest już późno, lepiej wracać- odparł Tom i wszyscy ruszyliśmy w stronę tajemniczego budynku zwanego Cimmerią. Nawet nie mieliśmy pojęcia jak bardzo tajemniczego.
                                                                            ***
Wybaczcie! Przepraszam najmocniej! Strasznie was przepraszam! Wybaczcie! Wiem zawaliłam na pełnej lini, ale musicie mnie zrozumieć... Moje życie tak okropnie się skomplikowało, że aż szkoda gadać. Postara się o większą systematyczność, jednak naprawdę moje sprawy aktualnie nie mają sie najlepiej. Powoli zaczynam rozkręcać akcję, jednak w tym rozdziale się wiele nie dzieje, jest na dodatek krótki i beznadziejny... Wogóle po co ja go dodaje? Wybaczycie mi? Całuję i tulę, ściskam i przepraszam.
                                                                                                                  Weronika Love

środa, 16 października 2013

Spężajcie się, za 10 min zaczynamy sprowadzanie R5 do Polski!

MY MUSIMY SPROWADZIĆ ICH DO POLSKI!!! Ja kooocham ten zespół, tak jaki i wy pewnie :) Więć sprężać ospałe ciałaka i za równiutko 9 min. spamować na twetterze R5!
W środę (16.10) o godzinie 18.00 na twitterze odbędzie się akcja #R5ComeToPoland.
Musimy się sprężać, bo 23 października mają być wybrane państwa do trasy koncertowej w przyszłym roku, a my MUSIMY być wśród nich!
Proszę, zachęcacie innych do tego spamu, podawajcie dalej, piszcie o tej akcji na tt albo blogach, SPAMUJCIE. Akcja musi się udać, to jest nasza szansa! Do dzieła!
Liczę na was #R5family !"


Rozdził pewnie pojawi się w piątek na wszystkich blogach, będę mówiła na bieżąco w komach. A teraz uruchamiajcie twettery!  Kocham, ściskam i całuję <3
                                                                                                   Weronika Love

niedziela, 6 października 2013

Kontakt!!!! Jeśli chcecie ze mną porozmawiać to zobaczcie!

Hej, hej i heloł! A więc tak w tym poście daję wam mojego aska. UWAGA! Mam dwa aski ale jeden jest stworzony tylko dla bloga i do tej pory tylko go wam podawałam. Teraz daję wam mojego oficjalnego aska z danymi, nazwiskiem itp. KLIK
To jest ask. Facebooka także mam i niektórzy już mają mnie w znajomych, ale chcę aby także anonimki, których nie jestem w stanie zaprosić, także mnie miały mnie w swoim gronie. Ok ok o to on : KLIK. No to wszystko... Bay ! :)

czwartek, 3 października 2013

rozdział 9- Finał będzie taki, że miłość tak jak buty zaczną produkować w Chnach.

+*Ally*
    ... i staną w nich Austin. Znieruchomiałam na jego widok, z resztą on na mój także, tylko, że ja miałam właściwy powód. Wszystko tutaj było zupełnie takie same jak w moim śnie. Każda rzecz była tak samo ustawiona, nawet obrazy wiszące na ścianach niczym się nie różniły. Najstraszniejsze jednak było to, że był tu także Austin, zupełnie jak we śnie, jednak razem z nami była tu Grece.
    Chłopak powoli zaczął się do nas zbliżać. Kiedy znalazł się przy mnie i Grece, moja przyjaciółka rzuciła tylko krótkie:
- Zostawiam was samych.- Po czym rzuciła się w stronę wyjścia. Podążałam za nią wzrokiem pełnym nienawiści i jednocześnie strachu, przed zostaniem sam na sam z Austinem. Kiedy drzwi od kapliczki zamknęły się za brunetką, między mną, a blondynem zapanowałam zupełna i nieprzyjemna cisza. Chłopak wbił wzrok w ziemię i zaczął nerwowo grzebać w podłodze nogą. Ja podążyłam wzrokiem na ścianę kościółka. Zaczęłam oglądać wiszące na niej obrazy. Pierwszy z nich przedstawiał cmentarz. Skrzywiłam się trochę na ten widok, więc przejechałam wzrokiem po ścianie, patrząc na drugi obraz. Był on o wiele przyjemniejszy. Znajdowało się na min ogromne, zielone drzewo, a z jego korzeni ułożony był napis "Drzewo Życia". Uśmiechnęłam się pod nosem, zupełnie zapominając o obecności chłopaka. Długo jednak to nie trwało, gdyż blondyn musiał mi o sobie przypomnieć.
- Choć- powiedział i podszedł do drzwi. Kiedy zobaczył, że ja nawet nie drgnęłam odwrócił się przodem do mnie i z irytacją i ciężkim westchnieniem dodał.- No idziesz, czy nie?- Zupełnie nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Przed chwilą jeszcze, stał jak wryty i nie miał pomysłu na rozmowę, a teraz mnie gdzieś zabiera? Dla mnie było to trochę podejrzane.
- Ale gdzie?- zapytałam, a chłopak na te słowa otworzył tylko drzwi i powoli zaczął wychodzić.
- Po prostu chodź.
   Teraz to ja nic nie odpowiedziałam i powolnym krokiem podeszłam do zadowolonego blondyna. Ten ruszył przed siebie i pomachał ręką, abym podążyła za nim. Niepewnie szłam za chłopakiem, kiedy doszliśmy za kościół. Rosło tam ogromne drzewo, którego jedna z gałęzie była zawieszona dość nisko, mniej więcej, odrobinę wyższa od de mnie. Chłopak bez problemu, wszedł na nie, a ja stanęłam pod npniem. Austin wyciągną rękę. Trochę się zawahałam, lecz  już po chwili złapałam dłoń, a blondyn jednym, zwinnym ruchem wciągną mnie na drzewo. Byłam dość oszołomiona jego siłą. Było w tym coś podejrzanego. Skąd on wiedział, że jest tu takie drzewo? Skąd on wiedział, że jest tu ten kościółek?
- Czemu mnie tu przyprowadziłeś?- wyszeptałam spoglądając na chłopaka, który nawet nie oderwał wzroku od delikatnie zachmurzonego nieba. Minęła dobra minuta, może więcej? Za nim uzyskałam odpowiedź.
- Chciałem pogadać. Pokazać ci okolicę i to jak tu jest pięknie- odezwał się dość tajemniczym głosem. Ale to co powiedział nie zaspokoiło mnie, lecz jeszcze bardziej zdziwiło.
- A ty skąd wiesz, jak tu jest pięknie, skoro jesteśmy tu pierwszy dzień?- Teraz już Austin spojrzał mi w oczy. Jego były spokojne i bez obaw, lecz moje były ich kontrastem.
- Ally. Ja znam doskonale to miejsce. Ja się tu wychowałem. Ja tu mieszkałem i to właśnie Cimmeria jest moim prawdziwym domem.- Zamurowało, zatkało i nie wiem co jeszcze.
- Ale jak? Przecież, ty mieszkasz w Miami!
- Ja się tam przeprowadziłem. Pochodzę z tond. Zamieszkałem w Miami, ponieważ chciałem rozwinąć karierę muzyczną, a tu było to niemożliwe. - Mówił tak spokojnie, że mnie doprowadzało to do szału.
- O co tu chodzi?- wyszeptałam. Nie znalazłam innych słów, które opisały by moje odczucia.
- O nic, Ally. Moi rodzice prowadzili Cimmerię. To oni ją stworzyli. Ale mój ojciec po pewnym czasie znikną. Byłem wtedy mały, nawet go nie pamiętam, mówią, że został porwany. Moja matka, ona się załamała- przerwał. Nie chciałam aby kończył, nie chciałam aby przerywał. Wiedziałam jak skończy się ta historia, jednak nie zaprzeczyłam.- później umarła. Teraz Cimmerię prowadzi najlepsza przyjaciółka rodziny. To ona wpadła na pomysł sprowadzenia nas tu. Zapadła cisza. Zupełna cisza. Nie wiedziałam jak ją przerwać, a może nawet nie chciałam?
      Minęło dość sporo czasu, a my wciąż siedzieliśmy na drzewie. Do tej pory nikt się nie odzywał.
- Chodźmy już- powiedział Austin, po czym zszedł z drzewa. Wystawił ręce, a gdy ja skakałam złapał mnie w powietrzu, w talii i bezpiecznie postawił na ziemi. I znowu zaimponował mi swoją siłą. Ruszyliśmy do ośrodka zwanego Cimmerią.
     Był już wieczór. Właśnie wraz z Grece siedziałam w szklarni na terenie ośrodka. Było już ciemno, jednak wszyscy byli na podwórku.
*narrator*
     Dziewczyny siedziały sobie spokojnie omawiając najmniejsze szczegół z dzisiejszego dnia. Było na tyle ciemno, że obie brunetki widziały tylko siebie, a niczego co mogło znajdować się w szklarni.
- Ale wiesz...- zaczęła Ally, jednak przerwał jej głośny trzask dobiegający z dalekiego końca szklarni. Dziewczyny podskoczyły.
- Co to u diabła było?- spytała Ally wytężając wzrok. Dopiero teraz zorientowała się jak bardzo jest ciemno.
- Nie mam pojęcia- wyszeptała Grece, spoglądając na zegarek.- O, cholera! Za chwilę zacznie się cisza nocna. Musimy wracać.
    Wstała i wyciągnęła rękę do koleżanki. Wtedy znów usłyszały ten dźwięk. A potem kroki.
- Co, do...- szepnęła Grece, po czym krzyknęła- Kto tam jest?- Odgłos kroków ucichł. Stały w bezruchu, wsłuchane w bicie swoich serc.
- Grece- szepnęła Ally- Czy to nie...
    W tym samym momencie usłyszały warczenie. Grece chwyciła ją za ramię.
- Co to jest do cholery?- wyszeptała Ally.
- Nie mam pojęcia.
- Czy powinnyśmy...?
- Uciekać?
- Tak.
- Na trzy. Raz, dwa...
     W ciszy rozległ się głośny trzask, który teraz zdawał się dobiegać z miejsca położonego zaledwie kilkanaście centymetrów od nich. Wrzasnęły i pomknęły ścieżką. Grece mocno chwyciła Ally za rękę. Za sobą słyszały jakieś kroki, może to było tylko wrażenie, a może prawda, ale coś je goniło. Niespodziewanie ktoś złapał Grece i podniósł ją do góry, wyciągając z ogromnej szklarni. Ally słyszała, że dziewczyna próbuje krzyczeć, ale jakaś dłoń zakryła jej usta i skutecznie uciszyła.
- Ciii- Tom (kolega dziewczyn ze szkoły w Miami) przyłożył palec do ust i spojrzał Grece w oczy. Dziewczyna objęła go i wtuliła mu twarz w szyję. Tom wyciągną ręce do Ally, ale ją też ktoś trzymał. Gwałtownie podniosła głowę i zobaczyła ciemne oczy Austina. Patrzył na nią spokojnie w ciemnościach i pociągną za za sobą na dwór. Wyszeptał tylko jedno słowo:
- Cicho.
                                                                            ***
Przepraszam i Hej :) Wiem zawiodłam... Rozdział miał pojawić się góra w środę i na dodatek zbytnio mi sie nie podoba... a wam? Pewnie bym go nie skończyła, gdyby nie to, że ktoś mnie codziennie molestował >.< Tak tak do ciebie mówię anonimku! Jeśli chodzi o Auslly... macie taki mały wątek, bo w tej sprawie także czułam się molestowana >.< Taaa... moje opóźnienie jest spowodowane tym, że miałam duuużo nauki! Ale także tym, że moje życie strasznie się poplątało! Mniej więcej to wygląda tak, że moja koleżanka chce być z takim chłopakiem i ja miałam ją z nim zapoznać i ja się z nim zapoznałam i on... się we mnie zabujał.... Taaa... dziwne te me życie... A i jeszcze jedno... Liebster Award. Zostałam nominowana przez wiele osób i mam pytanie czy to zrobić i czy ktokolwiek to przeczyta? Bo jaki sens się męczyć gdy nikt tego nie przeczyta? No to napiszcie mi czy chcecie mnie poznać, przez te pytania czy nie ma sensu :) Całuje :* <3
                                                                                                                    Weronika Love


czwartek, 26 września 2013

rozdział 8- W życiu trzeba wykazać się odwagą i pomysłowością. Ale najważniejsze jest to, by pozostać sobą, bo tylko tak odnajdziemy samego siebie.

*oczami narratora*
    Kiedy po śniadaniu dziewczyny poszły do pokoju, stali uczniowie Cimmeri wyruszyli na lekcję. Allyson wiedząc, że ona jeszcze przez jeden dzień ma wolne, mimowolnie powróciła myślami do wakacji. Gdy drzwi od pokoju nr. 13 zamknęły się za brunetkami, Ally padła zmęczona na łóżko, rozkładając się przy tym jak tylko mogła. Grece widząc jak śmiesznie wygląda pozycja przyjaciółki, postanowiła zachować powagę i skromnie usadowiła się na rogu łóżka.
- Miło jest, kiedy inni się uczą, a ty nie musisz nic robić tylko leżeć- odezwała się z ogromnym uśmiechem na ustach Ally. Przymknęła oczy i ze wszystkich sił starała się przypomnieć sobie te uczucie które towarzyszyło jej podczas lata- wolności i odpoczynku. Jednak im bardziej zagłębiała się w swoich myślach tym bardziej gubiła sens swych filozofii. Nagle z "transu" wyrwał ją znajomy głos jej towarzyszki.
- Zamierzasz leżeć cały dzień?- zapytała ją bardzo podejrzliwie, ale za razem sarkastycznie Grece. Ally nawet nie otwierając oczu wydusiła z siebie tylko niemrawe "yhym" i dalej spoczywała na posłaniu. Nagle Grece pociągnęła ją za nogę przez co dziewczyna szeroko otwarła powieki i w ostatniej chwili złapała się poręczy, unikając zderzenia z podłogą. Brunetka usiadła na łóżku chwaląc siebie w myślach za refleks jakim się wykazała. Mimo iż w środku rozpierała ją duma jej mina nie dawała tego poznać, za to z wyrazu jej twarzy odczytać można było złość i irytację.
- Co ty odwalasz?- zapytała, o dziwo, spokojnie Ally. Grece spodziewała się innej reakcji ze strony Allyson, lecz po chwili obie wybuchły śmiechem.
- To co idziemy na dwór, możemy pochodzić po lesie?- zapytała z przekonaniem Grece. Ally przytaknęła ruchem głowy i po chwili obie dziewczyny wyruszyły w stronę podwórka.
       Dwie brunetki przechadzały się po lesie rozmawiając na wszystkie możliwe tematy. W końcu dyskusja zeszła na niewłaściwe tory, te o które Ally tak bardzo modliła się w myślach, aby ich nie poruszać. Rozmowa zaczęła krążyć na temat Dallas' a. Allyson stopniowo unikała odpowiedzi na zadawane przez Grece pytania typu "Jak wam się powodzi?", czy " Rany, musisz za nim tęsknić, nie?". Ally na początku dość dobrze maskowała woje pragnienie skończenia tego tematu, uśmiechem, lecz kiedy brunetka już myślała, że zmieniły tezę rozmowy Grece zadała ostateczne pytanie, które sprawiło, że nasza bohaterka pękła.
- Nie sądzisz, że kiedy cię nie będzie Dallas może sobie kogoś znaleźć? No wiesz... w tedy może z tobą zerwać, al...- nie kończyła swojej wypowiedzi, gdyż Ally przerwała jej gwałtownym wybuchem złości.
- On już to zrobił Grece! Tak po prostu przez sms' a! Na poziomie podstawówki, nawet nie zadzwonił!- wyrzuciła z siebie, do tej pory, wzbierającą się w niej złość. Stanęła na przeciwko dębu, odwracając się od zdumionej i przerażonej towarzyszki. Ona także znieruchomiała patrząc jak jej przyjaciółka cierpi.
- Przykro mi Ally. Ale nie powinnaś się nim przejmować, wiesz? Jesteś wspaniałą dziewczyną i zasługujesz na kogoś lepszego. To on od zawsze nie zasługiwał na ciebie- powiedziała spokojnie, podchodząc do Allyson, kładąc swoją rękę na jej ramieniu. Nastała chwila ciszy. Długiej ciszy, którą Ally postanowiła przerwać. Nie płakała, była raczej wściekła na samą siebie, że zaufała takiemu chłopakowi.
- Jestem silna Grece. Dam radę, ja to zniosę. Nie będę cierpiała przez chłopaka, nie jest tego wart. Tylko o jedno cię proszę Grece. Nie rozczulaj się na de mną, dobrze? Tego bym nie zniosła- Ally uśmiechnęła się delikatnie i wtuliła w ciepły sweter przyjaciółki. Znajdowały się w lesie o wyglądzie typowo jesiennym. Drzewa były już prawie bez liści, a ziemia pokryta nimi pokryta.
*Ally*
      Kiedy przytuliłam się do przyjaciółki, za jej plecami dostrzegłam budowlę. Nie wiem czemu, ale zdawała mi się ona uderzająco znajoma. Kiedy oderwałam się od przyjaciółki, pokazałam jej mój obiekt obserwowań.
- Idziemy tam?- zapytałam i nie czekając na odpowiedź dotknęłam ręką ramiona Grece krzycząc "Gonisz!" uciekłam w stronę budowli. Moja koleżanka nie miała szans na dogonienie mnie, gdyż byłam od niej o sto razy szybsza. Kiedy dotarłam do celu, okazało się, że jest to kapliczka. Zaraz za mną przybiegła zdyszana Grece. Obie stanęłyśmy na przeciw dość starego kościółka. Było w nim coś, co sprawiało, że wzbudził we mnie zachwyt i ochotę wejścia do środka.
- Wchodzimy?- zapytałam z dość chytrym uśmiechem na ustach i zanim moja przyjaciółka zdążyła zareagować, pociągnęłam ją do środka.
- Jezu!- wyszeptałam, kiedy dostałyśmy się do wewnątrz. Z otwartą buzią przechodziłam przez długi szereg ławek, delikatnie smerając  każdą z nich. Grece posłusznie wędrowała za mną przyglądając się z jeszcze większą ciekawością. W końcu dotarłam do ołtarza. Nagle sobie coś uświadomiłam. A mianowicie, że te miejsce to zupełnie te same, które widziałam w moim śnie, przed wyjazdem do Cimmeri. Nie powiem trochę mnie to przeraziło, zwłaszcza, że po chwili drzwi od kaplicy się otworzyły i ...
                                                                               ***
Ojojoj :) Hej :) Dziś krótko, bo zasypiam :) specjalnie dla was zawalam nockę... Podoba się??? Bo ja sądzę, że jest... jest... niewiem... może taki nie najgorszy, ale mógł by byś lepszy :) Oki oki i patatki zaraz padne, papapap :) I dzięki za TYLE komentarzy !!! Dardzo <3 Kocham i Całuję :*
                                                                                                                         Weronika Love

niedziela, 22 września 2013

rozdział 7- Życie zmusza do wyborów, więc koloruj jak chcesz. Wolisz czarno-białe szczęście, czy piękny kolor łez?

*oczami narratora* *rano*
   Przez firanki, do pokoju delikatnie zaczęło wdzierać się światło. Jednak Ally była tak bardzo pogrążona w śnie, że słońce które padało prosto na jej twarz, wcale jej nie przeszkadzało. Podsunęła tylko bardziej kołdrę i dalej spała jak zabita. Grece miała swoje łóżko w cieniu przez co także była jeszcze w krainie Morfeusza. Obie dziewczyny spały sobie spokojnie, dopóki nie wybiła godzina siódma. Nagle po całym budynku rozległ się dźwięk tak głośny, że Ally spadła z łóżka, a Grece na nią. Odgłos który obudził dziewczyny brzmiał jak dzwonek na lekcję, a w tym przypadku zastępował on budzik. O siódmej rano każdy uczeń musi powrócić z krainy snów na ziemię.
- Złaś ze mnie!- krzyknęła Ally która zazwyczaj rano nie ma dobrego nastroju, zwłaszcza o tak wczesnej porze. Grece słysząc ton głosu przyjaciółki posłusznie wstała, jednak nie odzyskała pełnej świadomości. Allyson także była jeszcze na wpół jawie. Obie zdezorientowane dziewczyny zaczęły chodzić po pokoju i próbowały uświadomić sobie co się właściwie stało. Kiedy nasza główna bohaterka "ocknęła się" stanęła w miejscu rozglądając się po pokoju. Grece po chwili także była już na jawie i obie dziewczyny spoglądały na siebie z niezrozumieniem.
- Czy mi się tylko zdawało czy to  był dzwonek na lekcję?- zapytała z przerażoną miną Grece.
- Ale to chyba taki budzik, nie?- Ally także była pełna obaw, ale już po chwili obie dziewczyn widząc przez okno, że reszta uczniów dopiero co się budzi, uspokoiły się. Ally wykorzystując zamieszanie i nie uwagę przyjaciółki, szybko zebrała ubrania i krzycząc:
- Zajmuję łazienkę!- weszła do toalety, zanim Grece zdążyła zareagować. Allyson w przeciągu piętnastu minut zdążyła przebrać się, uczesać i umalować. Kiedy wyszła z łazienki ku jej zdziwieniu na łóżku siedziała przebrana już Grece. Chociaż była już w ubraniach, nie miała na sobie makijażu, a jej włosy sterczały na wszystkie strony świata.
- Jak ty się przebrałaś?- zapytała trochę przerażona i zdziwiona Ally.
- Jak? W szafie- odparła bez skrupułów dziewczyna. Nasza główna bohaterka spoglądała to na szafę, to na uśmiechniętą Grece, po czym wybuchła śmiechem. Jej towarzyszka po chwili także zaczęła się śmiać. Kiedy już trochę ochłonęły, Grece udała się do łazienki, gdzie uczesała się i umalowała. Kiedy wyszła z toalety, Ally leżała bezwładnie na łóżku wpatrując się w nieznany punkt. Widocznie nad czymś się głęboko zastanawiała, jednak tylko ona wiedziała nad czym. Jej filozofie przerwał głos towarzyszącej jej brunetki.
- Ally, o której jest śniadanie?- spytała z niepokojem patrząc na zegarek.
- Chyba o ósmej, a która jest?
- Za minutę!- wykrzyczała Grece, na co brązowooka zerwała się z łóżka. Obie ruszyły do drzwi i podążyły w stronę stołówki.
    Kiedy biegły przez korytarz Allyson rozwiązał się but, przez co upadła na ziemię. Jej koleżanka nie widząc tego i z przekonaniem, że brunetka nadal jest obok, pobiegła dalej. Ally szybko wstała i ruszyła przed siebie. Kiedy właśnie skręcała nie zauważyła przed sobą niewysokiej blondynki. Dziewczyny wpadły na siebie. Widać było, że blondynka także kieruje się w stronę stołówki.
- Uważaj trochę!- wykrzyczała niebieskooka patrząc z wyrzutem na Ally.
- Sory nie widziałam cię!- odparła brunetka. Obie zmierzyły się wzrokiem, po czym bez słowa rzuciły się w stronę jadalni.
*Ally*
     Kiedy dotarłyśmy do stołówki wszyscy siedzieli już zajadając się tym co im przyniesiono. Kiedy wraz z tą dziewczyną weszłam do jadalni, dotychczasowe rozmowy i śmiechy ucichły, a oczy wszystkich skierowały się na nas. Na końcu sali dostrzegłam okrągły stolik, a przy nim Grece. Kiedy już chciałam usiąść usłyszałam głos, który mroził krew w żyłach (dosłownie).
- Panno Dawson. Jest tu pani pierwszy dzień i już się pani spóźnia?- Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam, że prze de mną stoi mężczyzna w średnim wieku w okularach i bez włosów. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Nagle zza moich pleców odezwał się ten sam głos, który słyszałam na korytarzu.
- To przez ze mnie się spóźniła, proszę pana.- Ten głos z pewnością należał do dziewczyny na którą wpadłam. Odwróciłam się i spostrzegłam, że blondynka stoi za mną. Zdziwił mnie ton głosu jakim zwróciła się do nauczyciela, ponieważ był on bardzo podobny, do tych jakim zwraca się do swoich rówieśników. Odzywała się do niego bardzo swobodnie i bez obaw o karę.
- Niech ci będzie Jo.- Po tych słowach mężczyzna usiadł na swoim miejscu, a ja podążyłam w stronę stolika przy którym siedziała Grece. Zaraz za mną ruszyła blondynka.
- Cześć.- Dziewczyna odwróciła mnie do siebie.- Jetem Jo, a ty?
- Ally. Dzięki, że się za mną wstawiłaś- odparłam podając jej rękę, którą uścisnęła.
- Drobiazg, wiem jaki ten facet jest zaborczy, już nie raz miałam z ni na pieńku- uśmiechnęła się do mnie i razem usiadłyśmy do stolika. Podczas rozmowy poczułam wibracje. Wyjęłam telefon z kieszeni i zauważyłam, że dostała sms. Otworzyłam wiadomość, była od Dallasa.
" Ally to nie ma sensu. Między nami nie iskrzy. To koniec. Żegnaj". Po przeczytaniu wiadomości najpierw przyszedł smutek, potem złość, ale potem poczułam się... szczęśliwa?
                                                                               ***
Hejo! :) Napisałam rozdział dziś! Cieszycie się? Moim zdaniem jest on no... taki sobie... Dziś się nie rozpisuje, bo jest 15 po 23 a juto szkoła!!! Jak ja wstanę? No ok a więc jeszcze WAŻNE! Mam propozycję :) Jeśli pod tym postem będzie 10 komentarzy (można anonimowo i bez weryfikacji) kolejny rozdział pojawi się w przeciągu trzech dni, a jeśli będzie mniej w następny weekend. No to jest propozycja nie do odrzucenia :) Ok spadam bo spadam z nóg :D Całuję :*
                                                                                                              Weronika Love

wtorek, 17 września 2013

rozdział 6- Nie chcę zaczynać od początku. Chcę naprawić błędy w starym życiu i żyć bez problemów cały czas tym samym.

*narrator*
   W końcu nastał wieczór. Autobus zatrzymał się przed wielkim, szarym i smętnym budynkiem. Allyson kiedy tylko usłyszała głos nauczycielki oznajmiający, że dotarli na miejsce, od razu rzuciła się do wyjścia. Gdy przepchnęła się przez tłum uczniów wychodzących z pojazdu jej uśmiech automatycznie zmalał. Budynek przed którym się zatrzymali, Ally porównała do budowli z czasów średniowiecznych. Ta szkoła nazywała się Cimmerią. Dookoła wszystko zarośnięte było lasami i nic nie wskazywało na to, że gdzieś niedaleko jest jakaś cywilizacja. Nasza główna bohaterka wpatrywała się w budynek z lekko otwartą buzią. Nagle, nie wiadomo z kąt, obok niej pojawił się Austin, który na jej widok wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Co, Dawson? Myślałaś, że przywiozą nas do luksusowego hotelu?- zapytał przez śmiech chłopak. Niespodziewanie dziewczyna także zaczęła się śmiać, przez co blondyn zaprzestał tej czynności, nie wiedząc o co chodzi brunetce. Zaczął wpatrywać się w Ally, na co ta jeszcze bardziej zaczęła się śmiać.
- Nie Moon. Nie myślałam, że wylądujemy w luksusach, ale nie myślałam także, że trafimy do miejsca gdzie będą chodzić ci po głowie pająki.- Mówiąc to Allyson dalej się śmiała, a zmieszany chłopak uznał to za kawał.
- Ta, jasne. Nie nabiorę się- odpowiedział dość dziecinnie blondyn.
- Tylko ostrzegałam.- Nagle Austin poczuł delikatne mrowienie na głowie. Gdy dotkną ręką swoich włosów, wrzasną tak głośno, że wszyscy zgromadzeni spojrzeli się na niego jak na jakiegoś psychopatę. Zresztą, mieli pełne prawo tak myśleć, ponieważ chłopak zaczął po chwili latać czochrając się po głowie i krzycząc na cały regulator. Greace, Ashley, Trish i Ally widzą jego zachowanie zaczęły praktycznie turlać się ze śmiechu, przez co powstało nie małe zamieszanie.
    Chociaż pająk, który był przedtem na głowie blondyna już dawno został zepchnięty, Austin dalej nie ubłagalnie wrzeszczał i biegał. Nagle nauczycielka zdenerwowana jego zachowaniem i ciągłymi prośbami o spokój, złapała go za ramię przez co chłopak zahaował.
- Co ty wyprawiasz?!- wrzasnęła, a chłopak poczuł zakłopotanie.
- No... ja.. ten tego... Miałem pająka na głowie.- Kiedy wypowiedział te słowa sama uświadomił sobie jak tragicznie to brzmi. Opiekunka tylko westchnęła i odeszła, aby ogłosić zbiórkę.
*Ally*
   Już po chwili znaleźliśmy się w budynku. Wygląd od wewnątrz przeraził mnie jeszcze bardziej. A czemu? Ściany były pomalowane na smętne kolory, meble także wydawały się już dość zużyte, a w samym centru niekończącego się holu, rozwinięty był zakurzony dywan. Zaraz do mnie dołączyła Grece, a po niej Ashley. Ich reakcja na widok wystroju wnętrza, niczym nie różniła się od mojej.
- My tu mamy zamieszkać? Może to pomyłka?- ledwo wydusiła Grece, która beznamiętnie i z grymasem na utach, wpatrywała się w smętny hol. Kiedy sama ocknęłam się z transu i mój mózg uświadomił sobie, że te miejsce, przez najbliższy miesiąc będzie moim domem, spojrzałam się w stronę moich przyjaciółek. Ich miny były bezcenne. Kiedy wybuchłam śmiechem dziewczyny odzyskały świadomość. Nie miałyśmy czasu na rozmowę, ponieważ nauczycielka zaczęła rozdawać nam klucze do pokoi.
    Nasze tymczasowe królestwa zostały już przydzielone. Wszystkie pokoje były dwu osobowe i to pani dobierała pary. Mi został przydzielona Grece. Nawet cieszyłam się, że to właśnie ona została mi przeznaczona, gdyż była moją przyjaciółką i miałam okazję lepiej ją poznać.
    Kiedy podążałyśmy właśnie do naszego wspólnego pokoju, taszcząc za sobą po jednej walizce. Spojrzałam na plakietkę z numerkiem pokoju, przyczepioną do klucza.
- Hahaha! No to nam się poszczęściło! Mamy pokój numer trzynaście.
   Roześmiałam się na widok numerku. Ponoć w pokojach o numerze trzynaście straszy. Haha ale kto w to wierzy? No na pewno nie ja! Właśnie przekroczyłyśmy próg naszego pokoju. Przyznam, że same pomieszczenie nie wyglądało tak źle jak hol. Chociaż nie mogę powiedzieć, że było idealnie, ponieważ am wystrój miał braki. Ściany były koloru jasno różowego, przechodzące w kremowy. W rogu stały dwa łóżka. Znajdowały się tam także biurko, krzesła, okno i szafki nocne. Przeszłam do okna, aby zobaczyć jaki mamy widok. Kiedy odsłoniłam zasłonę, która sięgała aż do podłogi, okazało się, że znajduje się tam także balkon. Wyszłam na taras i o dziwo nasze okna padały prosto na kolejny balkon. Nagle zobaczyłam jak zasłona z naprzeciwka poruszyła się. Nagle na zewnątrz wyszła Ashley. Czyli nie mamy daleko. Wymieniłyśmy się paroma zdaniami na temat nowego miejsca, a później z powrotem weszłam do pomieszczenia. Spojrzałam na zegarek który wskazywał 24:00. Jutro jeszcze nie mamy zajęć, by zapoznać się z szkołą i otoczeniem. Zapomniałam wspomnieć, że w ośrodku jest paru stałych uczniów, więc czekają nas nowe znajomości. Grece właśnie wpakowywała do szafy swoje rzeczy, a ja postanowiłam ogarnąć się po podróży. Weszłam do łazienki, która była bardzo mała! Była tam kabina prysznicowa, umywalka, sedes i inne tradycyjne rzeczy. Kiedy byłam w pełni gotowa wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku. Grece usiadła obok mnie. Zaczęłyśmy omawiać dzisiejszy dzień, po kolei ze szczegółami. Kiedy skończyły nam się tematy, między nami zapanowała cisza. Nagle usłyszałyśmy drapanie ze strony dachu. Wyłączyłam lampkę i otworzyłam okno, aby móc przez nie wyjrzeć.
    Z początku nic nie usłyszałam, ale po chwili do moich uszu dotarł odległy krzyk. Kilka sekund później ktoś ponownie wrzasną. Pochyliłam się do przodu, próbując przeniknąć wzrokiem ciemność. Noc była bezksiężycowa a chmury przysłoniły światło gwiazd. Nie potrafiłam niczego dostrzec. Usłyszałam jakiś hałas, tym razem o wiele bliżej, coś jakby odgłos kroków na skrzypiącej, drewnianej podłodze. Nie miałam pojęcia c to mogło być, wyraźnie jednak słyszałam, że dźwięk dochodził z dachu. Wydawało mi się, że dostrzegłam jakiś ruch poniżej, jakby coś pędziło w stronę lasu. Nasłuchałam uważnie, wstrzymując oddech i ignorując stojącą za mną Grece. Czy naprawdę dosłyszałam... śmiech? Po kilku minutach do moich uszu dotarł tak cichy szept, że nie byłam pewna, czy go sobie nie wyobraziłam.
- Wszystko w porządku Ally. Połóż się do łóżka.
   Rozejrzałam się po sypialni, lecz oprócz mnie i mojej przyjaciółki nikogo nie spostrzegłam. Potrząsnęłam głową, próbując ustalić, czy przypadkiem nie śpię.
- Wariuję- wymamrotałam pod nosem, zamykając okno i kładąc się do łóżka. Grece zrobiła to samo i już po chwili odpłynęła w krainę snów. Ja już prawie zasypiałam.
    Mogłabym przysięgnąć, że tuż przed zaśnięciem usłyszałam, jak ten sam głos zanosi się cichym śmiechem.
                                                                              ***
Witam!!! No heja! Siemacie! Hi! Sava! Zdrastwujcie! i po już inaczej się witać nie umiem :) No, a więc udało mi się skończyć rozdział!! Obiecałam, że dodam dzisiaj i jest :) Trudno, że w godzinach wieczornych, ale mam po prostu od zawalenia! Moja starsza siostra z liceum ma mniej lekcji. Wczoraj nie miałam czasu, bo piałam referat o polszczyźnie. Jestem na profilu humanistycznym :) (ta, kto by się spodziewał) Głupio, że już w gimnazjum wprowadzili profile, u was też tak jest? Moim zdaniem jest to gorsze, ale za to bardzo podoba mi się human :D Dobra opinię zostawiam wam, gdyż ja mam co do rozdziału mieszane uczucia :) Ale muszę kończyć. <3 Całuję :*
                                                                                                                           Weronika Love
PS Jeśli zostałeś zaproszony na fejsa przez jakąś Weronikę G. To ja! Mówię gdyż ostatnio szukałam blogerek na fejsie :P i jeszcze sory za błędy nie mam na nie siły ...

niedziela, 8 września 2013

rozdział 5- Mówisz "nie", myślisz "tak". Robisz tak, myślisz inaczej.

*Oczami Ashley*
   Obudziłam się, lecz nadal nie otwierałam oczu. Te twarde krzesła w autobusie wcale nie są wygodne. Są straszne!
- Ally, gdzie jesteśmy teraz?- wymruczałam przekręcając się na krześle. Po upłynięciu z trzydziestu sekund, nadal nie otrzymałam odpowiedzi. Minęła minuta, później dwie, trzy i nadal nic nie usłyszałam. Zaniepokojona otworzyłam oczy. Ku mojemu zdziwieniu nigdzie nie było Allyson. Podnosząc się z fotela zaczęłam krążyć wzrokiem po autobusie. Niestety, ani śladu mojej przyjaciółki. Nagle siedząca przede mną Greace, która właśnie się obudziła, obczaiła, że stoję.
- Czego sterczysz nade mną? A tak na marginesie to gdzie jest Ally?- zapytała jeszcze zaspany głosem, przecierając oczy.
- Ogarnij się! Nigdzie jej nie ma!- krzyknęłam tak głośno, że większość uczniów popatrzyła się na mnie z wzrokiem "Czego drzesz ryja dziewczyno?". A Greace również wstała i bez słowa ruszyłyśmy do opiekuna, by zgłosić zaginięcie naszej przyjaciółki.
*W tym samym czasie u Austina i Ally* *narrator*
Chłopak już kolejną minutę przyciskał dziewczynę do szyby, trzymając ją za nadgarstki. Delikatnie napierał na nią, a ona na okno. Blondynowi widocznie pasowała ta pozycja, lecz jeśli chodzi o Ally nie koniecznie.
- Możesz mnie puścić?- wyszeptała Allyson, marszcząc przy tym brwi.
- A uspokoiłaś się trochę?- zapytał także szeptem blondyn, a powietrze wychodzące z jego ust odbiło się delikatnie o twarz brunetki; przez co po jej ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Tak. Jestem spokojna. A teraz proszę puść mnie za nim ci coś zrobię- wysyczała Ally i prześlizgnęła się w bok, czym uwolniła się od blondyna. Chłopakowi nie bardzo pasowało to, że tak szybko od niego uciekła, ponieważ brunetka bardzo ładnie pachniała; przez co chciał jeszcze pozostać w tej pozycji. Ally usiadła na ławce, a blondyn podparł się o plastikową szybkę. Siedzieli w absolutnej ciszy. Jak na razie nie zapowiadało się, by ktoś jako pierwszy, zaczął rozmowę. Allyson zanurzyła się w swoich rozmyśleniach, przez co nie zauważyła jak Austin się jej przyglądał. Tak, Ally już zupełnie odpłynęła do swojego umysłu, a blondyn jak zahipnotyzowany wpatrywał się w brunetkę. Wyglądało to dość dziwacznie, gdyż chłopak stał podparty o szybę, z głupawym uśmiechem i rozmarzeniem w oczach. Zaś dziewczyna spoczywając na ławce nawet nie zwracała uwagi na wyraz twarzy Austina.
*Ally*
   To co się przed chwilą stało było dla mnie dość krępujące. Niby to nic takiego. Kurczę! To przecież naprawdę nic takiego. Złapał mnie tylko za nadgarstki i trzymał je, zanim całe posiniały!- pomyślałam oglądając swoje ręce, które faktycznie były trochę sine. Chłopak był silny i to bardzo. A więc czemu nie czuje do niego już żadnej złości? Czemu przestała przeszkadzać mi jego obecność? To dziwne. Ej, a może pójdę do sądu za próbę pobicia? Nie no to bez sensu! Po co? Przecież on praktycznie nic mi nie zrobił. Zresztą, jak ja pójdę z tym do sądu, to Austin też może.. w końcu to ja zaczęłam. Skąd u nie w głowie taki pomysł?!  No ok. Stop, zaczynasz świrować! A więc nad czym to ja zaczęłam... a tak! Krępująca sytuacja... Nie wiem czemu on mi już nie przeszkadza, ale nawet chcę aby tu był. Może to wdzięczność, że powstrzymał mnie od paniki i zaatakowania go? No dobra... W końcu musiał się obronić. Zostawiam tą sprawę i uznaję, za rozwiązaną... no prawie.
     Kiedy się ocknęłam zobaczyłam blondyna który wpatrywał się we mnie jak w obrazek. On nawet nie mrugał! Na dodatek jego mina mnie przerażała. Tego się nie da opisać. Może on śpi?! No taki, sen na jawie, nie? Ale on przecież stoi! A tylko konie śpią na stojąco!
- Halo! Co ci?!- krzyknęłam, ale on nawet nie drgną, tylko jeszcze szerzej się uśmiechną. Szczerze? Zaczęłam się go bać. Wstałam z ławki i podeszłam do chłopaka. Walnęłam go z całej siły w policzek. Zadziałało.
- Ała! Co ty robisz?- wrzasną łapiąc się za policzek.
- Budzę cię- zaśmiałam się, ale po chwili przestałam, gdyż zobaczyłam coś co prawiło, że zaczęłam skakać i potrząsać blondynem.
- Patrz! Patrz! Jadą!- wykrzyczałam i obróciłam chłopaka tak, że zobaczył to co ja. - Wrócili po nas!- wykrzyknęłam widząc biały autobus zbliżający się do przystanku.
                                                               ***
    Już po chwili siedzieliśmy w pojeździe. Okazało się, że kiedy pani pytała się czy wszyscy mają swoich "sąsiadów" Ashle nadal spała i nic nie odpowiedziała. Jeśli chodzi o Austina, to jego kolega z którym siedzi, chyba miał na imię Dez, także spał. A, że wszystko wydawało się w porządku opiekun odpuścił sobie liczenie. No grunt, że po nas wrócili. Ale za to na miejsce dojedziemy z godzinnym opóźnieniem. Super...
                                                             ***
 Hej :) Tak wiem rozdział dość krótkii dość nudny... i długo nie było... Jednym słowem "badziewie". Nie mogę się przyzwyczaić do gimnazjum, ono jest takie... nowe! Więcej przedmiotów i nauki... Ale rozdziały to mam nadzieję pojawiać będą się co tydzień, a czasem ja będzie mało pracy to w tygodniu też :) No co by tu jeszcze.... W tym rozdziale pojawiło się jakby trochę.. mnie? Mnie, bo tylko ja mogę myśleć o sądzie w dość romantycznej chwili, nie? Taaa... jest po 23, a jutro szkoła, a ja jeszcze przed lapem... Haha ale to i tak lepsze niż ostatnio, bo do północy pisałam z koleżanką na temat bohaterów (zapraszam juz dodałam bohaterów z poocą zuzy) rozmawiałyśmy do północy... A o 5 nad ranem... zadzwonił telefon mojej koleżanki, bo go u nas zostawiła! No to się wyspałam do szkoły.... No i jeszcze raz dziękuję Zuzi za komętowanie i podawanie pomysłów dla bohaterów :) <3 I się rozpisałam... ok kończę ! Papapappappap <3
Całuję :*
                                                                                                                  Weronika Love
PS Daje wam piosenke na której puncie od wczoraj szaleje! Musicie posłuchać! Naprawdę warto!!!!

czwartek, 29 sierpnia 2013

rozdział 4- Przypadki stają się po coś, nie bez powodu, zawsze jest dno.

TYDZIEŃ PÓŻNIEJ
*narrator*
Nasza Allyson wiodła swoje normalne i zwyczajne życie. Nic szczególnego się nie wydarzyło od dobrego tygodnia. Austin nadal unikała Ally, a ona na przerwach przesiadywał z Ashley, Greace i Trish. Jednak nasza główna bohaterka od pewnego czasu coraz rzadziej widywała się ze swoim chłopakiem. Sama nie wiedziała czego było to skutkiem, ale Dallas ostatnio zaczął się oddalać od Allyson. A wracając do tematu szkoły. W tym tygodniu cała klasa ma wyjechać na cały miesiąc do miejscowości o nazwie "Cartedon". Nie jest to zwyczajna wycieczka, ponieważ uczniowie opuszczają swoje miejsce zamieszkania na cały miesiąc. Są to raczej badania, które mają ukazać, czy mieszkanie i uczenie się w tym samym miejscu przynosi rezultaty. Można powiedzieć, że jest to eksperymęt, do którego zgłosiła się szkoła. No cóż wróćmy do naszych bohaterów, w końcu już jutro wyjazd.
*Ally*
- Proszę, powiedz mi ile ciuchów bierzesz!- już od dłuższego czasu stałam nad walizką z telefonem w ręku. Bagaż mimo iż został przyniesiony dobrą godzinę temu, nadal był zupełnie pusty. Po drugiej stronie słuchawki stała Ashley, która także, zapewne, głowi się nad zawartością, która ma się znaleźć w walizce.
- Wiesz... Dowiedziałam się, że szkoła zapewnia ubrania na lekcję, bo są tam mundurki! Więc pozostaje nam wybrać ubrania na spędzanie czasu wolnego, czyli wieczorem. No i oczywiście kosmetyki- odpowiedziała spokojnym i opanowanym głosem moja przyjaciółka. Chociaż wiadomość o mundurkach mnie nie zachwyciła starałam się opanować.
- No ok. A co z butami?- Moja dociekliwość dawała po sobie poznać. Ashley zapewne miała już dość, ale nie dając po sobie poznać dalej, z anielską cierpliwością odpowiadała na każde z zadanych rzez mnie pytań.
- Z tego co wiem to szkoła też zapewnia obuwie, ale...- Nie skończyła, ponieważ przerwałam jej piskiem tak głośnym, że zapewne zabolało ją ucho.
- Co!? To już nie możemy nosić swoich butów tylko te starożytne kapcie szkolne!?
- Kotek, to nie ja ustalałam, a jak masz jakieś wonty to do rady szkoły proszę, a nie do mnie. Ale zawsze możesz wziąć swoje buty.
- No ok, ok. Kończę może uda mi się jakoś zapełnić tą walizkę. Pa.- Gdy już się rozłączałam usłyszałam tylko ciche "powodzenia" wypowiedziane z ust mojej przyjaciółki. Uśmiechnęłam się do ekranu i położyłam telefon na szafce obok mojego łóżka. Jeszcze raz popatrzyłam na zupełnie pustą walizkę i potrząsnęłam głową kładąc ręce na biodrach. Po chwili wpatrywałam się już w zupełnie inny punkt, a mianowicie- szafę.
           Po upłynięciu kolejnej godziny moja walizka była już wypełniona po brzegi. Mniej więcej znajdowały się ta rzeczy takie jak: dresy, dżinsy, bluzki, koszule, sukienki, bielizna, baleriny, sandały, adidasy, szpilki, glany i kosmetyczka. Teraz pozostało najtrudniejsze, a mianowicie- zapięcie walizki. Na wykonanie tej czynności musiałam poświęcić  z dwadzieścia minut, ale po wielu próbach walizka się zapięła. Dumna z siebie odstawiłam zapełniony bagaż na bok, a sama spojrzałam na zegarek. Była dwudziesta druga w nocy. Wyjechać mamy o szóstej rano, bo droga ponoć jest straszliwie długa, długa na tyle, że na miejsce mamy dojechać dopiero wieczorem, około dwudziestej trzeciej. Prędko chwyciłam torebkę podręczną, do której schowałam telefon, portfel, chusteczki, picie na drogę, coś do jedzenia w czasie jazdy i książkę. Następnie szybko powędrowałam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, umyłam zęby, rozczesałam włosy i nałożyłam maseczkę (którą oczywiście zaraz zmyłam). Gotowa położyłam się do łóżka. Nim się obejrzałam odpłynęłam...
W ciemności stały dwie osoby. Widoczne były tylko cienie. Miejsce w którym przebywały było obszerne i bardzo stare. Drewniane drzwi były zatrzaśnięte na dwa zamki. Nagle w drzwi coś uderzyło. Było to tak gwałtowne i głośne, że odbiło się echem po całej budowli. Nagle jedna z osób zachrypłym głosem wyszeptała:
- Co to było?
- Nie wiem, ale to już idzie.
     Pierwszy głos na pewno należał do dziewczyny, w tym przypadku Allyson. Drugi był męski, znajomy. Ale Ally nie potrafiła go rozpoznać. Nagle w drzwi ponownie coś walnęło, teraz jednak o wiele mocniej. Po chwili pojawiały się kolejne uderzenia, coraz to silniejsze. 
- Co mamy zrobić, boję się!- krzyknęła brunetka przez płacz. Płakała i to bardzo. Chłopak jednak zachował spokój, do momentu kiedy uderzenia były na tyle silne, że zaczęły wyłamywać zamki.
- Musisz mi zaufać! Tylko to możesz zrobić!- przekrzyczał hałas blondyn. Długo nie otrzymał odpowiedzi, słychać było tylko uderzenia i płacz dziewczyny.
- Musisz mi zaufać! Tylko to! Musisz!- ponownie odezwał się chłopak. Nagle potężne uderzenie wyłamało jeden z zamków. Jeszcze chwila, a dostanie się do środka.
- Ufam ci! Słyszysz! Ufam ci Austin!- Te słowa zakończyły sen.
        Obudziłam się cała zdyszana. Spojrzałam na zegarek- 4:48. Nie było sensu ponownie zasypiać więc usiadłam na łóżku i zastanawiałam się o co chodziło w tym wszystkim. To był strasznie dziwny sen.
- Przestań mi się śnić Austin- wyszeptałam.
        Na niebie powoli zaczęło robić się jasno. Zegarek właśnie wybił piątą rano. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej odpowiedni zestaw na podróż. Gotowa zeszłam na dół, gdzie w kuchni siedzieli moi rodzice.
- Cześć- przywitałam się i włączyłam czajnik. Nie zamierzałam jeść śniadania o piątej rano, więc zrobiłam sobie herbatę. Szybko ją wypiłam. Zegarek pokazywał godzinę 5:30 więc czas wyruszać. Rodzice pojechali ze mną, bo chcieli się pożegnać. Kiedy dotarliśmy pod szkołę tata wziął mój bagaż  z bagażnika a mam, jak to mamy zaczęła coś tam nawijać, żebym dzwoniła i tak dalej. Wzięłam swoją walizkę, pożegnałam się z rodzicielką i ojcem i ruszyłam w stronę swoich koleżanek.
         Już od godziny siedzieliśmy w autobusie. Większość uczniów spała na fotelach. Ja siedziałam z Ashley na środkowym siedzeniu. Moja przyjaciółka już z dwadzieścia minut temu odpłynęła w świat snów, ale ja nie byłam śpiąca. Siedziałam na swoim miejscu oglądając przemijające krajobrazy zza okna. Wszyscy siedzieli cicho do momentu gdy jakiś uczeń oznajmił, że źle się czuje... No pięknie, czeka nas nieoczekiwana przerwa. Autobus zatrzymał się na najbliższym zjeździe, a opiekun oznajmił, że kto chce może wyjść i mamy pięć minut. Ja, jakoś omijając Ashley wyszłam na zewnątrz. Wyszło jeszcze parę uczniów, ale większość została w autobusie. W śród nie wielkiej liczby osób zobaczyłam twarz Austina. Automatycznie przypomniał mi się wczorajszy sen. A jeszcze dziwniejsze jest to, że nie czuję już takiej złości na jego widok, jak przedtem. W około o prócz jezdni, lasów i łąki nie było nic ciekawego. Postanowiłam się przejść, aby jakoś wytrzymać w autobusie te kolejne godziny. Kiedy oddaliłam się od autokaru dobre 20 metrów, usłyszałam czyjś głos za sobą.
- Nie ładnie tak się oddalać od grupy- powiedział ironicznym głosem Austin. Odwróciłam się w jego stronę.
- Odeszłam tylko na parę metrów.- Odwdzięczyłam się mu podobnym tonem głosu.
- Na pewno nie planowałaś ucieczki? Bo wiesz jak tak to droga wolna, ja cię nie zatrzymam.- Gestem dłoni pokazał mi drogę polną wiodącą prosto do lasu.
- Wiesz co? Jednak się nie skuszę- odpowiedziałam uśmiechając się sztucznie.
- Ale na pewno? Może jednak?- zapytał z nutką nadziei w głosie, przez co usiała policzyć do dziesięciu aby zachować spokój.
- Przemyślałam to i nie, zostanę, aby jeszcze ciebie podenerwować- uśmiechnęłam się jeszcze sztuczniej i minęłam go trącając w ramie. Nagle... stanęłam jak słup.
- Ej co ci? Co zobaczyłaś?- blondyn zaczął mi przez oczami wymachiwać ręką, zdenerwowana już złapałam ją w powietrzu.
- No właśnie nic!- krzyknęłam na co chłopak zrobił tak głupią minę, że gdybym miała przy sobie telefon zrobiłabym mu zdjęcie.
- Dobrze się czujesz?- zapytał patrząc na mnie pytającym, ale w pełni poważnym wzrokiem.
- Jak mam się czuć dobrze skoro nie widzę autobusu, durniu! Odjechał!- krzyknęłam i podbiegłam w miejsce gdzie jeszcze niedawno stał autokar. Usiadłam bezradnie na ławce pod daszkiem (od aut.- rozumiecie, bo jak są przystanki autobusowe to jest taka ławka i taki jakby dach xD). Po chwili dosiadł się do mnie Austin.
- I co my teraz mamy zrobić!?- krzyknęłam wstając z ławeczki.
- Czekać.- Odpowiedział tak spokojnie jakby nic się nie stało.
- Jak to czekać?! Zostawili nas! A co jak nie wrócą!? A co jak o nas zapomną!? A co..- zaczęłam panikować na dobre. Chodziłam w tę i we wte ciągle gestykulując.
- Ejjj!- krzykną blondyn. Niestety nic to nie dało, ponieważ jeszcze szybciej zaczęłam mówić.
- Zobaczysz zostawią nas tu na dobre!- krzyknęłam jeszcze głośniej.- To przez ciebie!- Chciałam go zaatakować, ale chłopak był szybszy i złapał mnie za nadgarstki, przyciskając do plastikowej szyby.
- Uspokój się- powiedział łagodnie cały czas mnie nie puszczając. Był blisko... zdecydowanie za blisko...
                                                              ***
No hej, hej, hej !!! O to przedstawiam wam rozdział 4! Jest strasznie długi, a to wynagrodzenie za moją nieobecność! Jutro pojawią się notki na dwóch kolejnych blogach. Cieszycie się? Dzisiaj dodałam na tym, bo naszła mnie wena, po prostu. :) No ok spadam, bo jest strasznie późno, a mi się chce spać... a więc komentujcie :) Całuję:*
                                                                                                              Weronika Love
 P S Sory za błędy, ale jest 1 w nocy i raczej na sprawdzanie nie mam ochoty...

sobota, 24 sierpnia 2013

Naprawdę przepraszam, ale musicie poczekać.

Naprawdę przepraszam ale dzisiaj wróciłam do mojego masteczka o 10 rano. A wstałam o piątej i o 6 wyjechałam z warszawy, a o jedynastej wyjechałam na spływ. Wróciłam o 22 i jestem padnięta. No, ale  dzisiaj się dowiedziałam, że jutro wyjeżdżam z kuzynką na wieś na 3 dni. Wracam w środę, a więc musicie poczekać na rozdział, ale na pewno pojawi się w tygodniu po powrocie. Wybaczcie.. Całuję:*
                                                                                                                                          Weronika Love

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

kolejny wyjazd...

Tak na szybko. Dzisiaj za 30 minut jadę do Warszawy, do rodziny. Wracam w piątek, a więc kolejny rozdział postaram się dodać w weekend. NIE OPUSZCZAM BLOGA! Zostaję, tylko musicie poczekać parę dni :) Całuję:*
                                                                                                                    Weronika Love

czwartek, 15 sierpnia 2013

rozdział 3- Nikt nam tego nie zabierze...

*narrator*
      Następnego dnia w szkole, aż huczało od plotek, na temat Austina i Ally. Były różne teorie na temat ich kłótni, a każda coraz to dziwniejsza. Oni sami jednak za wszelką cenę próbowali się unikać. Żadne z nich nie chciało aby doszło do jeszcze jednej konfrontacji, której skutkiem było by jeszcze większe nieporozumienie i plotki. Dzisiejszy dzień jednak utkwił w pamięci naszej głównej bohaterki. A dlaczego? Można to nazwać hasłem- "Spotkanie nieumarłej przyjaźni".
     Allyson spokojnym i zrównanym krokiem podążała w stronę klasy od angielskiego. Znienacka  po całej szkole rozbrzmiał jakże znienawidzony przez uczniów dźwięk- dzwonek. Teraz Ally przyspieszyła kroku, aby jak najszybciej stanąć pod klasą. Zdążyła akurat, kiedy nauczycielka otworzyła salę. W tłumie uczniów nie mogła dostrzec Ashley. W końcu popchnięta przez jakiegoś ucznia klapnęła na najbliższe krzesło. Sala od angielskiego była inna niż wszystkie. Krzesła w niej były poustawiane w okrąg, a na środku stało duże biurko. Każdy z uczniów mógł na każdej z lekcji angielskiego siadać gdzie indziej. Kiedy wszyscy już siedzieli, na środku stanęła nauczycielka- Isabelle, była ona także dyrektorką szkoły. Ally była zajęta poszukiwaniem koleżanek. Nagle swoim łagodnym i spokojnym głosem odezwała się Isabelle.
- Mam nadzieję, że wszyscy przeczytali wczoraj wiersze Browninga. Jestem ciekawa co o nich myślicie. Charakteryzował go wyjątkowy styl, sprzeczny z wieloma zasadami obowiązującymi w ówczesnej poezji, co, jak się domyślam, mogło do części z was przemówić. Allyson czy mogłabyś przeczytać nam kilka pierwszych linijek?- Z zamyślenia wyrwał naszą bohaterkę głos zwracany się do niej. "Niech to szlag", pomyślała dziewczyna podnosząc się zza stolika i kryjąc twarz w otwartej książce. Odchrząknęła.
Uciekać?
Przenigdy
Ukochana!
Gdyż ja to ja, a ty jesteś sobą
Dopóki  Ziemia oboje nas nosi,
Kochał cię będę, milczenie twe znosił
Gdy jedno się wymyka, drugie idzie za nami drogą.
     Isabelle skinęła głową, a Ally z wyraźną ulgą zajęła swoje miejsce.
- Cóż więc nam próbuje przekazać Browning?- zapytała nauczycielka. Klasa przyglądała się jej w milczeniu. Ally miała wrażenie, że zna odpowiedź, nie było jednak takiej siły, która zmusiłaby ją do odezwania się w tym momencie.
- To wiersz o obsesji.
     Nie zauważyła wcześniej Ratchel West, okazało się jednak, że siedzi kilka krzeseł dalej. Isabelle ponownie skinęła głową.
- Zechciałabyś rozwinąć?- poprosiła.
- Dopóki oboje żyją na tej planecie on musi być przy jej boku. Jest w niej zakochany, ale chodzi też o coś więcej. Ona jest dla niego wszystkim, całym światem, nie tylko miłością. Wydaje mu się, że są sobie przeznaczeni, ale ona się z nim nie zgadza. Próbuje ją więc przekonać.
- Ciekawa teoria.- Spojrzenie nauczycielki zatrzymało się na twarzy Ally. - Ktoś chciałby coś dodać?
       Ally wcisnęła się głębiej w krzesło. Nie myślała już o lekcji tylko o Rachel. Doskonale ją znała. Nikt nie znał jej tak dobrze jak Allyson. Kiedyś były nierozłączne, jak najlepsze przyjaciółki. Zaprzyjaźniły się już jako czterolatki. Mówiły- "Zawsze razem." Nazywały siebie nawet siostrami. Ale w piątej klasie podstawówki, Rachel stopniowo zaczęła unikać Ally. Rozmawiały tylko w szkole i nie spotykały się już poza nią. Ally starała za wszelką cenę uratować choć odrobinę z tej przyjaźni- niestety nic to nie dawało. W pierwszej klasie gimnazjum, już nawet nie rozmawiały. Rachel znalazła sobie nowe towarzystwo, a Ally zawiązała mocniejsze więzi ze swoimi koleżankami- teraz już przyjaciółkami. Do dzisiaj zastanawia się czemu Rachel odeszła.
    Ally rozejrzała się po klacie, by znaleźć byłą przyjaciółkę, lecz szybko skręciła wzrok. Ponieważ Austin, siedzący obok Ratchel, patrzył się wprost na nią.
          Lekcja dobiegła końca. Ally podążyła zaraz za Rachel. Tamta, kiedy tylko zobaczyła Allyson obróciła się i zmierzyła ja lodowatym spojrzeniem.
- Czego tutaj szukasz Dawson?- zapytała z pogarda w głosie. Ally nic nie mówiąc zaciągnęła byłą przyjaciółkę do najbliższej toalety.
- Nie mam pojęcia, za co mnie tak nienawidzisz. Ale wierz co? Mimo, że mnie zraniłaś, ja nadal pamiętam, te parę lat spędzone z tobą. Nadal pamiętam i nie zapomnę, mimo wszystko. Te wspomnienia już na zawsze pozostaną w mojej głowie. Ty możesz zapomnieć, pewnie już to zrobiłaś, ale ja nie. A wiesz co jest najlepsze? Że nikt mi tego nie zabierze. Twoją przyjaźń mi zabrano, ale nikt nie zabierze mi wspomnień, nikt nie ma prawa.- Dziewczyna delikatnie uniosła wzrok aby móc dostrzec uczucia Ratchel. Ona jednak nie okazywała żadnych emocji. Swoim pustym i beznamiętnym wzrokiem patrzyła się na ścianę. Allyson bez słowa odeszła pozostawiając blondynkę samą. Ona odczekała chwilę, a kiedy upewniła się, że Ally na pewno poszła, wybuchła płaczem. Z jej różowo pomalowanych ust wydobył się cichy dźwięk, że ledwo słyszalny:
- Nikt nam tego nie zabierze...
                                                                     ***
Dodaje, bo dzisiaj mam urodzinki<3 Na następne blogi dodam w niedzielę, bo do mnie przyjechała kuzynka i nie mam czasu na koputer... Kończe 13 lat! W końcu <3 Zaraz zmienię w opisie :) A teraz lece <3 Kocham <3 Całuję:*
                                                                                                                                    Weronika Love

sobota, 10 sierpnia 2013

rozdział 2- Gdyby nie ty uszkodziłabym mu tę twarzyczkę.

*narrator* ZACHĘCAM DO PRZECZYTANIA NOTKI POD ROZDZIAŁEM.
- Boże, co za debil! Nie wierzę, że tacy ludzie jeszcze żyją na świecie!- Ally już drugą przerwę narzekała, jaki to Austin jest arogancki, wredny, głupi, a co najśmieszniejsze mówiła, że na pewno nie lubi szczeniaczków. Greace, Trisch i Ashley po wielu próbach uspokojenia przyjaciółki, w końcu poległy i wybuchły niepohamowanym śmiechem.
- Nie rozumiem co was tak śmieszy!?- krzyknęła zdenerwowana Ally. Już od dawna się tak nie denerwowała. Austin musiał naprawdę ją wkurzyć.
- Ty kotku- wykrztusiła Ashley, dalej chichocząc w najlepsze.
- Twoje zachowanie, dokładnie- wyjaśniła Trisch i razem z resztą przyjaciółek ponownie zaczęły się śmiać.
- Kto się czubi, ten się lubi- wyszeptała Greace i puściła oczko do brunetki, na co ona tylko wysłała jej zabójcze spojrzenie i poszła dalej, wyprzedzając koleżanki. Nestety, przez swoją nieuwagę dziewczyna wpadła na kogoś, tym samym uderzając o podłogę.
- Ała!- wysyczała Ally, próbując się podnieść.
- Może byś uważała jak chodzisz?- tonem mrożącym krew w żyłach odezwał się nikt inny jak Austin. Ally widząc na kogo wpadła odruchowo zmarszczyła brwi.
- To ty na mnie wpadłeś!- wykrzyczała stojąc twarz w twarz z blondynem. Oboje tych nastolatków miało o sobie podobne mniemanie. Atmosfera między nimi nie była dobra i bez problemu dało się to wyczuć.
- Dobrze wiesz, że ty to na mnie wpadłaś! Skoro już to zrobiłaś mogłabyś przeprosić, a nie zwalać winę na innych!- Swoim krzykiem Austin sprawił, że w około nich zgromadziło się już parę osób. No cóż wszyscy kochają kłótnie, a co dopiero, jeśli uczestniczą w niej dwie popularne osoby.
- Nie wpadłam na ciebie i dobrze o tym wiesz!- Wkurzona już całą sytuacją Ally, była gotowa nawet uderzyć chłopaka i pewnie by to zrobiła, gdyby nie dwie silne ręce chwyciły ją w pasie i zaciągnęły przed szkołę.
*Ally*
- Puść mnie, słyszysz!?- krzyczałam już od jakiś pięciu minut, kiedy osoba, która mnie wyprowadziła, zatrzymała się przed szkołą. Obróciłam się i ujrzałam za sobą Dallasa. Stał z założonymi rękami, piorunując mnie wzrokiem. Nie dziwię się, gdyby nie on już dawno uderzyłabym Austina. Ja po prostu nie wytrzymuje z tym człowiekiem! Działa mi na nerwy jak nikt inny.
- Możesz mi powiedzieć, co się przed chwilą stało?- zdenerwowanym, lecz nie podniesionym głosem odezwał się brunet. Byłam mu wdzięczna, że mnie stamtąd zabrał, pewnie zarobiłabym karę w pierwszym dniu szkoły.
- Po prostu ten chłopak działa mi na nerwy!- odezwałam się podnosząc głos.- I pewnie gdyby nie ty już dawno uszkodziłabym mu tę twarzyczkę. Ale ci dziękuje- oznajmiłam spuszczając wzrok.
- Zaraz zaczną się lekcję, lepiej już chodźmy.- Zdziwiła mnie jego odpowiedź. W pewnym sensie cieszyłam się, że nie drąży tego tematu, ale takie szybkie odejście od sprawy mnie zaskoczyło.
                                                                             ***
    Kolejna lekcja to był angielski. Kiedy odnalazła już właściwą klasę, zajęłam się poszukiwaniem znajomych twarzy. Na końcu szeregu spostrzegłam Ashley, Greace i Trish, szybko do nich podbiegłam, omijając poszczególne osoby. Kiedy w końcu do nich dotarła, na twarzy Ashley zagościł uśmiech, nie, coś więcej- śmiech.
- Przyznam, że nie spodziewałam się tego po tobie.
- Haha, ten chłopak mnie irytuje! Po prostu nie wytrzymuje!
- Ok, ok. Ale ma dla ciebie złą wiadomość- przerwała, jakby bała się mojej reakcji, albo chciała zbudować napięcie.- Austin jest w naszej klasie.
- Co?! Za co?- Musiałam go wcześnie nie zauważyć. Może byłam zbyt zajęta unikaniem go?
Nie zdążyłam nic innego powiedzieć, gdyż przed drzwiami do klasy stanęła niewysoka kobieta, o jasnych oczach i włosach. Na oko miała z czterdzieści lat. Kluczem, który trzymała w ręku otworzyła salę, a uczniowie weszli do środka.
                                                                              ***
Wiem, wiem... nie pisałam tu od dobrych dwóch, trzech tygodni... Ale na usprawiedliwienie ma to, że byłam na Krecie bez wi-fi przez 12 dni. Proszę wybaczcie mi, teraz już wróciłam! Nie bójcie się nie zamierzam zostawiać bloga, a w życiu! Po prostu nie miałam neta... Kolejny postaram się napisać w ciągu dwóch dni. Trzymajcie kciuki! :) I ostatnia rzecz- na wyjeździe przeczytałam książkę jedną z... nie będę ściemniać (bez lektur) przeczytałam tylko jedną.No ale ta książka to Wybrani. I postanowiłam niektóre wydarzenia zamieścić na blogu, mam nadzieje, że wam się spodoba i jeszcze raz przepraszam z całego serca i proszę wybaczcie, bo nie zniosę tego jeśli mi nie wybaczycie :( Całuję :*
                                                                                                                  Weronika Love